Pierwsza radnka 2/3

77 16 0
                                    

Jongin właśnie skończył swoją zmianę. Zdjął firmową, zieloną koszulkę, a na jej miejsce założył czerwoną bluzę z logiem jednego z ulunionych zespołów. Mimo iż była o rozmiar za duża i chłopak wręcz się w niej topił, nie miał zamiaru z niej rezygnować.

Miał skłonność do sentymentalności. Ciągle pamiętał jak pewnego pieknego dnia, idąc sobie ulicą do szkoły, zauważył w jednym ze sklepów ową bluzę. Od razu zwróciła jego uwagę ze względu na nadruk, a po przymierzeniu ciepło materiału stuprocentowo przekonało go do zakupu. I tak jakoś się stało, że miał ją już od siedmiu lat.

Wyszedł na zewnątrz kawiarnii, nadal mając w głowie dzisiejszy wieczór. Ciężka torba przewieszona przez ramię, burczący brzuch, ani nawet skaleczony palec, nic nie było w stanie zepsuć jego humoru. Tak przynajmniej myślał.

Ostatni czas był dla Seulu bardzo deszczowy i chłodny. Ulice były mokre, a z drzew kapały na głowy drobne krople wody. Temperatura powietrza stopniowo malała W takich momentach niektórzy ludzie naprawdę lubią uprzykrzać innym życie. 

Chłopak stał przy przejściu dla pieszych. Czekał spokojnie na zielone światło, nie wadząc nikomu. W tamtym momencie mijający go samochód z impentem i dużą prędkością wjechał w znajdującą się tuż przy krawężniku kałużę. Momentalnie twarz, włosy i ubrania Kima pokryte zostały brudną wodą, która spływała leniwie w dół, zabierając ze sobą szeroki uśmiech szatyna.

Zdezorientiwany Jongin zrobił kilka kroków w tył siadając na ławce. Przecierał oczy, chcąc oczyścić je z wody. Gdy udało mu się to zrobić spojrzał na swoją bluzę, całą brudną, po czym szybko otworzył wisząca na ramieniu torbę. Uspokoił się widząc, że schowany w niej aparat jest suchy. Jednocześnie dziękował samemu sobie, że torba wykonana była z tak grubego materiału. Upewnił się jeszcze, że ukryty w kieszeniu telefon działa i westchnął głośno. Nie było tak źle.

Zaczął przeszukiwać wszystko co miał przy sobie, starając się znaleźć coś, co pomoże mu się w najmniejszym choć stopniu osuszyć. Już chciał zrezygnować, orientując się, że akurat dzisiaj nie miał przy sobie nic przydatnego, kiedy przed jego twarzą pojawiło się opakowanie chusteczek.

– Może nie jest to ogromna pomoc, ale zawsze coś, nie? – odezwał się stojący przed nim mężczyzna.

– Dziękuję – odparł Kim, wstając i kłaniając się towarzyszowi. Wziął od niego opakowanie, po czym przetarł twarz i ręce. Na ubrania nie mógł nic poradzić.

– Potrzebujesz jakiejś pomocy? Odwieźć cię do domu? – zapytał nieznajomy, dość nachalnie przyglądając się Kimowi.

– Oh, nie. Dziękuję bardzo, ale już dam sobie radę – powiedział brunet.

– Jestem Byun Baekhyun, tak poza tym – dodał niższy, wyciągając rękę. Szatyn uścisnął ją, ponownie lekko się zginając.

– Kim Jongin.

– Jest czego Sehunowi pozazdrościć. –  Starszy uśmiechnął się, skalując Jongina wzrokiem od stóp do głów. Tak jak wcześniej po prostu się z tym nie ukrywał, tak teraz robił to wręcz prowokacyjnie. –Miłego wieczoru życzę.

Pojawił się znikąd i odszedł niewiadomo gdzie. Zostawił Jongina z paczką chusteczek, metalikiem w głowie i pytaniami bez odpowiedzi.

Jednak tylko jedno dręczyło go wyraźnie, nie pozwalając zając się innymi.

Skąd ten człowiek go zna i czemu wspomniał o Sehunie?

Zanotował sobie z tyłu głowy, że musi zapytać o niejakiego Byun Baekhyuna.

Teraz wolał pospieszyć się i jak najczęściej wrócić do domu. Jego żołądek zaczął nieprzyjemnie boleć z głodu, a mokre ubrania powodowały dziwne uczucie zimna.

Błagam, tylko się nie rozhmchoruj!

***
Okej okej troszke mnie tu nie było, ale na swoje usprawiedliwienie mam fakt, iż z prawą ręką w gipsie nie było mi wygodnie pisać! ❤

love as sweet as his smileOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz