Rozdział 12

81 9 7
                                    

"Zawsze żartuje się z rzeczy, które nas przerażają" - Stephen King

 - Zo#

____________________________________

2012

TARA POV:

  W telefonie usłyszałam głos Harry'ego. Mówił szybko, piskliwym głosem jakby się coś stało. Jednakże go nie słuchałam. W głowie cały czas kołowało mi się słowo dziewczynki.

  UWAŻAJ

  Na co? To mnie ciekawi. Przed czym chciała ostrzec mnie dziewczynka? Raczej nie zgadnę.

 - Tara, czy ty mnie w ogóle słuchasz?! - zapytał Harry rozwścieczonym głosem.

 - C, co? Tak, słucham cię. Co jest? - pytam schodząc na dół do kuchni.

 - Jakbyś mnie słuchała, to byś wiedziała, że Alex miała wypadek i jest w szpitalu! - warknął do słuchawki. Otworzyłam szeroko oczy.

 - Co?!! Jak to Alex miała wypadek?! - powiedziałam biegnąc z powrotem na górę, tym razem do naszego pokoju po torbę i ubrałam się w pierwsze, lepsze lepsze ubranie, uczesałam się i znowu zbiegłam na dół w między czasie dalej mając telefon przy uchu.

 - Jechała na motocyklu, chyba skądś wracała, i jakiś idiota w nią wjechał. Leży w szpitalu. Wiesz, tym najbliżej naszego domu. - Harry westchnął do telefonu. - Przyjedziesz?

 - Jasne! Przecież z Alex znam się od dawna, na dinozaurach razem jeździłyśmy! Nie zostawię jej! Ani ciebie, ciebie stary też trzeba jakoś na duchu podtrzymywać. - powiedziałam wkładając gumę do żucia do buzi, zawiązując trampki i zamykając na klucz dom i idąc szybko w stronę szpitala.

 - Ok... Przydasz się. Znaczy... do towarzystwa... - słyszałam jak głos Harry'ego się łamie. - Na razie nie możemy z nią porozmawiać, bo jakiś lekarz o ciemno blond czuprynie i czarnych okularach ją bada, opatruje i te sprawy. A mi smutno i...

 - Dobra Harry, zaraz tam będę a ty nie płacz. Będzie dobrze. Ok. Kończę i idę jak najszybciej. Papa. - mówię i się rozłączam. Z torby wyjęłam słuchawki, podłączyłam je do telefonu i włączyłam muzykę. Idę zdenerwowana w stronę szpitala a w uszach grzmi mi "Where did you sleep last night" Nirvany.

  Zaczynam się zastanawiać, czy może nie przed tym chciała mnie ostrzec dziewczynka? Jeśli nawet, to ostrzegła nie tą osobę.

  Wkrótce widzę dach szpitala. Automatycznie przyśpieszam kroku, przez co prawie biegnę. Chcę jak najszybciej dowiedzieć się co z moją przyjaciółką.

  Gdy dotarłam do szklanych drzwi frontowych szpitala, kierując się SMS'em Harry'ego idę na trzecie piętro, do pokoju siedemset trzynaście. Przed wejściem do owego pokoju znajduje się gabinet Marck'a więc jeśli coś się stanie, łatwo go poinformować. Jednakże teraz, Marck zajmował się Alex, więc nie ma co na razie się niepokoić. Ciekawiło mnie jednak co robi ginekolog przy poszkodowanym w   wypadku? Na niebieskim, plastikowym krześle siedział Harry. Usiadłam obok niego. 

  Rozmawialiśmy przez dłuższy czas. Powiedziałam Harry'emu o tej dziewczynce, i o moich lękach, ale nie wspominałam ani słowem o ciąży. Jakoś nie miałam ochoty.

 - Bardzo podnoszący na duchu strój. - zauważył Harry. Spojrzałam w dół. Rzeczywiście mógł trochę dołować chłopaka. Mianowicie miałam na sobie czarny kombinezon ze szkieletem.

 - Sorry, ubierałam się na szybko. - wzruszyłam ramionami. - Gdzie są chłopacy?

 - Zaraz po wywiadzie wszyscy się jakoś rozeszliśmy w różne strony, a do mnie zadzwonił jakiś facet i powiedział, ze zostałem podany jako osoba pierwszego kontaktu, i opisał co się stało z Alex. - Harry znowu spuścił głowę i zaplótł palce we włosy.

 - Nie wyj będzie dobrze. - poklepałam go po plecach. W tym momencie z sali w której znajdowała się Alex, wyszedł Marck.

 - Już można pogadać z Alex. Ktoś chętny? - zapytał z uśmiechem na twarzy.

 - Idź ty Tara. - Harry wskazał na drzwi.

 - No dobrze. - odrzekłam. - Marck, jesteś ginekologiem, co ty tu robisz? - zapytałam zaciekawiona.

 - Leczę ludzi. - zaśmiał się. - Ja tu jestem od wszystkiego. Jestem tu szefem i jednym z trzech w miarę wykształconych lekarzy w tym bajzlu. A teraz przepraszam, ale obowiązki.

 - Ok. Pa. - powiedziałam i weszłam do sali w której leżała moja przyjaciółka.

  Alex leżała z głową zwróconą do okna, lecz gdy weszłam od razu odwróciła głowę. Zobaczywszy mnie uśmiechnęła się smutno.

 - Jak się czujesz? - zapytałam zmartwiona.

 - Źle. Motocykl cały się zniszczył. - powiedziała podnosząc obandażowaną rękę do policzka, żeby otrzeć łzę. Ręka zawinięta była w bandaż od dłoni do łokcia, i to dość mocno. Pewnie miało to utworzyć ucisk, aby rana nie krwawiła. - Tyle czasu na niego zbierałam!

 - Wiem Alex, przecież ci pomagałam zarobić. - westchnęłam głęboko.

 - Nie łam się, żadna praca nie hańbi. - Alex starała się mnie pocieszyć, ale coś jej to nie wychodziło.

 - Żadna? Nawet taka? - zapytałam z wyrzutem

 - No chcę cię tylko pocieszyć! - żachnęła się Alex. - Właściwie gdzie ty pracowałaś? - zapytała już łagodniej.

 - Jako kelnerka. Tylko jeśli ktoś mnie o TO poprosił, musiałam iść... Nienawidziłam szefa. Codziennie prosił.

 - Musiałaś się dawać, właściwie... gwałcić jakimś facetom!?

 - Tak. - westchnęłam

 - Zayn wie? - położyła rękę na mojej dłoni.

 - Nie wie. - powiedziałam nie patrząc jej w oczy.

______________

Przepraszam że takie krótkie. Jest 818 słów XD

 - Zo#

Zmiana o 360 stopniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz