2. troubadour

694 33 52
                                    

Po tym jak rudowłosy pomógł mi dostać się do klubu, oraz po naszej krótkiej wymianie zdań przy wejściu postanowiliśmy udać się do baru i opić nasze poznanie.

Usiedliśmy na wysokich krzesłach, a Axl przywołał barmankę. W oczy rzucił mi się jej strój.
Krótki, skórzany top, zakrywający stosunkowo niewielką część jej ciała. Do tego pasujące, również skórzane spodnie z wiązaniami po bokach.
Jej długie czarne włosy były spięte w wysokiego kucyka, a ręce zdobiły srebrne bransolety skompletowane z kolczykami oraz naszyjnikiem.
Chłopak zamówił nam dwa drinki skutecznie przy tym spławiając przystawiającą się do niego kobietę i obrócił się w moją stronę.

- A więc co cię sprowadza do tego posranego miasta?- zapytał, a ja nie dokońca wiedziałam co mu odpowiedzieć. Mówić prawdę czy brnąć w kłamstwo?

- Tak więc... - zawachałam się przy odpowiedzi - Przyjechałam do... Rodzice mnie wyrzucili z domu i nie miałam się gdzie podziać, więc wsiadłam w pierwszy lepszy pociąg i... i tak oto jestem. - posłałam mu lekki uśmiech.

- Rozumiem. - uwierzył. Może nie jestem aż tak tragiczną aktorką za jaką wszyscy mnie mają. - W takim razie zgaduję, że nie masz się gdzie podziać?

- No, można tak powiedzieć.

- Wiesz, o ile chłopaki się zgodzą t... - przerwałam mu.

- Chłopaki?

- Tak, moi przyjaciele.

- Oo, na to bym nie wpadła! Jesteś rudy i masz przyjaciół? To nieźle.

- Bardzo śmieszne. - zakpił, ale mimo wszystko się uśmiechnął. - Wracając do tematu. Jeśli chłopaki się zgodzą to może mogłabyś z nami zamieszkać. Przynajmniej na jakiś czas, dopóki nie znajdziesz nic lepszego.

- Kurde szybki jesteś. Znamy się dopiero jakieś dwadzieścia minut, a ty już proponujesz mi wspólne mieszkanie. Kiedy ślub?
Chłopak zasmiał się melodyjnie.

- Oj daj spokój. Jakoś nie przypuszczam, żebyś była niebezpiecznym seryjnym mordercą. - wywrócił oczami - A nawet jeśli, to tymi chudymi rączkami nic nie zdziałasz skarbie. - przewróciłam oczami.

- Masz rację, nie jestem. - odpowiedziałam ignorując jego zniewagę dla moich rąk. - Ale o jeśli to ty nim jesteś?

- Zaryzykuj i się przekonaj. Tak czy inaczej, chcesz poznać resztę bandy?

- Jeśli są tacy jak ty, to z chęcią.

- Oj bo się zarumienię.

Wypiliśmy nasze drinki (co prawda ja wypiłam kilka łyków, a resztę zostawiłam) i ruszyliśmy w stronę stolików, przepychając się przez spocone ciała ocierających się o siebie ludzi.
Wreszcie doszliśmy do w miarę oddalonej od reszty kanapy ze stołem po środku, przy którym siedziała trójka chłopaków: mulat z cholernie dużą ilością kręconych włosów, blondyn z długą szyją i innymi kończynami oraz szatyn oparty o ścianę. Wszyscy palili papierosy.

- Kurwa Axl gdzie ty się znowu szlaja... - zaczął agresywnie blondyn, ale gdy mnie zobaczył od razu przerwał. - Uuu a kim jest ta ślicznotka?

-To jest Rey. - powiedział rudy jednocześnie na mnie zerkając - Rey to są moi przyjaciele. Ten przy ścianie to Izzy, obok Duff, a ten podpalany to Slash.

- Aha? - oburzył się mulat, a jego mina mnie rozbawiła. - Zamknij się trupie. - burknął.

Cała trójka mi pomachała, co oczywiście odwzjemniłam.

- Jest jeszcze Ste... - znowu zabrał głos zielonooki, ale natychmiastowo mu przerwano.

- EJ CHŁOPAKI! PATRZCIE! MAM JACKA! - wrzasnął kolejny blondyn z burzą włosów na głowie wyglądający jakby chwilę temu miał go porazić prąd. Brakowało tylko dymku unoszącego się nad jego głową.

Don't You Cry Tonight || Rewolwery i GerberyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz