Rano, od razu po przebudzeniu Taemin wyskoczył z łóżka i po szybkim ogarnięciu się pojechał do wytwórni. Chciał jeszcze chwilę potańczyć przed treningiem, żeby się odstresować.
Postanowił przeprowadzić tą trudną rozmowę wieczorem. Nie mógł się już wycofać, bo nie chciał wyjść przed samym sobą na mięczaka. A poza tym ułożył już sobie całe wyznanie i stwierdził, że szkoda by było gdyby się zmarnowało.
Przez cały dzień zachowywał się tak jak zwykle. To znaczy... Tak jak zwykle już PO tym jak Minho zaczął go unikać. Żartował z hyungami i udawał, że nie rusza go obojętna postawa Minho. Wieczorem miał pójść do niego i wyjaśnić mu całą sytuację. Oczywiście bał się jego reakcji, ale ta cała sytuacja zaczynała go powoli denerwować. Miał dosyć braku jakiegokolwiek kontaktu ze swoim przyjacielem i dręczących go głupich myśli i pomysłów. Po prostu musiał załatwić to raz na zawsze dla świętego spokoju.
Na porannym treningu dawał z siebie wszystko, na obiedzie starał się nie wzbudzać podejrzeń hyungów i menagera. Wszystko po to, żeby nikt nie wiedział o nadchodzącej rozmowie i jej późniejszych skutkach. Chociaż... Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem Jinki, Jonghyun i Kibum powinni się dowiedzieć. Kibum napewno będzie znał prawdę jako pierwszy dzięki talentowi do ploteczek, które docierają do niego.w niewyjaśniony sposób. Spodziewał się tylko braku doinformowania u lidera, jak zwykle z resztą, ale nie musiał się tym przejmować.
Cholera, o czym on myślał! Nawet jeszcze nie powiedział o wszystkim Minho, a już wyobrażał sobie początki ich związku. Całkiem możliwe, że podchodził do tego zbyt optymistycznie, ale na szczęście chwilę później nawiedziła go ponura wizja zakończenia długoletniej przyjaźni i otrząsnął się z marzeń. Nie wiedział co może się zdarzyć. Minho mógł zaakceptować jego uczucia, co też miało dwa różne zakończenia, albo przestraszyć się i poprostu wyrzucić go za drzwi, a później pójść z ignorowaniem go o krok dalej i udawać, że w ogóle go nie zna. Tak dużo niewiadomych i tak mało wskazówek... Gdyby chociaż wiedział czego się spodziewać.
Głupia żaba! Że też musiał zawrócić mu w głowie akurat on! Pewnie nawet Onew domyśliłby się wcześniej niż ten ślepy płaz...
-O czym tak rozmyślasz, Julio? - spytał Jonghyun, siedzący obok niego i zajadający się ramenem. Najwyraźniej był jedyną osobą, którą ta sytuacja bawiła.
-Nie nazywaj mnie tak- westchnął młodszy. Żarty Jonghyuna czasami potrafiły naprawdę uprzykrzyć życie.
-To niby jak mam cie nazywać? - zaśmiał się.
-Po imieniu- powiedział patrząc na niego morderczym wzrokiem. - I nawet nie próbuj mówić na Minho Romeo, bo będe zmuszony zmienić cię z powrotem w skamieline, gadzie jeden...
-Dla ciebie gadzie-hyung - odpowiedział widocznie rozbawiony reakcją kolegi na jego zaczepki.
-Daj mu spokój, Jong- wtrącił Kibum, tym samym ratując sytuację. - Nie widzisz, że biedaczek cierpi z miłości.
-Czyli Tae jest Romeo, a Minho Julią- skinął głową- też się nada, chociaż nie sądze, żeby akurat Minie był na górze w tym związku.
Taemin mruknął pod nosem kilka niemiłych uwag o żartach na jego temat i wstał, zabierając ze sobą paczkę chipsów z kuchni. Zamknął się w swoim pokoju i znów pogrążył się w myślach. Ułożył w głowie przynajmniej pięć scenariuszy rozmowy z Minho, ale żaden nie wydawał mu się prawdopodobny. Może dlatego, że wszystkie miały szczęśliwe zakończenie?
Przez resztę dnia wychodził z pokoju tylko do toalety i po więcej przekąsek, bo bał się, że może spotkać gdzieś Minho. Dopiero wieczorem ubrał się ładnie, ale nie jakoś przesadnie, a później umył zęby i odświeżył kilka razy oddech (tak na wszelki wypadek). Uspokajał skołotane myśli dobre dziesięć minut, ale w końcu stanął przed drzwiami pokoju Choi i z walącym sercem zapukał. Przez jakieś pięć sekund miał nadzieję, że gdzieś wyszedł, ale kiedy usłyszał pozwolenie odetchnął głęboko i wszedł do środka.
-Muszę z tobą porozmawiać- powiedział zaraz po wejściu i zamknął drzwi na klucz. Ignorując zaskoczonego Minho usiadł na jego łóżku i przeczesał dłonią włosy, z nadzieją, że to jakoś pomoże uciszyć ten dziwny głos, który kazał mu uciekać. Teraz już nie było odwrotu.
-Chciałem Ci wyjaśnić to... To wszystko- powiedział przenosząc wzrok ze swoich spoconych dłoni na twarz przyjaciela. Nie dostrzegł w jego oczach niczego oprócz zaciekawienia. Widocznie zaintrygowały go powody, przez które zachowanie Taemina tak się zmieniło przez ostatni czas.
-Bo widzisz... Chodzi o to, że ja... Że ja od jakiegoś czasu mam takie dziwne wrażenie... No wiesz... Nie wiem czy to tak naprawdę czy tylko mi się wydaje, ale myślę... Myślę, że czuje do ciebie coś więcej niż powinienem- wyjąkał. I wszystkie scenariusze poszły się walić.-Ale... W sensie, że ty mnie... - powiedział Minho otwierając szerzej oczy, na co młodszy tylko skinął głową. Nie musiał kończyć tej myśli. Niewypowiedziane słowa tak bardzo ciążyły Taeminowi na sercu tak bardzo, że aż zaczął odczuwać dziwne duszności.
-Wiesz... Ja chyba... Muszę to przemyśleć... Czy coś- powiedział głosem wypranym z emocji. Taemin dopiero teraz zauważył, że odkąd zaczął się tłumaczyć Choi ani razu na niego nie spojrzał, a teraz wpatrywał się w ściane pustym wzrokiem. Nie wiedział co to może oznaczać, ale za to był pewny jednego. Musiał wyjść i zalać swoje smutki mlekiem bananowym.-To ja może już pójdę- powiedział cicho i wyszedł z pokoju najszybciej jak umiał. Sam nie wiedział czego się spodziewał, ale zdecydowanie wolałby, żeby odpowiedział mu już teraz. To oczekiwanie go wykończy...
No cześć wszystkim, którzy czekali. Przepraszam, że tak kończę, ale to celowe, ponieważ życie nie zawsze daje nam to czego chcemy. Ale spokojnie... Na koniec nie trzeba będzie czekać tak długo(jeszcze raz przepraszam), bo pojawi się już jutro.
A w międzyczasie zapraszam na pierwszą część 2minowego 2shota pt. "Nie każdy bohater nosi rajtuzy", który czekał sobie na koniec Banana Milk, bo napisałam część o wiele wcześniej
CZYTASZ
Banana Milk || 2Min
FanficCzasem jedno wydarzenie może wywrócić czyjś świat do góry nogami, a jedna rzecz sprawić, że to wydarzenie nadejdzie. Tak było w przypadku Taemina, który na początku chciał tylko mleka bananowego, po które nigdy nie chciało mu się iść, a później... P...