Gdy otworzyłam oczy na zegarku była godzina 13. To ewidentnie za późna godzina na pobudkę jak na mnie, ale nic dziwnego jeśli ostatni raz spoglądałam na zegarek o 8 rano. Nie mogłam przestać myśleć o wczorajszej nocy. Od samego początku nie chciałam iść na te urodziny, wiedziałam, że to źle się skończy. No i miałam całkowitą rację, nie dość, że zostałam wplątana w to wszystko to jest szanowny Pan Janowski pozwolił sobie udostępnić mój numer bez mojej wyraźnej zgody. Jedyne co mnie cieszy to to, że jakimś dziwnym cudem ta dwójka głupków jest razem. Dziwiło mnie, że to wszystko poszło tak szybko, no ale cóż Marysia jest znana z szybkiego wchodzenia w związku. W tym temacie jest moim całkowitym przeciwieństwem, o mnie trzeba się aż za długo starać. Dlatego zazwyczaj każdy odpuszczał. Bo po co starać się w nieskończoność o kogoś, kto nie zwraca na Ciebie uwagi i nigdy nie zwróci. Czasami byłam zła na siebie, że nie potrafiłam nikomu dać szansy, ale to było za trudne. Nie chciałam po raz kolejny cierpieć.
Po dokładnym przebudzeniu się wzięłam do ręki telefon i zobaczyłam, że widnieje tam nowa nieprzeczytana wiadomość od nieznanego numeru. "Kolorowych snów". Uśmiechnęłam się sama do siebie, musiałam nie poczuć wibracji gdy wściekła na Maćka odłożyłam telefon na bok. Uśmiechnęłam się sama do siebie i przypomniałam każdy nasz wczorajszy taniec. Jednak po chwili moje rozmyślania przerwała Marysia, która wbiegła do mojej sypialni jak tornado.
-Cześć kochana, długo spałaś. Myślałam, że zapadłaś już w sen zimowy - wgramoliła się do mnie na łóżko i położyła obok mnie. Matko najświętsza, jak ja zniosę tą zakochaną dziewczynę, przecież to gorzej niż dziecko, które nie dostało zabawki.
- Na moje nieszczęście żyje. Nic dziwnego, że wstałaś wcześniej ode mnie. Zasnęłaś zaraz po tym jak odjechaliśmy ze stadniny. - odpowiedziałam chyba za bardzo oschle. Nie chciałam, ale po prostu jej radość doprowadzała mnie do mdłości. Też kiedyś taka byłam i to się dla mnie źle skończyło. Kocham ją jak własną siostrę, dlatego nie mogę pozwolić aby stała jej się jakakolwiek krzywda.
- Dobra, super. Jak masz się tak odzywać to wole iść zrobić śniadanie. Aha, bądź gotowa na 15 mamy gości na obiad. - odpowiedziała i wyszła z pokoju. Jak ją kocham to w tym momencie mam ochotę ją zamordować. Czy jeśli ona ma dobry humor to ja też muszę taki mieć?
- Rodzicie przyjeżdżają? - krzyknęłam za nią wstając z łóżka i ruszając do kuchni. Byłam głodna jak wilk. Pomimo, że w nocy najadłam się to i tak miałam pusty żołądek. Wiedziałam, że Marysia nie zrobi mi śniadania. Udaje wielce obrażoną, bo nie skaczę dookoła niej i nie cieszę się z jej związku. Nigdy tego nie robiłam i powiedziałam jej, że nie zmienię tego.
- Nie. Maciek przychodzi na obiad i powiedział, że nie przyjdzie sam. - w tym momencie talerz wypadł mi z rąk i roztrzaskał się na podłodze. - Kurde Zuźka, uważaj! - krzyknęła Marysia. Ona nigdy nie mówi do mnie Zuźka, chyba, że jest na mnie bardzo wkurzona. Wiedziałam z kim przyjedzie Maciek, to było bardziej niż pewne. Nie wytrzymałam tego wszystkiego jak stałam tak się rozpłakałam i uciekłam do łazienki. Słyszałam tylko jak współlokatorka woła za mną jedyne co byłam w stanie zrobić to odkrzyknąć, żeby dała mi święty spokój. Po chwili usłyszałam delikatne pukanie do drzwi. Wiedziałam, że nie odejdzie dopóki jej nie otworze, nawet gdybym miała tam siedzieć cały dzień. Otarłam łzy i przekręciłam zamek.
- Nie wyraziłam się jasno?! Chce zostać sama. - to pierwsza taka nasza kłótnia od dawna. Nie mamy w zwyczaju się kłócić, to w żadne sposób do nas nie pasuje. Jesteśmy inne, często mamy różne zdania na jakiś temat ale to nigdy nie powodowało, że się kłóciłyśmy. Potrafiłyśmy rozwiązywać problemy jak na dorosłe kobiety przystało.
CZYTASZ
Życie o jakim nie marzyłam
De TodoCo chciałam to miałam, to dlaczego tak bardzo bałam się mieć akurat to?