Prolog

578 73 13
                                    

Prolog nie jest zbyt "fajny", ale to tylko dlatego, że na początku miał to być leciutki one shot, którego i tak nie zamierzałam publikować, ale jak widać plany bardzo się zmieniły. Dalej powinno być juź lepiej, więc proszę sie nie zrażać.
-----------------------------------------------------------
- Hyung... Przynieś mi mleko bananowe - jęczał Taemin nad uchem Minho.

- Zwariowałeś? - spytał spokojnie brunet. - Jest 5 rano!

Ale jak pewnie wszyscy wiecie Taemina nie da się przekonać byle wymówką i jeśli ma ochotę na mleko bananowe to owe mleko musi się znaleźć w jego posiadaniu.

Chłopak wydął dolną wargę, a jego oczy momentalnie się zaszkliły. Tej sztuczki nauczył się już lata temu i zawsze działała na jego hyungów i rodziców, choćby się waliło i paliło dzięki temu aegyo Lee Taemin zawsze dostawał to czego akurat chciał.

Teraz chciał mleka.

- No już Taeminnie - zaczął Minho. Widać było po nim, że niewiele brakowało, a wybiegłby nawet do sklepu po ulubiony napój maknae. - Naprawdę nie możesz zaczekać aż wszyscy wstaną?

- Hyung, ale ja chcę teraz... - Taemina nie dało się zagiąć. Gdyby zaszła taka potrzeba mógłby nawet walczyć o ukochane mleko. - Naprawdę go potrzebuje... BARDZO.

Minho odrobinę zdenerwowany postawą maknae złapał młodszego za nadgarstek i pociągnął w stronę łóżka. Kiedy oboje już na nim leżeli unieruchomił tego małego diabełka i mruknął ciche "idż spać, demonie". Oczywiście to nie spodobało się Taeminowi, gdyż przyzwyczaił się, że wystarczy zrobić uroczą minkę i mleko już stoi przed nim.

To była prawdziwa walka! Kto przegra będzie musiał iść do kuchni, a dorm nocą wydawał się taki straszny... Ciemności otaczające nieszczęśnika, który wyszedł z łóżka podczas ciszy nocnej i paranormalne zjawiska w kuchni. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wychodziłby z pokoju. A już zwłaszcza nie Taemin, dlatego wolał wysłać Minho na pewną śmierć.

- Puszczaj, no! - nawet miotanie się i szarpanie starszego za koszulkę nie pomagało, bo Choi trzymał go w stalowym ucisku. - Pozwól mi chociaż wrócić do swojego łóżka.

Zawodzenie Lee brzmiało jakby był potępionym duchem, którego pokutą miała być wieczna ochota na bananowy nektar bogów. I wiecie co? Każdego wkurzyłyby ciągłe jęki Tae. Nawet Key - matka zespołu - czasami miewał go dość. Minho puścił Taemina i zajął się wyciskaniem życia z i tak martwej już poduszki.

- Jesteś pewny, że nie chce ci się skoczyć do kuchni? - upewnił się blondyn. Oczywiście spodziewał się, że jego hyung zaprzeczy, przecież nawet Onew nie podjadał w nocy.
Rozumiecie? Nawet Jinki porzuca bezbronne kurczaki na całe noce. Na szczęście rano odpowiednio się nimi zajmuje, więc nie mają na co narzekać, ale gdyby mogły to pewnie lider lśniących dostałby opiernicz za zostawienie ich w kuchni - tam gdzie po zmroku dzieją się dziwne rzeczy.

- A sam nie możesz? Boisz się czy jak? - od razu było wiadomo, że Minho nie do końca ogarnia co się dzieje, a przecież to on trzy razy padł ofiarą ich kuchennego straszydła. Widocznie już zapomniał o aferach związanych ze zmianą położenia kubka Kibuma i o tym, że to on był głównym podejrzanym.

- Oczywiście, że się boję! - oburzył się Taemin. Te niewyjaśnione aktywności nocne były straszniejsze nawet od Key...

- A może wolałbyś coś innego?- zaproponował nadal niezbyt świadomy swoich czynów Minho i nim zdążył ugryźć się w język powiedział coś, czego nigdy nie powiedziałby w środku dnia. - Jakieś inne mleko. Na przykład takie, które wypływa z banana. To prawie to samo i chyba nawet mam jakiegoś...

Taemin spojrzał na niego jak na wariata i uśmiechnął się do niego uroczo, od razu można było się domyślić, że do głowy blondyna wpadł pomysł, o który nikt kto go nie zna osobiście by go nie podejrzewał.

Panie i panowie! Właśnie w tym momencie wydało się, że najmłodszy członek Shinee jest małym zboczeńcem.

No, może nie takim małym...

- Ale tylko jeśli to będzie twój banan, hyung - oczy bruneta rozszerzyły się do rozmiarów piłeczek kauczukowych, a jasność myślenia natychmiast powróciła.

- Odejdź ode mnie, ty mały demonie - Minho nie miał wyjścia i musiał przeturlać się na drugi koniec łóżka, inaczej znajdowałby się w zasięgu łapek Tae. Wtedy już nie byłoby tak wesoło. - Już idę ci po te mleko.

- Ale hyung... co z moim bananem? - zasmucił się chłopak.

- Tylko żartowałem. Nie dostaniesz mojego banana - i tyle go widzieli.

Minho udał się do kuchni i dziarskim krokiem wszedł do pomieszczenia. Nie było widać żadnych duchów demonów, ani ożywionych kurczaków w panierce, więc mógł się odrobinę odprężyć. Ale to wcale nie znaczy, że niebezpieczeństwo minęło. Jego żabie oczy nadal musiały czujnie obserwować otoczenie w poszukiwaniu kuchennego straszydła. Na palcach podszedł do lodówki i otworzył ją jednym ruchem, po czym sięgnął po mleko dla Taemina. Mogłoby sie wydawać, że kiedy już będzie trzymać w rękach buteleczkę z napojem cały strach nagle uleci w powietrze, ale okazało się, że powrót jest jeszcze straszniejszy niż samo przyjście tutaj. W końcu podczas opuszczania pomieszczenia był narażony na atak od tyłu, a wcale nie uśmiechała mu sie perspektywa śmierci w zespołowej kuchni.

Przełknął ślinę i zacisnął powieki. Strach przed kuchnią obezwładnił go do tego stopnia, że dopiero chłód bijący z lodówki sprawił, że w końcu powoli zamknął drzwi.

Było już prawie po wszystkim, wystarczyło tylko wyjść, zanieść mleko do pokoju i zapomnieć o wszystkim co się tu wydarzyło, tyle że było jedno 'ale', kiedy otworzył oczy przeżył autentyczny szok.

Możecie nie wierzyć, ale znalazł kuchenne straszydło i wiecie co się okazało?

Key lunatykuje! A to znaczy, że sam przedstawiał swoje rzeczy i żaden duch się na niego nie uwziął!

No bez jaj... Ta cała nawiedzona kuchnia spędzała sen z powiek pięciu facetom i naraziła ich na kpiny ze strony menadżera i okazało się, że to tylko wynik ich zbyt bujnej wyobraźni.

Musiał jeszcze tylko odprowadzić śpiącego Kibuma do jego pokoju i dopiero wtedy mógł znów usiąść na swoim łóżku, tuż przy Taeminie, który był zajęty wysysaniem swojego ukochanego mleczka z butelki, aby zauważyć, że Minho uśmiecha się do siebie.

- Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć, hyung - uśmiechnął się szeroko kiedy już skończył pić. - Przecież jesteś prawdziwym mężczyzną i nie boisz się żadnych duchów.

- Taa... Możesz już wracać do siebie? Chciałbym się wyspać - ta wredna bestia przylazła tu tylko dlatego, że bała się iść samemu do kuchni. I właśnie w takich sytuacjach najlepiej sprawdzał się Minho-hyung! Wystarczyło zrobić smutne oczka i rzucić zboczonym tekstem, a żaba już wpadał w popłoch. Czego jak czego, ale zmiennych nastrojów Taemina należało się bać, nawet jeśli jedynym sposobem na uspokojenie go było pójście do nawiedzonej kuchni.

Chociaż... Dla Tae mógłby zejść w nocy nawet do piwnicy, gdyby ten go odpowiednio potem wynagrodził.

Na przykład spokojem, tak jak teraz.

Serdecznie witam wszystkie zabłąkane duszyczki i tych, którzy czytają to świadomi tego co robią na moim nowym rozdziałowcu. Tym razem będzie to fluff (może nawet komedia) i ogólnie mam nadzieję, że będzie fajnie.

Zacznijmy zabawę!

Banana Milk || 2MinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz