Pokaż mi ten świat.

191 11 0
                                    

Wyszłam z klubu wolnym krokiem, nadal nie mogąc uwierzyć, że naprawdę dostałam tę pracę. To było jak spełnienie marzenia, o którym nawet nie marzyłam. Myślałam, że w moim życiu już nic nie może mnie zaskoczyć a jak widać, ciągle robię rzeczy, które sprawiają, że jest super i dają mi możliwość jeszcze większego samorozwoju. Czułam, że całe moje życie się zmienia, że lepiej nigdy być nie mogło. Gdy przeszłam przez drzwi, musiałam mieć dziwną minę, bo Marysia na mój widok prawie się popłakała.
- Nie dostałaś się? No szkoda, może innym razem. - odpowiedziała ze smutkiem przyjaciółka. Na jej widok zaczęłam się głośno śmiać, chyba właśnie spowodowała, że uwierzyłam. Wszystko stało się takie jasne i piękne. Zrozumiałam, że nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych, że jeśli jestem w tym miejscu teraz, to mogę osiągnąć wszystko. Stałam się jeszcze lepszą wersją siebie, dla której nie ma słowa nie, dla której wszystko jest możliwe do zrobienia.
- Dostałam się. Na razie na okres próbny na sklep, ale Pani to znaczy Kasia powiedziała, że jak się sprawdzę to ma dla mnie coś lepszego. - uśmiechałam się od ucha do ucha, odpalając papierosa. To będzie dobry czas, czuje to.
- Jeju naprawdę. Nawet nie wiesz, jak się cieszę Twoim szczęściem. A dostanę jakieś vipowskie miejsca? - na te słowa zaśmiałyśmy się obie. Przytuliłam przyjaciółkę mocno do siebie, to dzięki niej spotyka mnie tyle miłych rzeczy. Pcha mnie do przodu niewidzialnym kijkiem, za co jej strasznie dziękuje. Gdyby nie ona pewnie nigdy nie odważyłabym się tutaj przyjść, pomimo tego, że nie należę do strachliwych ludzi.
- Postaram się. A teraz kochana pora zbierać się na próbę. Jedziesz ze mną? - podałam jej rękę, jak to miałam w zwyczaju. Nie raz ludzie pytali, czy aby przez przypadek nie jesteśmy w związku, bo gdzie nas nie widzą, tam chodzimy za rękę. A my po prostu kochamy się jak siostry. Bez siebie nie byłybyśmy takie same. Pomimo wielu kłótni zawsze do siebie wracamy. Nie potrafimy żyć bez siebie i to chyba jest najważniejsze w przyjaźni, jesteśmy ze sobą na dobre i na złe. Czasami jej współczuje, że musi wytrzymywać z takim człowiekiem jak ja.
- Jasne, że tak. Nie opuszczam Cię dzisiaj nawet na krok-złapała moją dłoń i udałyśmy się do teatru na próbę mojego spektaklu.
Uwielbiam taniec, to on tak naprawdę daje mi ukojenie i pozwala wyładować emocje zarówno te złe, jak i te dobre. Wymyślanie choreografii to coś, co mogłabym robić przez całe swoje życie. Tańcem można wyrazić wszystko, smutek, złość, radość i szczęście. Tańczę, odkąd pamiętam. Jednak zawsze to były zwykłe występy taneczne z grupą z miasta. Teraz poszybowałam wyżej, teatr miejsce, gdzie wczuwasz się w role aktora bardziej niż w filmie. Czujesz to, co przekazuję Ci osoba, dostanie się tutaj, było pierwszym spełnionym marzeniem we Wrocławiu i to pchnęło mnie do spełniania kolejnych. Wiele osób często pyta mnie jak łączę pracę zawodową i przyjemności, ale jeśli się kocha to, co się robi to zawsze, znajdzie się czas na wszystko.
- Zuzia, Ty dasz radę połączyć Spartę, taniec, projektowanie i fotografię? - ta kobieta chyba czyta mi w myślach, jak boga kocham. Nie raz zdarzało się, że zaczynała temat, o którym aktualnie myślałam. Chyba można przyznać, że po prostu nawet nasze umysły zgrywają w się jedną całość.
- A czemu nie? Fotografuje i tak ostatnio mało, bo to nie okres na zdjęcia. Mało chętnych i to jest tylko i wyłącznie moje hobby jak nie mam co robić. Próby mam dwa razy w tygodniu i to zazwyczaj wieczorami. A projektować mogę w Sparcie i po powrocie do domu. Wszystko da się ogarnąć, jeśli tylko się chce. - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy i uświadomiłam sobie, że jesteśmy już pod teatrem. Wygramoliłam się z samochodu i pewnym krokiem weszłam do budynku. Tu zawsze czuje się jak w domu. Wspaniali ludzie, atmosfera. Szkoda tylko, że rodzice nie mogą przyjechać. Jednak ja namówię Panią dyrektor, by zrobić spektakl w moim mieście. Rodzice będą ze mnie dumni. Gdy weszłam na salę zobaczyłam, że pewna rudowłosa dziewczyna już rozgrzewa się na scenie.
- A Ty jak zawsze przed czasem, chyba kochasz to miejsce bardziej niż ja. - podeszłam do dziewczyny i ucałowałam ją na przywitanie. To też jest mój znak rozpoznawczy. W ten sposób pokazuję, że ktoś jest mi bliski w jakiś sposób. Nigdy nie zdarzyło mi się przywitać buziakiem z kimś, kto nie jest mi bliski, gdy ktoś próbował po prostu się odsuwałam. Trudno u mnie z zaufaniem, ciężko go uzyskać a bardzo łatwo stracić. Taka już jestem, tego nauczyła mnie przeszłość i nie zmienię się dla nikogo. Próbowałam kiedyś być kimś innym niż jestem. Starałam się przypodobać każdej osobie nie patrząc jak to wyniszcza mnie od środka. Na szczęście w pewnym momencie powiedziałam stop, nie warto starać się dla kogoś, kto ma nas szeroko i głęboko w poważaniu. Zdecydowałam, że będę sobą a czy komuś się to podoba, czy nie to już nie mój problem.
- W końcu to drugie miejsce na ziemi, w którym mogę być sobą-uśmiechnęła się i wróciła do rozgrzewki.
Poznajcie Iwonę. Poznałam ją podczas castingu do teatru. Początkowo nie znosiłyśmy się. Można powiedzieć, że nawet się nienawidziłyśmy. Jedna chciała wygryźć drugą i pokazać, że jest lepsza. Pewnego razu prawie spowodowałyśmy, że obie wyleciałyśmy z teatru z hukiem. Kiedy to się zmieniło? Gdy obie dostałyśmy główne role w ważny musicalu. Wtedy zrozumiałyśmy, że więcej nas łączy niż dzieli. Obie miałyśmy ciężką przeszłość i uciekałyśmy od niej jak najdalej. Różnica między nami jest taka, że Iwona jest szalona tylko w tańcu a ja, w całym życiu.
- Iwona, dostałam się. Do Sparty, to cudowne prawda? - uśmiechałam się jak mała dziewczynka na widok lizaka. Kątem oka spojrzałam na przyjaciółkę, która siedziała na widowni i bacznie przyglądała się mojej rozgrzewce. Dobrze wiem, że sama by chciała tańczyć. Jednak problemy zdrowotne jej na to nie pozwalają.
- Super, jednak to zwykła praca, nie ma czym się ekscytować. - odpowiedziała dosyć ponuro przyjaciółka.
No tak bardzo ważna rzecz. Iwona wręcz nie znosi żużla. Nie była chyba na ani jednym meczu, nie wie kim kto jest ani o co w tym wszystkim chodzi. Tak jak mówiłam, jest spokojną dziewczyną, która każdy wieczór spędza samotnie w domu, chyba że ją z niego wyciągnę. Jedyne co łączy ją w jakikolwiek sposób z tym sportem jest jej pasja, konie. Tam poznała swoje dwie bliskie przyjaciółki, jedna dziewczyna żużlowca a druga, siostra podobno sławnych braci Pawlickich. Sama tak dokładnie nie wiedziałam, którzy to oni są. Skupiałam się bardziej na Sparcie w końcu to im kibicowałam, a w kasku no cóż, tam każdy wygląda tak samo. Może dzięki nowej pracy poznam ich jakoś bardziej. To Marysia wszystko o nich wiedziała i zazdrościła mi, że mam takie bliskie kontakty z Iwoną, bo pomimo moich prób te dziewczyny chyba nigdy się nie polubią. Są jak ogień i woda, odpychają się jak magnesy o tych samych biegunach.
- Dobra to, co dzisiaj ćwiczymy? - zmieniłam temat. Wiedziałam, że rozmowa o nowej pracy nie ma sensu.
- Pani Sylwia chciała, żebyśmy opracowały nową choreografię do „One, two step". Mamy mieć ich łącznie trzy. Same dziewczyny, dziewczyny i faceci osobno i razem. Czeka nas kupa roboty-zaśmiałam się. Iwona dobrze wiedziała, jak uwielbiam układać kroki. Zaczęłam od układu łączonego z facetami. Zawsze te wychodziły najłatwiej. Kilka obrotów, podnoszenia i schody w dół. Najtrudniejsze zostawiam na koniec. Układ samych dziewczyn. To im zawsze tutaj coś nie pasuje. Bo ta nie chce stać z tyłu, ta nie wykona tego obrotu i tak w kółko. A potem cały opiernicz dostaję się mi. Czasami mam ochotę to rzucić i tańczyć solo, jednak wiem, że to dzięki mnie te dziewczyny mają w ogóle szanse występować na scenie. Wiele z nich nie przeszłoby castingu, gdyby nie ja. Są młode, może utalentowane, ale większość z nich za szybko chciałaby wszystko zdobyć. Chcą być jak ja lub Iwona, jednak nie zdają sobie sprawy, że czeka ich jeszcze daleka i ciężka droga, by osiągnąć tyle, ile my osiągnęłyśmy.
Po kilku godzinach ostrego treningu padnięta wróciłam z przyjaciółką do domu. Nie ma to, jak w domu prawda? Może nie mogę nazwać tego mieszkania prawdziwym domem, ale wystarczy, że jest w nim ktoś, kogo znam dosłownie od urodzenia i to mi wystarczy by dane miejsce stało się przytulne i do którego z chęcią wracam.
- Oglądamy jakiś film? - zapytała Marysia przygotowując dla nas kolacje. Marysia uwielbia gotować, jej mąż będzie miał z nią cudownie. Ja, gdybym mogła to jadłabym jakieś gotowce, jednak jako tancerkę obowiązuje mnie dieta, której muszę przestrzegać, może nie jest ona tak rygorystyczna, jak u większości sportowców, ale nie mogę jeść codziennie kfc czy innych fast-foodów. Dlatego Marysia dba o moją dietę, wie co danego dnia jadłam i na jak dużo mogę sobie pozwolić. No i nie da się jej okłamać, kiedyś po cichu przed nią w nocy pojechałam do mc donalda. Zgadnijcie kto czekał na mnie w domu z wałkiem do ciasta? Nigdy nie zapomnę tego dnia a od tamtego czasu nie ukrywam przed nią tego, co jem, można powiedzieć, że jest trochę moim dietetykiem.
- Wiesz co, jak już zaczynam pracę w tej Sparcie to może opowiedziałabyś mi coś o innych klubach i zawodnikach. - spojrzałam na nią i od razu wiedziałam, że się zgodzi. O żużlu mogła rozmawiać godzinami i nie wiem, czy ktoś wie tyle, co ona. Jest moim mistrzem w sprawach żużlowych. Zastanawiało mnie tylko jedno, czy ja dam radę to wszystko znieść.
- No jasne, zaczynajmy-wskoczyła obok mnie na kanapę i zaczęła swoje opowieści. Na samą myśl, że będę musiała słuchać o 8 drużynach zrobiło mi się słabo i chciałam się wycofać, ale było już za późno. Jednak Marysia włożyła całe swoje serce, żeby jak najlepiej opowiedzieć mi o żużlowcach. Każdy klub omawiała osobno, pokazując każdego żużlowca osobno, jak i całą drużynę. Pewne było, że zawodnicy ze Sparty byli najprzystojniejsi. W pewnym momencie jedna osoba zwróciła szczególnie moją uwagę. Był to mężczyzna stojący razem z Maćkiem i jeszcze jednym chłopakiem. Śmiali się, nie trzeba ich znać by wiedzieć, że to najlepsi przyjaciele. Takie rzeczy widać z daleko, wystarczy spojrzeć na mnie i Marysię.
- Marysiu, a ten po lewej obok Maćka to kto? - zapytałam nie pewnie. Wiedziałam, że przyjaciółka od razu stwierdzi, że mi się podoba.
- Ten? To Piotrek Pawlicki, a ten drugi to Przemek. Bracia Dajany, przyjaciółki Iwony. - no tak, dlatego wydali się znajomi. Podobieństwo między nimi a siostrą jakieś jest -Szczerze? Tak samo postrzelony, jak Ty. Pasowalibyście do siebie. - a nie mówiłam? Wielka swatka się znalazła. Gdyby mogła to pracowałaby w jakieś firmie, która łączy ludzie. Czasami za czasów gimnazjum czy liceum jej to wychodziło. Potrafiła rozpoznać czy dwie osoby do siebie pasowały, czy nie. W tym momencie jednak się myliła, po pierwsze powiedziałam sobie zero facetów, po drugie żużlowiec, o co to to nie. Zaśmiałam się głośno prawie oblewając się winem.
- Proszę Cię, żadnych facetów. Ja się skupiam na pracy i pasji, oni tylko ranią. - dopiłam do końca lampkę wina i zaczęłam podnosić się z kanapy.
- Pora spać, młoda damo. Tobie wino uderzyło do głowy a ja muszę rano wstać do pracy. Dziękuje, że pokazałaś mi kto jest kim. Dobranoc.- pocałowałam przyjaciółkę w czubek głowy i udałam się do swojego pokoju. Naszykowałam ubranie na następny dzień, zmyłam makijaż i przed snem spojrzałam na jego zdjęcie. Zuzia i tak dobrze wiesz, że nigdy się nie zakochasz. Po prostu to jeden z tych, którzy Ci się podobają, ale i tak go nie będziesz mieć. Przynajmniej nie w najbliższej przyszłości, nie nadajesz się do związku. Za dużo w życiu wycierpiałaś, żeby znowu pakować się w to gówno. Związek nie wróży w Twoim przypadku niczego dobrego, znając szczęście z facetami skończy się tak jak zawsze. Z tym stwierdzeniem zasnęłam nie mogąc się doczekać co przyniesie jutrzejszy dzień.

Życie o jakim nie marzyłamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz