Witaj w dżungli Rey...
Od tamtego wieczoru cały czas chodzi mi to po głowie. Nie powiem, trochę się przestraszyłam, ale dzięki temu zdarzeniu dotarło do mnie że faktycznie muszę na siebie uważać. Między innymi nie zostawiać swojego napoju sam na sam z obcą mi osobą.
Jeżeli chodzi o Axla, to obawiam się moich uczuć co do niego.
Boję się za bardzo przywiązać, ale też tak bardzo chcę żeby był przy mnie. Boję się, że już za późno i znów coś się wydarzy, a ja zostanę sama.A jeżeli już jesteśmy przy nim - nie odstepuje mnie na krok. Naprawdę. Chyba faktycznie się o mnie boi. Z resztą, nie tylko on. Slash tak samo tylko, że o Judy.
Z kolei, jak już jesteśmy przy nich, faktycznie mają się ku sobie. Aż dziwne, że jeszcze nie są razem.Aktualnie chodzimy sobie razem z dziewczyną po Sunset. Ostatnio jest dość pochmurno, a jak się trafiła chwila przejaśnienia, to aż żal nie skorzystać. A poza tym, udało nam się wyrwać z nadopiekuńczych sideł chłopców.
Palmami kołysał lekki wiaterek, a ulice zdobiły pojedyncze kałuże pozostałe po wczorajszym deszczu. Pomimo gorszej pogody, LA wciąż nie traciło swoich uroków.
- Rey? Mogę cię o coś zapytać?
- Jasne. - posłałam jej uśmiech.
- Jest taki jeden chłopak...
-Taki jeden? A może mulat, o nazwisku Hudson. Saul Hudson? Hmm... Judy Hudson. Brzmi nieźle. - dziewczyna udając urażoną szturchnęła mnie w ramię, ale jednak widziałam ten uśmieszek pod nosem. - Dobra, dobra. Kontynuuj.
- W takim razie jest taki jeden Saul Hudson i... chyba na pewno mi się podoba. - cóż nie wzruszyłaś mnie. - Eee, co jest? Nie jesteś zdziwiona?
- Nie rozśmieszaj mnie kochana, tylko ślepy by nie zauważył tych waszych maślanych oczek, a głuchy słodkich słówek. Z kilometra widać że się macie ku sobie.
- W sensie, że ja mu też? - spytała pełna nadzieji.
- A jak myślisz? Jasne, że tak głupolku!
- Poważnie?! - wykrzyknęła, a ja wywróciłam oczami. - Nie rób tak, bo ty sama nie jesteś święta. Pan Rose też nie jest Ci taki obojętny, co?
- Axl? Proszę cię... Relacje czysto przyjacielskie. Chyba.
- Chyba? No chyba nie! Lecisz na niego, a on na ciebie! Renee Rose... Nieee, Judy Hudson jest lepsze, ale ujdzie!
- Proszę cię, przestań. Nie wydaje mi się żeby patrzył na mnie jak na kandydatkę na dziewczynę... A poza tym, ma tyle piękności wokół siebie, że niby czemu miałby spojrzeć na mnie?
- Czyli nie zaprzeczysz, że ci się podoba! Ha, wiedziałam! A co do tych 'piękności' to nic poza kilogramową tapetą i sztucznymi cyckami nie mają. Zwykłe dziwki, z botoksem zamiast mózgu. - prychnęła. - Więc nawet mi się nie próbuj do nich porównywać.
- Chyba masz rację... Ale wątpię żeby coś z tego wyszło.
- Wyjdzie, mówię Ci! Ja to czuję! A teraz, proponuję wracać do domu, bo coś mi się zdaje, że te chmury nie wróżą nic dobrego. - wskazała na niebo.
≈
My jak to my - oczywiście nie zdążyłyśmy uciec przed deszczem. A właściwie burzą.
Właśnie dochodzimy do Hell'a przemoczone do suchej nitki. Będziemy chore jak nic.- Tu jesteście! - tuż po przekroczeniu terenu posesji usłyszałyśmy głos Duffa. - Slash z Axlem zaczęli się już denerwować, a Steven znowu się zjarał i już chciał ogarniać psy tropiące, na szczęście Iz schował telefon. Histeryk. Ej, chłopaki, wróci... - nie dokończył, gdyż został staranowamy przez wiadomo kogo.
CZYTASZ
Don't You Cry Tonight || Rewolwery i Gerbery
FanfictionMamy rok 1985. Na ulicach Los Angeles rozbrzmiewa muzyka. Dziesiątki zespołów próbują się wybić i zdobyć sławę. Wśród nich są oni, Guns N' Roses. Zagubiona w Mieście Aniołów Rey wpada na jednego z członków zespołu. Co przyniesie ta znajomość? ••••••...