Rozdział IV

5.5K 408 42
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Matt

Dwa dni później



– Jeśli myślisz, że tego nie widzę, to się mylisz – odparłem, wchodząc do pokoju. – Mieliśmy zapomnieć, ale ty chyba nie potrafisz, co?

– Nie wiem, o co ci chodzi – rzucił pośpiesznie, rozkładając na podłodze piwo.

Usiadłem naprzeciw, wwiercając w niego wzrok. Chciałbym powiedzieć, że mnie denerwował, lecz było wręcz przeciwnie. Chciałem więcej.

– Podniecasz mnie, gdy tak patrzysz – stwierdził melodyjnym głosem.

Szkoda tylko, że jego słowa nie miały pokrycia.

– Mówiłem ci już coś o tym droczeniu się, nie? – Uklepałem poduszki na łóżku. – Co do Lucy...

– A więc to o nią chodzi.

– Nie powinieneś już tego pić.

Wskazałem na piwo. Rzucił mi tylko pobłażliwe spojrzenie.

– Widzę, jak się powstrzymujesz w moim towarzystwie. – Podał mi chrupki, które zaraz wsypałem do miski. – Kiedy tylko cię dotknie, sprawdzasz moją reakcję, czekasz, co zrobię i powiem. Czuję się z tym niekomfortowo.

– Matt... Nie chcę cię zranić. – Wziął solidny łyk piwa.

– Ale chyba nie tak się umawialiśmy.

Znacznie się do mnie przybliżył.

– No tak. Wypominasz mi to z Lucy, ale kto przez pół dnia nie zgadzał się, żebym u niego nocował?

– Co ja z tobą mam... – westchnąłem.

Oglądaliśmy jakiś horror najniższej klasy. Z twarzy Alexa nie schodził uśmieszek, który czasem stawał się cichym śmiechem.

W pewnym momencie oparł głowę o moje ramię, i jak gdyby nigdy nic, smacznie zajadał popcorn.

– No dobra. – Westchnąłem. – Skoro nie potrafisz zapomnieć, to chociaż przestrzegaj tego, co ci wtedy powiedziałem.

– A co mi powiedziałeś? – Leniwie podniósł na mnie wzrok.

– Że nie możesz być tak blisko – niemal wysyczałem przez zaciśnięte zęby.

– Tak? Jakoś nie mogę sobie przypomnieć – odparł lekko, po czym wrócił do oglądania filmu.

– Alex!

– Tak, tak – wymamrotał, odsuwając się.

– Jutro nie usprawiedliwiaj się alkoholem.

– A dlaczego by nie? Przecież nie jestem w pełni świadom tego, co robię.

Walczyliśmy właśnie na spojrzenia, gdy ekran zrobił się ciemniejszy. W końcu.

– A teraz marsz do swojego pokoju. – Wyłączyłem telewizor, zapalając światło.

– Ale...

– Nie! Jeśli dalej tak pójdzie, to mogę zrobić coś, czego będziemy obaj żałować. No już, jazda.

– Jestem tak słaby, że musisz mi pomóc. – Uśmiechnął się głupawo.

– W niczym nie będę ci pomagać.

– Maaatt...

***

Alex



– Przyjaciel jest w potrzebie, a ty co?

Udawałem, co było ewidentne, bo zdolności aktorskie to raczej miałem słabe. Wcale nie byłem na tyle pijany. Ale to pozwalało mi na pewne rzeczy.

Prawie wyznał mi miłość. Nigdy nie spodziewałem się, że ktoś taki jak Matt może kogokolwiek pokochać. W dodatku mnie... mężczyznę! To było takie dziwne, takie nowe, odświeżające. Z tymi nowymi emocjami czułem się, jakbym odkrywał świat i jego piękno na nowo.

Na początku ogarnął mnie lekki strach, a zarazem złość. Wydawało mi się, że lepiej by było, gdyby nie powiedział żadnej z tych rzeczy, ale po chwili postawiłem się na jego miejscu, a moje ego zostało lekko połechtane faktem, że podobam się Mattowi. Nie chciałem, żeby to się skończyło.

Kiedy postanowiliśmy, że najlepiej będzie, gdy uznamy, że Matt nie wyjawił swoich uczuć, pojawiły się te głupie zakazy. Nie podobało mi się to. Lubiłem go dotykać i z taką samą przyjemnością odbierałem jego gesty. I co ze strachem wówczas stwierdziłem, lubiłem to nawet bardziej, niż kiedy robiła to Lucy.

Ciągłe dreszcze i ciepło, kiedy Matt był tak blisko. Z Lucy nie czułem niczego podobnego. Ta nieustanna chęć dotykania go, którą wzmacniały te durne zakazy. Z Lucy tak nie miałem.

Nie zastanawiałam się nad tym głęboko. Nie myślałem, co powinienem, a co nie. W przeciwieństwie do Matta robiłem to, co chciałem. On był nad wyraz ostrożny, czym poniekąd sprawiał mi przykrość. Odsuwał mnie od siebie i patrzył karcąco, tak jakby się mnie brzydził. A przecież powinno być na odwrót...

– I jeszcze jedno... – wymruczałem wprost do ucha, gdy schylał się, by założyć moją rękę na swoje ramię. – Boję się sam spać w tak wielkim domu.

Zaśmialiśmy się sztucznie, wymieniając spojrzenia. Oczywiście, że mi nie wierzył.

– Nie ma mowy.

– Masz duże łóżko, więc w czym problem?

Podeszliśmy do wspomnianego mebla.

– Masz rację – powiedział tak łagodnie i zmysłowo, że serce zrobiło przewrót.

Upuścił mnie na puchatą pościel, a za chwilę pochylił się nade mną.

– Takim prowokowaniem możesz zrobić sobie krzywdę – wyszeptał w moje usta.

Nie byłem w stanie niczego z siebie wykrztusić. Czułem tyle emocji naraz. Z nadzieją i drżącymi rękoma czekałem co zrobi. Nadzieją na co? Samemu przed sobą trudno było mi się przyznać. Czułem wstyd.

Ujął moje dłonie i przycisnął do łóżka tuż nad głową. Był tak niesamowicie blisko, niemal stykaliśmy się nosami. Wystarczył tylko lekki ruch, minimalny i...

– Nie miałbym nic przeciwko. Ciekawie byłoby spróbować.

Nie wierzę, że to powiedziałem.

Przyjaciel [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz