Ten lot, kolejne metry, z każdą setną sekundy bliżej celu. Teraz czy kilka, czy kilkanaście lat temu, cele te same. Lecieć, lecieć jak najdalej, wygrać, cieszyć się lotem.
Pierwszy raz... Kiedy skoczyłem za punkt konstrukcyjny Wielkiej Krokwi, Pierwszy raz, gdy wygrałem na tym samym obiekcie, parę konkursów później pierwszy triumf za granicą, następnie na mamucie, jako samodzielny lider. Pierwszy raz, kiedy zwyciężyłem na Mistrzostwach Świata, potem podwójny triumf na Igrzyskach... Powstała cała potaniały, a to jeszcze nie koniec, ciągle tworzę swoją historię. To niesamowite, tych kilkanaście lat minęło a ja nadal mam te same cele, marzenia, po prostu lecieć... Czerpać z tego radość. Tak ogromną i wypełniającą mnie, moje serce, że nie jestem w stanie tego opisać.
Oczywiście były upadki, kto ich nie ma? Kto przez to nie przechodzi? Pierwszy, poważny upadek że szczytu mam już za sobą, ale co przyniosą kolejne dni...
Lecę, nie pierwszy raz, ale nadal nie jestem w stanie tego ogarnąć, zrozumieć w pełni. Ale jest też coś nowego... Lecę po medal, po zwykłą błyskotkę, która przez parę godzin będzie zdobić moją szyję.
To śmieszne. Mam trzydzieści lat, a to pierwszy ,,nie złoty" medal dłużej imprezy w mojej karierze. Taki dziwny... Ale i tak cudowny i upragniony. Kolejne trofeum, osiągnięcie. Zapisuję się w historii, ale to nie jest ważne, to ja się rozwijam, to ja sięgam coraz wyżej, ale nie mogę przecież się zatrzymać, spojrzeć w lustro, uśmiechnąć się i powiedzieć do siebie: ,,To ja to osiągnąłem, to ja doleciałem tak daleko" nie ma na to czasu... Bo lecę.
Pierwszy raz, raz... Już dawno wylądowałem, ale nadal lecę, powtarzam skok w głowie. Nie, nie szukam błędów, wiem, że były, ale teraz popadam poraz kolejny w euforię. Kolejna, drobna błyskotka, zabawka, a tyle radości... pierwszy raz, pierwszy raz... Pierwszy raz nie porównują mnie z Małyszem...
CZYTASZ
Powrót Legendy || Kamil Stoch - one shots
FanfictionDługi opis skąd pomysł na zbiór o shotów o tym jednym, konkretnym skoczku znajdziecie w środku.