Moim oczom ukazał się... Dom? Nie. To była ledwo stojąca budowla, która w każdej chwili mogła runąć w dół.
Na werandzie walały się dziesiątki, a nawet setki puszek oraz butelek. Nad drzwiami wisiał sporej wielkości napis 'Hell House' namalowany czerwoną farbą na jakimś starym kawałku materiału, z czego słowo 'House' było ledwo do przeczytania. Jakim cudem nikt jeszcze nie przeznaczył tego domu do zburzenia?- To żart? - zapytałam chłopaków.
- Nie, ale nie martw się, w środku jest nieco lepiej. - odpowiedział Duff i wraz z pozostałą dwójkom ruszyli do wejścia tego czegoś. - Idziesz, czy nie?
Kiwnęłam sama do siebie głową i poszłam w ich ślady.
Ci gdyby nigdy nic, bez otwierania zamka kluczem, weszli do środka i zrzucili nakrycia w postaci skórzanych lub jeansowych kurtek. Bardzo mnie przy tym zaskakując, odwiesili je starannie na drewniany wieszak stojący pod ścianą. Otrzepali je wręcz z kurzu.
Slash i Axl walnęli się na zieloną, skórzaną kanapę, a Duff usiadł na podrapany fotel w tym samym kolorze i przerzucił swoje długie nogi przez podłokietnik.- Nigdy nie zamykacie drzwi?
- W zasadzie to nie. Każdy z nas łazi własnymi drogami i musielibyśmy mieć pięć kluczy, które zapewne po dwóch godzinach i tak by gdzieś przepadły. A poza tym nie ma tu nic cennego poza instrumentami i telewizorem za dwadzieścia dolarów, który i tak ledwo działa. - wyjaśnił zielonooki i poklepał urządzenie. - I tak mało kto odważy się tu wejść.
- Okej. Czyli to jest Hell House? Wasz dom, a raczej coś go przypominającego?
- Dokładnie. - mruknął mulat i wyjął zza kanapy akustyka, zaczynając na nim brzdąkać nieznaną mi melodię.
- Jesteście muzykami? - dociekałam.
- To przesłuchanie? - parsknął Duff. - Ta. Mamy nawet zespół - wyszczerzył się, a inni mu zawtórowali. Do całej sceny brakowało mi już tylko kreskówkowego błysku na zębach i tego charakterystycznego ding.
- Naprawdę? - wytrzeszczyłam oczy.
- Tak. - odpowiedział cały czas uśmiechnięty Axl. - Świat jeszcze o tym nie wie, ale Guns N' Roses przejdzie do historii. Gwarantuje ci to.
- Guns N' Roses?
- Tak nazwaliśmy zespół.
- Oryginalnie. Podoba mi się. - uśmiechnęłam się w ich stronę. - Niech zgadnę... Slash. Ty grasz na gitarze.
- No, a jakby inaczej. - zaśmiał się czarnowłosy.
- Duff?
- Bas. Izzy rytmiczna.
- Hmm... A kto śpiewa? Adler? - spytałam, a w całym pomieszczeniu zabrzmiały donośne śmiechy całej trójki. - No to kto?
- Steven gra na perkusji. Axl śpiewa. - wyjaśnił mi Duff, a Slash mało co z rozbawienia nie spadł z kanapy.
W sumie to się zdziwiłam. Rose śpiewa?- Nie wierzę. To rude umie śpiewać?
- Noo, i to całkiem nieźle. - oznajmił Saul cały czas się rechocząc.
- Uaa, to na to bym chyba nie wpadła.
- Dzięki Rey. Też cię kocham. - rzucił sarkazmem Axl.
- Oj, no nie obrażaj się. Po prostu nie wyglądasz. Wiesz co? Może jak mi coś zaśpiewasz to będzie mi łatwiej to pojąć.
- Z chęcią, ale nie dziś. Chodź pokażę ci twój pokój. - powiedział chłopak zmieniając temat i wstał, udając się w stronę... Schodów? Tak, to chyba to. Ruszyłam za nim. Postawiłam stopę na pierwszym stopniu. Nic. Jeszcze się nie zawaliło, to dobry znak. Drugi i trzeci schodek - też nic. Czwarty to samo. Piąty wydał przeraźliwe skrzypnięcie. Zacisnęłam oczy.
Ja jestem za młoda żeby umierać.
Wreszcie doszłam na piętro, a chłopak wskazał mi drzwi na prawo.
CZYTASZ
Don't You Cry Tonight || Rewolwery i Gerbery
ФанфикMamy rok 1985. Na ulicach Los Angeles rozbrzmiewa muzyka. Dziesiątki zespołów próbują się wybić i zdobyć sławę. Wśród nich są oni, Guns N' Roses. Zagubiona w Mieście Aniołów Rey wpada na jednego z członków zespołu. Co przyniesie ta znajomość? ••••••...