§14§ Prawo do zachcianek

4.6K 542 315
                                    

_______________________
Każdy z nas samotny
Każdy z nas samotny
Czemuż, czemuż więc
my, gwiezdne dzieci
W gwiazdozbiór piękny, przepiękny wręcz
Nie skupimy serc?
_______________________


Kiedy to się zaczęło?, zapytał sam siebie ślizgon, przygryzając ze zirytowania wargę.

Och, owszem, Potter był fascynującą postacią już w Hogwarcie, ale nie interesowało mnie wtedy jego życie uczuciowe! Nadal mnie nie interesuje!

Merlinie, co on musiał sobie o mnie pomyśleć!

Harry zostawił go samego w salonie po zadaniu tego feralnego pytania: widocznie uznał, że Malfoy nie ma ochoty na dalszą rozmowę z nim, lub, co gorsza, zaczął domyślać się, dlaczego ślizgon nie odpowiada.

Przecież on to wykorzysta, pomyślał rozgorączkowany Malfoy. Gdybym był nim, to-

Nagle do głowy wpadł mu szalony pomysł.

A gdyby tak... czysto teoretycznie... dla dobra świata...

Nie, nie, o czym ja w ogóle myślę, zganił siebie w myślach. Gdyby Potter się we mnie zakochał, nie przysłużyłoby się to wygranej nad Tym, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. W życiu. Prędzej by wszystko pokomplikowało.

Chociaż to dziwne nawet dla niego samego, młody Malfoy poczuł ukłucie zawodu.

Jestem nienormalny!, wyrzucił sobie ze złością. Potter to tylko pionek! Dziwny, tajemniczy pionek, ale wciąż ktoś, na kogo nie powinienem zwracać nawet najmniejszej uwagi! Dlaczego niby miałoby mnie łączyć z nim coś więcej, niż w szkole?

Bo pragnę uwagi drugiego człowieka, odpowiedział sobie ponuro. Chcę być dla kogoś ważny. Chcę czuć, że ktoś się o mnie martwi i że mam dla kogo żyć. Moi rodzice i przyjaciele nie żyją, a śmierciożercy zdecydowanie nie są towarzystwem spełniającym te wymogi. Nic dziwnego, że mam jakieś spaczone myśli względem Pottera.

Jakie szczęście, że po wojnie się to skończy! Byle sama wojna też się szybko skończyła, bo jak tak dalej pójdzie, to doleję Bliznowatemu amortencji do herbaty.

Ale cholera, to przecież całkiem dobry pomysł!

Muszę się otrząsnąć, powiedział do siebie samego. Mam mętlik w głowie.

I owszem, miał mętlik w głowie, podobnie zresztą jak Harry; bałagan wywołany przez życie w powojennej, totalitarnej Anglii, tymi wszystkimi zmianami, które ich dotknęły, brakiem poczucia bezpieczeństwa i dziwną, niecodzienną sytuacją. Oboje nie wiedzieli, jak się mają zachowywać i oboje pragnęli, aby ktoś zdjął im z barków ten wielki ciężar odpowiedzialności i powiedział, że wszystko będzie dobrze, a oni nie muszą się już niczym martwić.

Nikt nie mógł im tego zagwarantować. Byli sami, chociaż może nie tyle sami, co samotni. Nie umieli odważyć się, by zawiązać między sobą normalne, zdrowe relacje i męczyło ich to. Malfoy myślał, że musi manipulować Harrym, a Harry czuł, że jego obowiązkiem jest zabicie Voldemorta i do tego czasu nie wolno tracić mu energii na nic innego. Poprzednie lata zostawiły na nich piętno niechęci i dystansu, które sprawiały, że chłopcy w swoim towarzystwie nie czuli się zbyt dobrze, pomimo tego, że pragnęli bliskości drugiej osoby jak wody na pustyni.

Ich życie było jednym wielkim, niezrozumiałym bałaganem. A Draco coraz mocniej czuł, że ma ochotę to wszystko po prostu zignorować, zacząć mówić na Pottera "Harry", w końcu przestać wszystko komplikować i przyznać się przed samym sobą, że cholera, ten durny Gryfiak jednak w jakiś dziwny sposób mu się podoba.

Ślizgońskie Prawa || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz