X

330 37 17
                                    

Leżał tam. Z ziejącym czarną pustką wzrokiem skierowanym ku górze oraz lekko uchylonymi ustami, jakby przed śmiercią zamierzał jeszcze coś powiedzieć. Wokół jego głowy swobodnie utworzyła się kałuża krwi, która zdołała powoli skrzepnąć. Nie był to przyjemny widok dla kogoś o słabym żołądku. A mówiąc o słabym żołądku miało się na myśli Kevina, który na przemian wybuchał niekontrolowanym płaczem i wypluwał ohydną żółć z jamy ustnej, która mu się nagromadzała. Nikt z pracowników nie posiadał w zanadrzu żadnego wiaderka, czy też innego przypominające kubełek ekwipunku, dlatego jeden z nich zaoferował mu swoją czapkę. Stażysta podziękował mu czułym uściskiem oraz chęcią siarczystego pocałunku, lecz podwładny Moriarty'ego w porę się odsunął, ratując się tym samym od posmaku wymiocin na wargach i ewentualnego oskarżenia od strony kolegów, iż jest homoseksualistą. Przecież nim nie był, a raz w tylni, czyli końcowy otwór przewodu pokarmowego nie świadczył, że jest pedałem. No... może dwa czy z trzy razy w ten otwór - przypuszczalnie z siedem.

Uczcili minutą ciszy pamięć swojego szefa. Była ona tylko przerywana odgłosami stażysty, który wetknął głowę w czapkę, a raczej w coś co przypominało czapkę i puszczał pawie. Moran jedynie pokręcił z dezaprobatą głową. Co dziwne, nie skrzyczał Kevina. Nie uderzył go, kiedy odzyskał panowanie nad własnym ciałem. Nie groził mu, że zaraz po oględzinach zwłok zada mu osobiście takie tortury, iż będzie błagać o szybką śmierć. Nic z tych rzeczy. Nie czuł żalu, właściwie niczego nie czuł. Najwidoczniej mimo niezbitego dowodu, który posiadał przed oczami nie potrafił się pogodzić z odejściem Moriarty'ego. Już sobie wyobrażał, że konkurenci Jima, tak samo jak i ci z rządu będą tańczyć na stole lambadę z radości, iż wreszcie kopnął w kalendarz. On w zasadzie też powinien, ponieważ, stawiając czoło faktom, medalowym szefem Moriarty nie był. Mężczyzna likwidował każdego, jeśli miał takową zachciankę, nie przyjmował do wiadomości, czy dana osoba faktycznie na to zasługuje, dlatego też nikt z jego pracowników nie mógł spokojnie zasnąć z obawy, iż szef postanowi się go pozbyć w trakcie snu Nawet i on, jego prawa ręka. 

Nie potrafił zliczyć ile Moriarty wyżywał się na nim, a on pokornie to przyjmował, byleby ten w przypływie chwili nie postanowił skrócić ostatecznie jego życia. Jednak jakby nie było Jim traktował go inaczej niż resztę, a może tak robił przez pryzmat tego, iż nigdy go nie zawiódł? Kto wie, lecz pewnym było, że nawet jego gesty wobec niego świadczyły o czymś odmiennym. Wbrew woli powrócił pamięcią do momentu, kiedy o mało się nie zetknęli wargami, gdyby tylko Kevin im nie przeszkodził...

Wypuścił ze świstem powietrze z płuc i prężnym krokiem ruszył naprzód. Przystanął dopiero obok leżącego Moriarty'ego i odwrócił się z wymalowaną na twarzy powagą oraz stoickim spokojem do zebranych. 

- Kto chciałby powiedzieć parę słów o naszym szefie, zanim zabierzemy ciało?

Przeleciał bacznym spojrzeniem po zgromadzonych. Niektórzy spuścili wzrok, niektórzy beznamiętnie się w niego wpatrywali, a jeszcze niektórzy szeptali coś pomiędzy sobą. Żaden się nie ośmielił wyjść naprzód. Sebastiana ogarnął mimowolny żal, ale nie dał po sobie tego poznać. 

- Ja mogę! - wykrztusił Kevin, wyciągając rękę ku górze, aby Moran go zauważył.

Snajpier zagryzł policzek od środka.

- Ktokolwiek inny? - spytał z lekką dozą prośby.

Stażysta zrobił oburzoną minę. Przepchnął się wkrótce przez mężczyzn i stanął oko w oko z Sebastianem. Dla efektu specjalnie stanął na palcach, aby mieć do niego przybliżony wzrost. Spoglądali na siebie bez słowa. Moran dostrzegł, że stażysta walczy, aby się ponownie nie rozpłakać, ponieważ uznałby to za osobiste przegranie pojedynku. 

The Private Life of Jim Moriarty | PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz