6:30 a ja siedzę przy toaletce i kończę makijaż. Do pracy mam na 9, ale nie chcę się spóźnić, chce zrobić dobre wrażenie. Nałożyłam delikatny makijaż i wyszłam na balkon sprawdzić pogodę. Nie chciałam się przeziębić, a z drugiej strony nie ubiorę się za grubo, bo w pracy pewnie się ugotuję. Na szczęście było w miarę ciepło, więc postawiłam na sukienkę i związane włosy.
Wchodząc do kuchni zauważyłam, że Marysia nie dała rady dojść do pokoju i zasnęła na kanapie przy włączonym telewizorze. Zaśmiałam się pod nosem, zawsze miała słabą głowę. Na imprezach to ona odpadała pierwsza i razem z nią kończyła się impreza też dla mnie, bo przecież ktoś musiał się nią zaopiekować. Czasami chodziłam na imprezy sama, co prowadziło do kłótni między nami, aż w końcu Marysia chyba poszła po rozum do głowy i na imprezach wyjątkowo mało piła. Pogłaskałam ją po głowie i zaczęłam robić sobie śniadanie do pracy. Spoglądając na zegarek, zdałam sobie sprawę, że powinnam powoli wychodzić. Dokończyłam kanapkę, dopiłam kawę i zapakowałam do torebki mojego mac booka drugie śniadanie i po cichu wyszłam z domu, żeby nie budzić współlokatorki. Wsiadłam do samochodu, nie lubiłam jeździć tramwajami. Albo się spóźniały, albo były za wcześnie. Swoje auto to zawsze komfort i wygoda. Dojechałam na miejsce o 8:30, miałam jeszcze chwile czasu, aby na spokojnie zapalić papierosa. W tle leciał „The kill me" 30 second to Mars. Nie przepadałam za bardzo za piosenkami tego zespołu, jednak ta jedna utknęła w mi w głowie i nuciłam ją przy każdej możliwej okazji. Gdy wyszłam z samochodu, zobaczyłam grupkę mężczyzn, którzy stali przy wejściu do mojej pracy. Czyżby kibice tak wcześnie chcieli kupować gadżety? Jednak im bardziej się do nich zbliżałam, tym uświadamiałam sobie, że to są żużlowcy. Chyba pora zmienić szkła na mocniejsze, bo staje się coraz bardziej ślepa. Podeszłam w miarę blisko i zobaczyłam uśmiechającego się Maksa Drabika, jak na tak młodego chłopaka był strasznie przystojny. Pewnie mają jakiś trening czy coś w końcu sezon zbliża się wielkimi krokami.
- Hej, mogłabym przejść? - uśmiechnęłam się do nich, ale co jak co chciałabym dostać się do pracy.
- Fanka? Chcesz autograf, zdjęcie? - odezwał się blondyn. Ja nie wiem, co Marysia w nim widzi, ledwo się odezwał, a ja mam ochotę go zabić.
- Nie jestem Twoją fanką, pracuje tutaj. - uśmiechnęłam się, a razem ze mną w śmiech poszła cała drużyna. Zobaczyłam tylko, jak cała jego twarz robi się czerwona, usłyszałam ciche przepraszam, po czym weszłam do środka. Ma za swoje, ze mną się nie zaczyna. Gdy weszłam na górę, zobaczyłam stojącego tam trenera. On to dopiero musi kochać swoją pracę, że wytrzymuje z takimi kretynami jak Janowski. Ma szczęście, że ja pracuje tutaj w sklepie, nie będę musiała spędzać z nim większości czasu, bo pewnie doszłoby do jakichś rękoczynów, a na pewno wyzwiska by latały wszędzie. Nie lubię, gdy ktoś się wywyższa ponad innych, a on taki jest. Jak na pierwsze spotkanie to nie zrobił na mnie dobrego wrażenia, zobaczymy jak nasze losy potoczą się dalej, może kiedyś nawet go polubię, kto wie.
- Dzień dobry, panie trenerze. Zuzia jestem - wyciągnęłam rękę w jego stronę, delikatnie się uśmiechając.
- Dzień dobry, jesteś nowa? Rafał, witaj w rodzinie. - podał mi rękę, po czym wyszedł.
- Witaj Zuziu, chodź pokaże Ci wszystko. - zawołała mnie Kasia, po czym pokazała cennik, nowe gadżety i jak wszystko działa. Pozwoliła mi również na ustawienie wszystkiego tak jak mi się podoba. Po udekorowaniu całego sklepu zrobiłam piękne zdjęcia i za zgodą Kasi wstawiłam na fan page klubu. Nie spodziewałam się tak szybkiego odzewu. Ludzie komentowali, że świetna zmiana, na pewno wpadną. Cieszyłam się, że dzięki mnie ludzie chętnie będą przychodzić do naszego sklepu. W końcu trzeba dbać o renomę firmy i o to by na stadionie kibice byli jak najbardziej widoczni. To pokazuję, że nie są tylko fanami, którzy oglądają żużel, ale żyją nim i są wierni barwom. Nawet sam pan narcyz Janowski skomentował, że to za sprawą nowej osoby. Chciał się podlizać, no cóż, nie udało się. Po skończonym przemeblowaniu miałam chwilę dla siebie, żeby odpocząć. Co jak co, ale układanie tych wszystkich rzeczy było cudowne, ale też męczące. Wyciągnęłam laptopa, zrobiłam kawę i wyszłam posiedzieć na „tarasie". Chłopaki mieli trening, więc akurat miałam możliwość zobaczenia wszystkiego od kuchni. Jak ktoś przyjdzie do sklepu to dzwoneczek mnie o tym poinformuje. Powoli upijając kawę sprawdzałam, czy nie ma nic w projekcie do poprawy i patrzyłam tak na nich, jak kręcą kółka po torze. Zawsze zastanawiałam się ile trzeba mieć w sobie siły i odwagi, aby każdego dnia poświęcać swoje życie dla tego sportu. Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia ze sportem, w którym nawet najmniejszy błąd może spowodować różne nieprzyjemności w życiu. Nie jeden poświęcił pewnie na torze swoje zdrowie, a nawet życie. Pamiętam Marysia opowiadała mi o młodym chłopaku z Tarnowa, który ledwo co skończył 18 lat i miał wypadek na torze, po którym zmarł. Smutna historia, jednak to pokazuję, że mają w sobie siłę, której może im pozazdrościć nie jeden człowiek. Podziwiałam ich i byłam z nich dumna, pomimo tego, że jestem odważnym człowiekiem pewnie nigdy nie dałabym rady jeździć na żużlu. W pewnym momencie poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu, delikatnie podskoczyłam, gdy zobaczyłam nad sobą moją szefową.
- Przepraszam, już wracam do pracy. - odpowiedziałam w pośpiechu zbierając swoje rzeczy. Nie chciałam, żeby źle o mnie pomyślała, w końcu przyszłam tutaj do pracy, a nie po to, żeby wylegiwać się i patrzeć na zawodników.
- Siedź, przyszłam się dołączyć. Uwielbiam patrzeć na ich treningi, mogę wtedy się wyłączyć i cały świat przestaje istnieć - poczułam jakąś więź z Kasią. Nie jest jak wszystkie moje aktualne lub byłe szefowe. Ona naprawdę chce stworzyć tu jedną wielką rodzinę. - Jeden minus jest taki, że po treningu wszyscy tu przyjdą na pogaduszki i kawkę. - zaśmiała się. Wiedziałam, że żartuje, w jej oczach widać było, że kocha każdego chłopca z osobna i traktuje jakby byli jej dziećmi. Nie ważne, który ile ma lat. Uśmiechnęłam się do niej zamykając laptopa i upijając łyk kawy. Po dobrych piętnastu minutach zrobiło nam się chłodno i przeniosłyśmy rozmowę do środka. Czas nam mijał szybko, tu rozmowa tam klient nie było nawet czasu na nudę. Taką pracę kocham, to co innego niż projektowanie, gdzie siedzę i obliczam wymianę sieci elektrycznej. Zauważyłam, że na torze jest pusto i przypomniałam sobie jak Kasia mówiła, że chłopcy na pewno zajdą na górę. Obsługiwałam właśnie jednego z klientów, gdy drzwi szeroko się otworzyły i do środka weszła cała ekipa Sparty. Uśmiechnęłam się do wszystkich a tylko do Maćka pokazałam język, niech wie, że przegiął.
- Boże dziewczyno, przepraszam. Nie wiedziałem, że zaczynasz tu pracę naprawdę głupio mi. Tak w ogóle Maciek jestem - wyciągnął dłoń w moją stronę z uśmiechem. Jedno musiałam przyznać Marysi, ma coś w sobie, po prostu nie da się na niego złościć. Swoją postawą powoduję, że można mu wybaczyć błędy i po prostu puścić je w niepamięć. Ma tak delikatny uśmiech, który tylko prosi o wybaczenie. Gdyby był takim małym chłopczykiem, już dawno bym go wzięła na ręce i mocno do siebie przytuliła. Może jednak nie jest taki zły jak oceniłam go na pierwszy rzut oka.
- Zuzia miło mi. Będziesz musiał mnie znosić przez dłuższy czas - zaśmiałam się podając mu rękę. Gdy się mu człowiek bliżej przyjrzy to nawet wydaję się całkiem przystojny i miły. Jednak skoro pierwsze wrażenie było złudne to drugie tak samo może być mylące. Pożyjemy zobaczymy, będę miała pełno okazji, żeby go lepiej poznać a moja kochana Marysia pewnie umrze z zazdrości jak jej opowiem o dzisiejszym dniu w pracy.
- Zobaczymy kto pierwszy wymięknie - zaśmiał się Maciek i razem przeszliśmy do pokoju, w którym siedziała Kasia. Kończyłam już pracę i nie miałam dzisiaj próby więc mogłam sobie pozwolić, żeby trochę z nimi posiedzieć. Myślałam, że rozmowy będą opierać się tylko na strategiach na torze i innych rzeczach, o których rozmawiają żużlowcy, jednak bardzo się myliłam. Dla nich żużel jest tylko na torze, gdy z niego schodzą jakby całkowicie o tym zapominają. Jakby żyli w dwóch światach, jeden to sport, stadion i wywiady a drugi to zwykłe spokojne życie, jakie prowadzi każdy z nas. Dużo pytali o mnie co robię w życiu, czym się zajmuję. Nie wiedziałam, że w tak szybkim czasie wszyscy przyjmą mnie i polubią. Nigdy nie miałam problemów, by zakolegować się z kimś jednak oni to całkowicie inna liga. Muszę przyznać, że najlepiej rozmawiało mi się z Maćkiem i Maksem, byli bardzo podobni do mnie. Rozrywkowi, zabawni i nie potrafią usiedzieć na miejscu nawet 5 minut. Gorzej będzię jeśli się bardziej zakolegujemy i będziemy taką bombą tykającą, która może wybuchnąć w każdym momencie. Każde z nas ma tysiąc pomysłów na minutę i można to było wywnioskować po bardzo krótkiej rozmowie. Jednak nie wiedziałam, że to szefowa zaskoczy mnie swoim pomysłem najbardziej.
- A w ogóle wiecie, że Zuzia interesuję się fotografią? I to całkiem na poważnie - wtrąciła się Kasia. Chciałam się schować pod ziemię w tym momencie, nie wiedziałam, że jednak czytała moje CV, bo skąd mogła wiedzieć, że jestem fotografem.
- O to widzę, że szykuje się jakaś sesja. Może przyniesiesz jutro do pracy aparat? - zagaił Maks. Był przystojny nic w tym dziwnego, że pewnie lubi stać przez obiektywem.
- No sama nie wiem. W końcu zajmuje się tutaj sklepem, a nie robieniem zdjęć. - powiedziałam delikatnie zawstydzona. To pierwszy dzień w pracy a tu już takie propozycję od sportowców w moją stronę. Nie wiedziałam, czy się zgodzić, może szefowa by na to źle spojrzała. Chociaż gdyby nie miała czegoś na myśli to pewnie by o tym nie wspominała.
- Ej no mała, jasne przynieś. Powygłupiamy się z chłopakami trochę przed obiektywem - uśmiechnął się Maciek i spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. Za to mała miałam ochotę go zamordować, ale spojrzałam na pozostałych. Każdy był chętny i nie dali mi innego wyjścia. Nawet Kasia patrzyła na mnie i tylko kiwała głową dając mi do zrozumienia, że to znakomity pomysł.
- No okej zgoda, jeśli to nie jest problem to oczywiście przyniosę i zobaczymy czy przed aparatem spisujecie się tak samo, jak na torze - zaśmiałam się i wyciągnęłam rękę, żeby przybić ze wszystkimi pionę. - Ale przyprowadzam przyjaciółkę, będzie mi asystować i nie chcę słyszeć żadnego, ale. - wiedziałam, że Marysia się ucieszy i będzie wniebowzięta, że będzie mogła poznać osobiście Maćka. W końcu robię to przede wszystkim dla niej. Podczas tych rozmów nawet nie zauważyłam, że minęło już tyle czasu a na moim telefonie widnieje kilka nieodebranych połączeń od współlokatorki, pewnie się o mnie martwi, nie dałam jej nawet znać, że zostaję dłużej w pracy.
- Przepraszam Wam, ale muszę uciekać do domu. Współlokatorka pewnie się zamartwia no i muszę się przygotować na sesję - pożegnałam się ze wszystkimi delikatnym przytuleniem i ruszyłam w stronę samochodu. Gdy dojechałam pod blok miałam w sobie tyle energii, że pewnie do późnych godzin wieczornych będę opowiadać Marysi, dlaczego się spóźniłam. Sama nie wiedziałam, że tak wyjdzie, ale jak jej powiem o jutrzejszych planach to na pewno mi wybaczy. Zaszłam jeszcze do sklepu po wino, aby uczcić pierwszy dzień w pracy. Po wejściu do domu zobaczyłam przyjaciółkę, która siedzi z miną wściekłego psa przy kuchennym stole. Najchętniej teraz wybuchnęłabym śmiechem i padła na ziemię. Jednak musiałam się trzymać, bo inaczej nie powiem jej niczego z dzisiejszego dnia. Przytuliłam ją do siebie bez słów i pociągnęłam za sobą na kanapę.
- Przepraszam za spóźnienie, wiem, że miałyśmy spędzić razem popołudnie. Ale jak Ci opowiem co mnie dzisiaj spotkało to od razu mi wybaczysz. - otworzyłam wino i nalałam nam do kieliszków, po czym zaczęłam opowiadać jej o całym swoim dniu. Sama musiałam sobie uświadomić, że to wydarzyło się naprawdę a patrząc na minę mojej przyjaciółki odczułam, że i ona nie może uwierzyć. Na wieść, że jutro będzie ze mną obecna podczas sesji zdjęciowej prawie rozlała całe wino na podłogę. Widziałam tę radość w jej oczach i przez to sama byłam jeszcze bardziej szczęśliwa. Rozmawiałyśmy jeszcze długo, jednak sen nas zmógł i udałyśmy się do pokoi przygotować na kolejny jakże szalony, a zarazem piękny dzień.
CZYTASZ
Życie o jakim nie marzyłam
De TodoCo chciałam to miałam, to dlaczego tak bardzo bałam się mieć akurat to?