Ostatnie samotne łzy

62 14 2
                                    

Ten dzień był dla Jongina okropny, najgorszy ze wszystkich, po prostu wszystko było nie tak. Rano, kiedy nie mógł dodzwonić się do Sehuna i życzyć mu miłego dnia, wiedział, że coś będzie źle. Szedł do pracy spokojnie, mając nadzieję, że się myli. Nawet uśmiechnął się do idącego z naprzeciwka chłopaka, który odwzajemnił się tym samym. Jeszcze przez chwilę Kim patrzył za nastolatkiem, licząc, że chociaż on będzie miał dobry dzień.

Jego serce stanęło na kilka sekund, kiedy usłyszał głośno hamujący samochód tuż przed sobą. Całe ciało ogarnął dreszcz, a żołądek ścisnął się nieprzyjemnie. Kierowca pojazdu, widocznie zdenerwowany, zaczął krzyczeć na bruneta i wyzywać go od najgorszych. Stojąc na środku przejścia, Jongin ukłonił się, przepraszając i zawstydzony nie zauważył nawet, że to nie on zawinił, a facet, chcący przejechać na czerwonym świetle. 

Jak najszybciej zszedł na chodnik, opierając się o uliczny słup. Zaczekał chwilę, aż jego ręce przestaną się tak bardzo trząść. Uspokoił oddech i szedł dalej. Będąc już na miejscu przebrał się odpowiednio i zaczął przygotowywać kawiarnię. Oczywiście nie obyło się bez małych niepowodzeń. W ciągu pierwszej godziny zdążył się skaleczyć i oblać wrzątkiem. W okolicy południa stłukł trzy szklanki, a tuż przed zakończeniem zmiany został uderzony drzwiami w twarz. Dodatkowo znów spotkał Baekhyuna. Nie do końca można to chyba nawet nazwać spotkaniem, bo tamten jedynie siedział przy jednym stoliku, zamawiał jedną kawę za drugą i przez kilka godzin skrycie obserwował młodszego. Kim nie czuł się z tym komfortowo. 

W czasie drogi powrotnej kilka razy na kogoś wpadł i choć starał się patrzeć przed siebie, nie udawało mu się uniknąć ludzi. Te niemiłe, wyzywające spojrzenia, rzucone w jego stronę przez stratowanych nieznajomych, zdecydowanie nie pomogły na jego bardzo zły już humor. Fakt, iż od rana nie mógł skontaktować się z Sehunem też raczej nie podnosił go na duchu.

Zmęczony, zdenerwowany, kompletnie rozsypany, znalazł się przed swoimi drzwiami, czując ulgę. Mógł wreszcie położyć się i niczym nie przejmować. No, prawie. Po zmacaniu tylnej kieszeni swoich spodni zorientował się, że nie ma w niej kluczy. Przeklął pod nosem, osuwając się na ziemię. Oparty plecami o drzwi, czując bolącą od stresu głowę i zaszklone oczy, usłyszał dzwonienie telefonu. Odebrał go leniwie, nie patrząc nawet, kto dzwonił.

  – Hej, Nini! Przepraszam, że wcześniej nie odbierałem, ale zostawiłem w domu telefon i––

 –  Czy... –przerwał Oh Jongin. –Czy mógłbyś do mnie teraz przyjechać? 

Łamiący się głos młodszego i ciche pociągnięcie nosem sprawiły, że Sehun praktycznie wybiegł z biura. 

***

Zastał Jongina siedzącego pod drzwiami, z załzawionymi policzkami, wgapionego w ścianę naprzeciwko. Ten widok ukuł go w serce. Nigdy nie chciał widzieć go w takim stanie.

Usiadł obok niego, pozwolił wtulić się w swoje ramię i płakać. Po prostu był obok i uspokajająco głaskał jego głowę. Ucałował skaleczoną rękę, objął Kima ramieniem i starł słone krople z jego policzków,

– Obiecuję, że zawsze, gdy będziesz chciał płakać, ja będę obok, żeby otrzeć łzy i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Tylko proszę, uśmiechnij się do mnie tak pięknie, jak zawsze.

Jongin uśmiechnął się niepewnie. 

 Nigdy więcej nie płakał w samotności. 

***

Jest mi trochę głupio, więc napiszę tylko, że szkoła ssie ;-;

love as sweet as his smileOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz