Rozdział II

6.5K 412 58
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Alex



Poniedziałek. Na samą myśl, że spotkanie Matta było rzeczą nieuniknioną, robiło mi się słabo. Czy zacznie ignorować mnie do tego stopnia, że stanę się tak samo ponury i uszczypliwy? Przerażało mnie spotkanie z jego wzrokiem, chłodnym i wrogim.

Z początku nie wierzyłem i nie opuszczało mnie przekonanie, że po prostu wpadł mu do głowy jakiś głupi żart. Nie chciałem nawet dopuścić tego do świadomości, a zaakceptowanie takiego stanu rzeczy było nie lada wyzwaniem. To stało się tak nagle...

Czy już naprawdę nie będę mógł zamienić z nim ani jednego słowa? Był dla mnie podporą w każdej ciężkiej sytuacji, zawsze mogłem liczyć na jego pomoc. Był dla mnie jak starszy brat, zawsze racjonalnie podchodził do moich durnych pomysłów. Gdy zaszła taka potrzeba, nie szczędził w słowach i otwarcie mnie krytykował. A teraz te opiekuńcze dłonie postanowiły zostawić mnie całkiem samego.



Profesor stukał obcasami, stawiając przede mną zdecydowane kroki. Stanąłem przed salą wykładową i starałem się przyjąć obojętny wyraz twarzy. Przymknąwszy powieki, wziąłem głęboki wdech, w duchu modląc się, żebym zemdlał. Wtedy ktoś musiałby udzielić mi pierwszej pomocy, zawieźć do domu, ewentualnie zabrałaby mnie karetka i mógłbym odłożyć ten cały przeklęty dzień na później...

Żadna z tych rzeczy jednak się nie wydarzyła. Musiałem wejść.

Rozproszyliśmy się po sali i zajęliśmy najdogodniejsze dla nas miejsca. Zdecydowałem, że tym razem dobrze mi będzie gdzieś z tyłu.

– Co tak daleko? – spytała Lucy.

– Tu będzie spokój.

– A, bo niby na dole to wielki hałas? – prychnęła, kręcąc głową.

– Nie musisz ze mną siedzieć. – Zatrzymałem się, a jej wyraz twarzy momentalnie się zmienił.

– Nie denerwuj się. – Podrapała mnie po ramieniu. – Przecież miejsce nie robi mi różnicy.

Gdy tylko usiedliśmy, oczy mimowolnie powędrowały w znanym im kierunku. Czy on się uśmiechał? Nie. On się nawet śmiał. W dodatku rozmawiał z Molly. Przecież to do cholery JA go zawsze rozśmieszałem. Tylko przy MNIE potrafił się tak wyluzować i nabijać z głupich rzeczy.

Przekląłem tę dwójkę w myślach.

JA! Nie żadna Molly...

Zaraz, zaraz. Zdecydowanie nie powinienem się unosić. Tak, właśnie. Będę siedział spokojnie z Lucy i tak jak zawsze będę prawił jej komplementy i będę zachowywać się tak jak zawsze.

Przyjaciel [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz