1. welcome to the jungle

901 40 5
                                    

Po raz ostatni obejrzałam się za siebie.
Koniec ze starym życiem. Nigdy więcej przykrych wspomnień. Liczy się to co tu i teraz.

Przyspieszyłam kroku i już po chwili byłam na ulicy. Nie było specjalnie dużego ruchu jak na Nowy Jork nocą, ale nie narzekam. Co jakiś czas przyjeżdżał samochód, lub żółta taksówka charakterystyczna dla tego miasta. Udałam się na stację kolejową, gdzie chciałam rozpocząć swoją podróż do... Właśnie, dokąd? Tego nie wiem. Ale jedno jest pewne - jak najdalej stąd.

Kosztami się nie przejmowałam, ponieważ oszczędzałam już od bardzo dawna i miałam co nieco w portfelu, a przynajmniej tyle, by móc kupić bilet oraz coś do zjedzenia.

Po jakichś piętnastu minutach wędrówki dotarłam do celu, od razu kierując się do okienka, w którym siedziała widocznie zmęczona starsza kobieta. Kiedy mnie zauważyła od razu na jej twarz wpłynął grymas i niezadowolenie, zapewne spowodowane faktem, że musi ruszyć swoje cztery litery, albo chociażby coś powiedzieć.
Szybko przeleciałam wzrokiem po rozkładzie jazdy pociągów.

Los Angeles. Brzmi zachęcająco. W końcu to miasto wiecznej zabawy, prawda? Może być ciekawie.

Szybko zapłaciłam za bilet i postanowiłam poszukać miejsca gdzie mogłabym poczekać na pociąg, który powinien być tu za pół godziny. Rozejżałam się dookoła.

Ściana zapełniona różnorodnym grafitti.
Śpiący bezdomny pod dziurawy kocem.
Wszędzie walające się butelki oraz puszki.

Cóż, miejsce nie było najmilsze, ale co zrobić...

Po czterdziestu minutach, z małym opóźnieniem, nadjechał pociąg i zatrzymał się z głośnym piskiem.
Wsiadłam do pojazdu i zajęłam pierwsze lepsze miejsce pod oknem. Wyciągnęłam walkmana razem ze słuchawkami. Już po chwili mogłam usłyszeć dźwięki jednej z moich ulubionych piosenek.
Po paru minutach pociąg zaczął mozolnie ruszać, a do mojego wagonu wszedł mężczyzna sprawdzający bilety. Pokazawszy mu mój, zwróciłam głowę w stronę okna patrząc na mijający krajobraz.
Byłam bardzo zmęczona, bo dochodziła już druga nad ranem, a przez ostatnie dwie doby nie mogłam zmrużyć oka. Rytmiczne uderzanie kół jeszcze bardziej mnie usypiało.
Nawet nie zauważyłam kiedy odpłynęłam.

Obudziłam się kiedy zaczęło już świtać. Uchyliłam oczy i zauważyłam młodą kobietę z małą dziewczynką na kolanach. Uśmiechnęłam się pod nosem na ten widok.

- Przepraszam. - zaczęłam, czym zwróciłam na siebie łagodny wzrok kobiety - Wie może pani za ile będziemy w Los Angeles?

- Za około dwie godziny. - posłała mi przyjazny uśmiech.

- Dziękuję. - odpowiedziałam tym samym.

To chwilę sobie poczekam.

Nareszcie pociąg przyjechał na stację w LA, gdzie wysiadłam przy okazji żegnając się z miłą panią i jej córką. Gdy tylko postawiłam nogę na ziemi poczułam nagły przepływ radości w całym moim ciele.
Wolność. Wreszcie mi się udało. Po czterech latach spędzonych na terenie tego cholernego ośrodka dla dzieci, które straciły najbliższych i dach nad głową, mogłam być wolna. W sumie mogłabym poczekać jeszcze rok i osiągnęłabym pełnoletność, ale po co czekać, skoro można coś zrobić już teraz?

Rozejżałam się dookoła. Wysokie palmy lekko kołyszące się na ciepłym wietrze, zadbane rabatki przeróżnych kwiatów rozłożone po chodnikach, ruchliwe ulice, spieszący się ludzie. Głównie to właśnie widziałam. Mimo wszystko cieszyłam się jak mała dziewczynka, która dostała upragnionego misia.
Właśnie teraz dostałam od losu szansę na zmianę wszystkiego, zaczynając od miasta, w którym wszystko się zaczęło, przez ludzi, kończąc na ogólnym otoczeniu. Pytanie tylko, czy wykorzystam ją dobrze i odpowiedzialnie? Tego nie wiem, ale chyba zaryzykuję i to sprawdzę.

Don't You Cry Tonight || Rewolwery i GerberyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz