7. so tell me

572 29 12
                                    


Obudziłam się następnego dnia o ósmej. Cóż, długo to ja nie pospałam, biorąc pod uwagę fakt, że wróciłam po wschodzie słońca.
Trudno się mówi.
Wstałam z łóżka, które pomimo wszystko było naprawdę wygodne. Wzięłam świeżą bieliznę z szuflady i udałam się do łazienki. Zrzuciłam z siebie wczorajsze ubranie i weszłam pod prysznic. Odkręciłam wodę i wtarłam w siebie żel pod prysznic któregoś z chłopców. Wciąż nie kupiłam nic swojego, więc zaczęłam planować wyprawę na zakupy.

O ile wciąż będzie dane ci tu mieszkać idiotko.

Po jakichś piętnastu minutach wyszłam z łazienki w pełni odświeżona i ubrana w nowe ubrania.
Zeszłam po schodach i rozejrzałam się. Steven leżał w tym samym miejscu co wczoraj, Izzy spał oparty pod ścianą, Hudson miał głowę na jego kolanach, a po jego policzku spływała ślina. Nie widziałam McKagana i Axla. Co do tego drugiego nie byłam nawet zdziwiona.

Westchnęłam głęboko i ruszyłam do kuchni. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to nasza blond żyrafa leżącą na środku podłogi tuląc Nightraina i mamrocząc przez sen jaka to Madonna nie jest seksowna. Resztę szczegółów wam oszczędzę.

Ominęłam go i dostałam się do butelki wody stojącej na blacie przy zlewie. Wzięłam kilka łyków i postanowiłam być na tyle dobra by naszykować im wodę oraz tabletki, aby choć trochę zapobiec tych tortur. Zarówno ich, jak i moich. Uwierzcie mi, wysłuchiwanie tego, jak bardzo jest im źle, oraz ich jęczenia nie należy do moich ulubionych zajęć. Wiem to nawet po kilku dniach. Oni imprezują dzień w dzień...

Naszykowałam pięć szklanek z wodą i ustawiłam w rządku na stole, kładąc przy każdej po dwie tabletki przeciwbólowe. Następnie wróciłam się do swojego pokoju, a to, a raczej kogo tam zobaczyłam spowodowało u mnie niemały szok.

Na moim łóżku siedział Rose i trzymał w ręku zdjęcie. Zdjęcie mojej rodziny. Gwałtownie do niego podbiegłam i wyrwałam zdjęcie. Podniósł na mnie swoje zielone oczy. Ku mojemu zdziwieniu nie było tam ani kpiny, ani zdenerwowania lub nienawiści. Był tam czysty ból, a może i, współczucie?
Patrzyliśmy sobie w oczy parę dobrych chwil, do czasu aż moje nie zaszły łzami.
Chłopak wstał i delikatnie, jakby nieśmiało, mnie przytulił. Znieruchomiałam. On mnie przytulił. Po tym jak go okłamałam.
Oddałam niepewnie jego gest.
Staliśmy tak poprostu myśląc. Nad czym? Nie wiem. Może nad tym słynnym pytaniem: "Co by było gdyby...?".

- Przepraszam. - szepnęłam po chwili.

-Przepraszam. - odpowiedział tym samym i odsunął się lekko ode mnie. Załapał mnie za ramiona i poprostu patrzył mi w oczy. - Rey, proszę cię powiedz mi prawdę. Opowiedz mi o sobie.

Zawachałam się, ale po dłuższym zastanowieniu wzięłam głęboki oddech i kiwnęłam głową zgadzając się.

- Więc... - zaczęłam siadając na łóżku, co powtórzył po mnie rudowłosy. - To było siedem lat temu. Dzień jak każdy inny. Mój tata z moją młodszą siostrą pojechali na zakupy. W sklepie jakiś mężczyzna zaczął strzelać do ludzi. - w moich oczach zaczęły zbierać się co raz to nowe łzy. - Tatę trafił prosto w serce. Zginął na miejscu. Na oczach mojej siostry. Ją natomiast sekundy później trafił w głowę i nogę. Za pierwszym strzałem osłonił ją tata próbując ją uratować. Zabrali ją do szpitala, ale nie miała praktycznie żadnych szans na przeżycie. Zmarła jeszcze tego samego dnia. Została mi wtedy tylko mama. Ale nie na długo. Dwa dni później popełniła samobójstwo zostawiając mnie zupełnie samą. - już nie hamowałam łez i pozwalałam im swobodnie płynąć po mojej twarzy. - Kochała tatę tak mocno... Ja i siostra byłyśmy jej promyczkami na tym ponurym świecie. Zawsze nas tak nazywała. Do dziś nie rozumiem czemu mnie zostawiła...

Don't You Cry Tonight || Rewolwery i GerberyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz