Rozdział 7

228 19 14
                                    

Rey obudziła się z bólem głowy tak ogromnym, że czuła się jakby jej czaszka miała wybuchnąć. Jakoś udało jej się tworzyć oczy. Oczywiście zabójcze światło spowodowało, że odczuła jeszcze większy ból. Jęknęła zrezygnowana i przykryła głowę poduszką. Co ona wczoraj narobiła? Nagle zalała ją fala wspomnień. Najwyraźniejsza była wizja twarzy Bena gdy pytał czy jest lesbijką. Rey zawyła zażenowana w poduszkę. A potem przypomniało jej się jak Ben ją dotykał i całował po szyi. Nawet teraz zrobiło jej się gorąco na samą myśl o tym. Nagle Rey uświadomiła sobie, że nie pamięta aby wychodził. Podniosła się gwałtownie z łóżka przerażona i zaczęł szukać go wzrokiem. Nie było jednak po nim ani śladu. No po za karteczką na jej szafce nocnej. Podniosła ją.
Weź tabletki przeciwbólowe Rey. Może dzięki nim będziesz wygląda mniej jak zwłoki niż teraz kiedy to piszę xD.
Solo
Pod karteczką rzeczywiście leżały dwie tabletki musujące i kubek wody. Rey prychnęła ale wypiła roztwór bo naprawdę czuła się jak zwłoki. Spojrzała na zegarek. Na pierwsze wykłady zaspała to pewne.
- Wspaniale. - Wysyczała sama do siebie. Z trudem zebrała się w sobie i poszła ogarnąć trochę swoje sfatygowane ciało. Poświęciła dodatkowe 20 minut więcej na makijaż żeby ukryć cienie pod oczami. Wyglądała prawie normalnie jak wychodziła mimo, że każdy gwałtowniejszy ruch przyprawiał ją o mdłości. Gdy dotarła na uczelnie uzmysłowiła sobie, że na razie przyszła tylko Phasma.
- Gdzie wy się wszyscy się podzialiście? - Zawołała jak tylko zobaczyła Rey. - Musiałam siedzieć sama na historii.
- Bardzo mi przykro. - Odparła Rey i opadła na jedno z krzesełek rozstawionych po korytarzu.
Chwilę później przywlokła się totalnie skacowana Ashoka. Wyglądała conajmniej trzy razy gorzej od Rey. Oczy miała zapuchnietę i czerwone, policzki blade, włosy w nieładzie. Rey odwróciła bardzo powoli głowę i spojrzała na koleżankę ukradkiem.
- Wyglądasz jakbyś piła non stop przez dwa tygodnie.
- Tak się właśnie czuje. - Odpowiedziała Ashoka bezbarwnym głosem.
Finn i Poe na ich widok wybuchnęli gromkim śmiechem. Oczywiście dziewczyny skrzwiły się z bólu na ten hałas. Rose w ogóle się nie pojawiła. Rey napisała do niej i dowiedziała się, że dziewczyna żyje ale nie czuje się na siłach aby przyjść. Phasme patrzyła na niech z boku z wyraźną odrazą wymalowaną ma twarzy.
- Z taką miną wyglądasz jak gargulec. - Warknęła na nią Ashoka. Najwyraźniej nie była w zbyt dobrym nastroju. Słysząc jej komentarz Rey wybuchła histerycznym śmiechem, którego nie potrafiła uspokoić. Wtedy właśnie przyszedł Ben. Spojrzał na Rey rechoczącą na cały korytarz, ledwo trzymającą się krzesełka i wyszczerzył się złośliwie.
- Rey moja droga jeszcze nie wytrzeźwiałaś?
- Nie wkurzaj ... mnie Solo. - Wysapała pomiędzy kolejnymi spazmami śmiechu. Chłopak poszedł do niej i chciał chyba coś powiedzieć ale w tym momencie drzwi od auli otwarły się i do środka zaprosiła ich profesor Holdo. Gdy usiedli zlustrowała wzrokiem braki w grupie oraz kiepski stan obecnych.
- Widzę, że ktoś tu nieźle się wczoraj i chyba także dziś bawiły. - Powiedziała z przekąsem.
Nikt nie wiedział co jej odpowiedzieć więc zachowali dyplomatyczne milczenie. Po zajęciach wyszli wszyscy na zalany jesiennym słońcem dziedziniec. Było bardzo ciepło mimo jesiennej aury. Rey z przyjemnością odnotowała, że dolegliwości związane z kacem zaczynają ją opuszczać. Głowa stała się jakby lżejsza a brzuch zaczął domagać się jedzenia.
- Rey? Dalej mamy w planach pracę nad projektem dla Holdo? - Zapytał Ben.
- Tak, tak trzeba to dzisiaj zrobić. Jakieś sugestie od czego zaczynamy?
- Może zaczniemy od obiadu? - Zapytał z uśmiechem Ben. - Słyszałem jak Ci na wykładzie burczało w brzuchu.
- Nie prawda!
- Nie kłam Rey to nie ładnie wiesz? - Zaśmiał się Ben i zaczął iść w kierunku swojego auta. Rey podreptała za nim.
- Ale ty jesteś męczącą szują wiesz?
- Wsiadaj. - Rozkazał tylko.
Rey usiadła i postanowiła udawać obrażoną. Założyła ręce i podniosła wysoko brodę. Solo oczywiście nic sobie z tego nie robił. Jechali w ciszy przez Riverfild i Rey miała w końcu okazję poznać miasteczko trochę lepiej. Od kiedy tu przyjechała większą część swojego czasu spędzała albo na uczelni albo w pracy.
Ben zabrał ją w bardzo urokliwe miejsce. Była to mała restauracja za miastem położna przy jeziorze. Ogromna wierzba rzuciła cień na ogródek przed lokalem, jednocześnie zanurzając z drugiej strony gałęzie w jeziorze.
- Wow jak tu pięknie.
Ben zerknął na nią.
- To prawda. Najpiękniejszy widok w okolicy. W lato kąpiemy się w tym jeziorze, szczególnie w lipcu jest ciekawie bo są zawody żeglarskie i kajakarskie. Na jesień odbywają się tu impreza Halloween'owa otwarta dla wszystkich. Do wieczora bawią się dzieci a potem mamy tu naprawdę ciekawe atrakcje. - Dodał z błyskiem w oku. - W zimę jest tu jarmark bożonarodzeniowy i święto czekolady.
- Czekolada! - Zawołała Rey radośnie.
- Najlepsza w całych Stanach uwierz mi. Nawet w Europie nie piłem lepszej.
Ruszyli razem w stronę wejścia. Rey zerknęła na Bena. Wydawał się być w pogodnym nastroju. Usiedli przy oknie z widokiem na jezioro. Rey nie mogła się napatrzeć.
- Namaluje ten widok. I to pewnie nie raz.
- Śpiewałbym o tym miejscu piosenki gdybym nie to, że gram ciężkiego rocka. - Zażartował Ben.
- Hahahaha ani jednej ballady?
- Nie jestem typem romantyka. Wolę inne aspekty miłości.
- Ach tak? Czyli jakie? - Zapytała dziewczyna i pochyliła się do przodu.
Ben również się do niej przybliżył.
- Głównie seks. - Wyszeptał.
- I śpiewasz o seksie?
- Śpiewam.
- I o jakiej kobiecie jest ta piosenka?
- O żadnej. Kobiety nie muszą być centralną częścią stosunku dla mężczyzny. Mogą ale nie muszą. - Rey odsunęła się lekko zniesmaczona.
- W takim razie ja nie chciałabym takiego seksu.
- Żadna nigdy nie narzekała. Dziewczyny, które biorę do łóżka zwykle wiedzą, że nie zamierzam się wiązać.
- Dlaczego?
- Nie nadaje się do tego.
Rozmowę przerwała im kelnerka.
- Witam Państwa o to karty czy mogę podać coś do picia?
- Rey?
- Och nie wiem chyba najpierw przejrzę kartę.
- W takim razie dziękujemy na tę chwilę.
- Oczywiście proszę Pana.
Rey speszona rozmową, schowała twarz za kartą. Wiedziała jednak, że musi się na coś zdecydować więc wzięła się w garść o zaczęła studiować menu. Zdecydowała się na zupę krem z pora, grillowaną wołowinę z ziemniaczkami pieczonymi w rozmarynie, podanymi z sałatką. Ben zamówił dwa olbrzymie burgery. Gdy kelnerka odebrała zamówienie i odeszła oboje spojrzeli sobie w oczy. Zapanowała niezręczna cisza.

Tajemnica Bena Solo - ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz