__________________________
Pali cię wina, drży powietrze,
cierpienie jak nieszczęście topi cię
i zamienia twoje oczy, twoje ręce w lód.
Już wieczór, już wieczór,
bolą, bolą oczy patrzeć w smutku i rozłączeniu.
Czyje?
noc nie twoja, sen jak alarm, a nie wytchnienie,
otwierasz oczy, patrzysz w obłoki, ćwierka wróbel, cisza
i dziękczynienie,
słyszysz tylko szepty,
co odpowie twoje w drżeniu serce?
__________________________Co zrobić z Rookwoodem?, brzmiało pytanie, jakie Draco postawił sobie tuż po przeprosinach Harry'ego.
Co się stało z Rookwoodem?, brzmiało pytanie, jakie obaj chłopcy sobie zadali, widząc, że mężczyzna zniknął.
— Kurwa, serio? — jęknął Malfoy pod nosem, ze zmęczenia przymykając oczy. — Rzuciłeś na niego Oblivate, prawda?
Harry pokiwał głową, przygryzając wargę.
— Gorzej, jeżeli później nas podglądał — mruknął napiętym głosem.
— Idę — zadecydował Draco, nie zwracając większej uwagi na Pottera. — Może go jeszcze złapię w Malfoy Manor. Daj mi różdżkę.
Doskonale widział błysk wahania w oczach Harry'ego, gdy ten podawał mu przedmiot. Różdżka dawała mu przewagę nad Draco i zapewniała poczucie bezpieczeństwa, którego wcześniej mu brakło.
Na szczęście brunet pojął jeszcze szybciej niż ślizgon, czym może grozić zostawienie Rookwooda w spokoju i z wyraźną niechęcią podał przedmiot blondynowi.
Wróg mojego wroga jest moim przyjecielem, czyż nie?, pomyślał ponuro. Nie podobała mu się wizja ponownego bycia zdanym na łaskę Malfoya, a na to się zanosiło.
Szarooki z trudem powstrzymał się od niestosownego, zwycięskiego uśmiechu, zaciskając palce na gładkim drewnie, po czym z cichym sykiem zniknął, zostawiając po sobie smród spalenizny, zmieszany z zapachem ostrych perfum, którymi próbował zamaskować fatalny swąd.
Plusem jego byłego domu było to, że mógł się tam swobodnie aportować.
Jasna cholera, jeszcze tego brakowało, żeby nas ten cały Rookwood wydał, pomyślał blondyn, pędząc dobrze znanym korytarzem.
— Legilimens! — wrzasnął, widząc sylwetkę śmierciożercy, majaczącą parę metrów dalej.
Nigdy nie był dobry w oklumencji. Snape uczył jej go bardzo krótko i zawsze irytował się miernymi postępami Draco.
Na szczęście, zdążył czegoś nauczyć ślizgona.
Draco poczuł gwałtowny wstrząs i, chociaż się tego spodziewał, usatysfakcjonowany stwierdził, że znalazł się we wspomnieniach Augustusa.
Był we własnym domu. Rookwood właśnie wstawał z ziemii, dopiero co się przebudziwszy. Śmierciożerca podrapał się po głowie, mierzwiąc ciemne włosy, układające się w tłuste, przysypane przedwczesną siwizną fale.
Draco podszedł doń ostrożnie.
Śmierciożerca rozejrzał się po pomieszczeniu i zaśmiał pod nosem głosem chrapliwym i zwycięskim.
Wstał, i Draco niemal dostał palpitacji serca, pewien, że mężczyzna ruszy na górę.
Nie poszedł. Zamiast tego utkwił spojrzenie dokładnie w tym miejscu, gdzie stał Malfoy.
Nie widzi mnie, pomyślał ślizgon ze strachem. Niemożliwe, aby mnie widział.
— Cóż to za brudne sprawki przede mną ukrywasz, co Dracon — zakpił mężczyzna. — że aż musiałeś usunąć mi wspomnienia?
CZYTASZ
Ślizgońskie Prawa || Drarry
Fanfiction"Byłem nikim, zanim go przygarnąłem. Później stałem się kłamcą." Dla Dracona sprawa na początku wyglądała prosto: ukryć przed światem fakt, że Harry Potter żyje i sprawić, by Wybraniec zgładził tryumfującego po wojnie Czarnego Pana. Jaka szkoda, że...