Rozdział 3 - Warunek Malfoya

6.1K 411 1.1K
                                    

Harry ze znużeniem przyglądał się swojej szklance z sokiem, podczas gdy Ron bezwstydnie chrapał, oparty nieznacznie o jego ramię. Neville grzebał widelcem w omlecie, a Seamus i Dean rozmawiali o czymś, co chwilę ziewając. Wszyscy starali się nie obwiniać Harry'ego za nieprzespaną noc, ale zdarzało im się obrzucić współlokatora oskarżycielskim spojrzeniem. Hermiona siedziała obok niego i poprawiała błędy w wypracowaniach Rona i Harry'ego, ignorując zmęczonych kolegów obok siebie. W drugiej ręce trzymała nadgryzionego tosta – prawdopodobnie o nim zapomniała.

- Będziesz wieczorem na treningu?

Harry podniósł nieprzytomny wzrok i rozejrzał się w poszukiwaniu osoby, która wypowiedziała te słowa. W końcu natrafił na Deana, który wyraźnie czekał na odpowiedź. Potter przetarł oczy i wymamrotał:

- Lepiej nie... Pomfrey mi zakazała. Poza tym dzisiaj położę się wcześniej.

Tej nocy nie przespał nawet dwóch godzin. Ilekroć już miał zasnąć, Voldemort sprawiał mu przyjemność i obdarowywał scenami z egzekucji i kar – zarówno śmierciożerców, jak i mugoli, charłaków i mugolaków. Niektóre, jak wykańczanie Ginny, Rona czy Hermiony, ten potwór sam wymyślał. Harry próbował oklumencji, ale jego wysiłki spełzły na niczym. Co chwilę budził się z krzykiem, kiedy blizna go niemiłosiernie bolała, strasząc tym samym swoich współlokatorów. Gdzieś o czwartej Dean i Seamus poszli spać do pokoju wspólnego, ale Ron i Neville zostali przy nim, co było teraz widać po ich zachowaniu. Ledwo żyli. Na dodatek Harry i Ron późno wrócili z biblioteki, a jeszcze później skończyli wypracowania pod czujnym okiem Hermiony.

- Szkoda – stwierdził Dean, sięgając po kolejną grzankę. – Mógłbyś chociaż obserwować technikę, żeby nie mieć zaległości.

Harry zgodził się niechętnym, pojedynczym skinieniem głowy. Tak naprawdę wcale nie chciał oglądać swojej drużyny na boisku bez niego, kiedy on nie mógł nawet wsiadać na miotłę. Ginny go zastąpiła – była dobra, ale to nie to samo. Jeszcze musiał iść na kontrolę do skrzydła szpitalnego. I do Dumbledore'a po lekcjach. I jeszcze szlaban u Snape'a... kiedyś tam. Merlinie, po prostu świetnie...

- Harry, schowaj się, jeśli nie chcesz się ośmieszyć. – Usłyszał głos Hermiony gdzieś przy swoim lewym uchu i zanim dotarł do niego sens tych słów, spostrzegł Malfoya i Blaise'a idących wzdłuż stołu Gryffindoru. Jeszcze go nie zauważyli, bo byli zajęci prowadzeniem ożywionej dyskusji. Niewiele myśląc, zanurkował pod blat, budząc przy tym Rona, który z oburzeniem zaczął się rozglądać w poszukiwaniu winnego tej brutalnej pobudki.

- Harry? – Zajrzał do ukrytego przyjaciela akurat w momencie, kiedy Ślizgoni byli tuż obok. – Przed kim się chowasz?

- Ron! – Hermiona szturchnęła go w ramię, wskazując głową na Malfoya, ale było już za późno. Blondyn przepchnął się obok nich, a Zabini podążył jego śladem. Oboje schylili się i zobaczyli siedzącego pod stołem Harry'ego.

- Potter? – zapytał Draco z wrednym uśmieszkiem na ustach. Blaise zaśmiał się z pogardą i wstał. – Chcesz poczuć się jak w domu i żebrzesz o resztki?

- Malfoy, może się łaskawie oddalisz, bo blokujesz mi funkcje życiowe? – Ron silił się na uprzejmy ton ku zadowoleniu Hermiony, ale wyraźnie zauważyła, że z największym wysiłkiem zaciska pięści. Draco go jednak zignorował i dopiero Blaise pociągnął go do tyłu, a Harry wyszedł i się wyprostował.

- Podnosiłem widelec.

- Istnieje różdżka – przypomniał mu Zabini, kiedy Draco z rozbawieniem przygryzł wargę.

- Przecież wiem... – zwrócił się do nich sennym głosem, zerkając z ukosa, czy ma jakieś wsparcie od strony Gryfonów. Paru z nich, w tym Ron, Hermiona i Neville, przypatrywało się tej scenie.

Światło mroku || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz