Rozdział 11- Poród ?!

460 27 17
                                    

Rozdział ten zawiera liczne wulgaryzmy. Za zniszczoną psychikę nie odpowiadam.

××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××

Kilku dniowy pobyt na Cybertronie, przedłużył się z powodu, że ja jako femme w ciąży nie mogę podróżować mostem kosmicznym, jakim kolwiek mostem. Za niedługo termin. Ratchet mnie pilnuje cały czas, pomaga chodzić. Ja nawet zbytnio nie odczuwam ciąży. Nie wliczając bólów krzyża i tych małych słodkich kopnięć. Dowiedziałam się, że to ciąża bliźniacza. Płci nie wiadomo, bo maluchy są tak ułożone, że nie można tego sprawdzić. Ja przeczuwam, że będą dwie femme, Ratchet że dwójka mechów, a reszta że mech i femme. Unikam matki jak tylko mogę. Zaraz by mi jak dziecko trzymać pokazywała. Bez powodu w szpitalu nie byłam położną. Aż tak strasznie nie wyglądam jako botka w ciąży. Brzuch duży już widać, noszę pelerynę cały czas mi zimno. Drugie kurwa Nemezis. Piździ jak nie wiem co. Siedzę w swoim ogrodzie, mojej oazie spokoju. Moim małym raju. W miejscu gdzie nic mnie nie skrzywdzi. Leżę na leżaku wiszącym i czytam książkę. Maluszki znów kopią, urocze uczucie ale czasem bolesne. Staram się ignorować kłótnię rodziców,że ich cały zamek słyszy. Dla mnie to stres, a dla innych ból audioreceptorów. Sam Ratchet powiedział, że mój tata jest bardzo miłym Decepticonem. Jękłam po raz kolejny dzisiejszego dnia. Nie z powodu ciąży, a z ich krzyków. Wstałam lekko zdenerwowana z mojego miejsca odpoczynku i ruszyłam do miejsca kłótni rodziców. Gdy weszłam do sali tronowej zobaczyłam matkę siedzącą na tronie z zdenerwowaną miną i tatę przy oknie.

-Możecie mi powiedzieć, dlaczego krzyczycie ?- zapytałm.- Dobrze wiecie, że wasze krzyki mi szkodzą.

-Niech ci matka powie, mi przez przetwornik to nie przejdzie !-prawie krzyknął.

-Matko ?- skierowałam w jej stronę głowę.

- Splamiłaś honor rodziny, mając dzieci ze zwykłym medykiem.- powiedziała z nieznanym dla mnie błyskiem w optykach.-Pozbądź się tych dzieci, oddaj je i powiedz, że nie przeżyły narodzin oraz zostaniesz wybranką Megatrona.

-Co !-rykłam.- Oczalałaś ! Nigdy tego nie zrobię ! Nie oddam swoich dzieci !

- Kochanie to dla twojego dobra, dzieci pół królewskie nie mają prawa do tronu.- posłała mi uśmiech.

-Tak ? To ja też nie mam prawa do tronu !-krzyknęłam.

-Niby dlaczego, tak twierdzisz ?-uniosła głos.

-Tata jest tylko założycielem Kaonu, czyli zwyczajnym mechem.- a kącik ust taty podniósł się do góry.

- Ale został koronowany przez Primusa i jego energon stał się królewski !- rozeźlona uderzyła swoim berłem o podłogę.

- Ała !-zawyłam i złapałam się za brzuch, nie nie teraz kiedy Ratchet'a nie ma w zamku.
- Aaa...!

- Lu słoneczko co się dzieje ?- podbiega do mnie tata.

-To chyba już......- łkam z bólu.

Tata wzioł mnie na ręce i puścił się biegiem do skrzydła medycznego. Starałam się nie krzyczeć, ale za to głośno płakałam. Nie chciałm stracić dzieci. Berło matki jest słabsze niż moje cybertrońskie, ale potrafi wyrządzić krzywdę. Fala od uderzenia nim o ziemię spowodowała, że przeze mnie przeszedł lekki prąd. Po chwili tata położył mnie na łóżku szpitalnym i zajeli się mną lekarze. Zaczęło się. Zaczęłam rodzić. Wyłam i płakałam z bólu. Podali mi nawet lek w krzyż.

* 12 godzin później*

W końcu urodziłam. Byłam bardzo zmęczona. Optyki mi się zamykały, ale chciałam zobaczyć moje maleństawa. Jednak nie dane mi było. Osłabłam, prosili bym nie zamykała optyk. Usłyszałam pisk maszyny zanim zamknęłam oczy. Ciemność.

* Kaion*

Czekam na jakiekolwiek informacje. Ratchet będzie dopiero za cztery godziny. Od 12 godzin słyszałem krzyki mojej córeczkę. W pewnym momencie krzyk ustał. Po 10 minutach wyszły dwie pielęgniarki, obie niosły dzieci mojej Lu.

-Dwie piękne i zdrowe femme.- powiedziała jedna i podała mi jedną z nich.

- Są identyczne, więc starsza ma biało-granatowy kocyk, a młodsza biało-pomarańczowy.- powiedziała druga.

- A co z Luną ?- zapytałem oddając iskrzątko pielęgniarce.

- Osłabłą i jej iskra wolno bije, w pewnym sęsie walczy o życie.- powiedziała smutno Diamond.

-Ale proszę się królu nie martwić jest w dobrych rękach.- odezwała się Laimond.

- Dobrze,imiona wybiorą im rodzice.- posłałem im lekki uśmiech i poszedłem do stajni.

Sprawdzałem we wszystkich stajniach czy predacony są w swoich boksach. Będąc w stajni predaconów królewskich,zobaczyłem że Sophie ma dwójkę młodych. Czyli ta dwójka będzie należeć do dziewczynek Lu.

~ShadowWolfLuna

Księżniczka Cybertronu. [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz