Rozdział 12 - Koszmary wróciły

4.1K 394 669
                                        

- Musimy? – Malfoy popatrzył krytycznym wzrokiem na pelerynę-niewidkę w rękach Harry'ego. – Czy całe miasto nie miało być pod ochroną?

Harry zaprzeczył, zarzucając na nich pelerynę. Draco ze wstrętem cofnął głowę. Musiał się trochę garbić, żeby nie było widać ich stóp.

- Aurorzy je obserwują – odpowiedział Harry, otwierając drzwi. Trochę się przepychali w przejściu, a potem na schodach prawie wywalili, bo Malfoy nie chciał iść obok. – A tak to całe Privet Drive, plac, ten bar, centrum, no i droga do centrum, ale to już są słabsze zabezpieczenia. – Potter wzruszył ramionami, jakby to, co mówił, w ogóle nie miało znaczenia. Malfoy uniósł ze zdziwieniem jedną brew. – W końcu jakiś śmierciożerca może się podawać za aurora, więc lepiej nie ryzykować.

- I Dumbledore na to przystał? – Najwyraźniej nie wierzył, że ktoś może mieć aż takie przywileje u dyrektora. W międzyczasie wyszli już na podwórko, a Harry wyciągnął z kieszeni zapomnianą czekoladę. Poczęstował Malfoya, ale on tylko zerknął na to z nieufnością i pokiwał głową.

- Inaczej wyciągaliby mnie siłą z Hogwartu.

- Daj to – burknął Draco ponuro, schylając się lekko, bo wiatr poruszał niewidką. Wziął kostkę czekolady i skrzywił się. – Paskudztwo.

- Dietetyczna – poinformował go Harry, chowając wyrób do kieszeni. – Dudley przeszedł na dietę, bo ostatnio usiadł na kanapie i Dursleyowie musieli kupić nową. Jakieś deski pękły – dodał ze śmiechem, przypominając sobie to wydarzenie. Było to w te wakacje. Jedyne dobre wspomnienie z tego domu.

- Daleko jeszcze? – jęknął Draco, kiedy minęli znak z napisem ‟Privet Drive". – Plecy mi drętwieją.

Harry wzniósł oczy ku niebu, błagając o cierpliwość. Uderzył Malfoya w tył głowy, a on się zbulwersował i mu oddał, ale mocniej.

- Wystarczy przejść przez park.

- To się teraz zamknij, bo właśnie jakiś mugol się tu spojrzał.

Oboje odetchnęli w tym samym czasie i popatrzyli po sobie z nieskrywaną niechęcią. Peleryna ich ograniczała i stykali się ramionami, gdy szli. Co chwilę mijały ich grupki ludzi. Niektórzy byli młodzi i śmiali się z jakichś dowcipów, inni przeklinali, albo jak starsza kobieta z kotem – narzekali na śmieci walające się na drodze. Przy okazji wyszło na jaw, że Malfoy ma bardziej demoniczną naturę, niż Harry przypuszczał. W pewnej chwili pociągnął Pottera i przez moment szli obok tej staruszki. Malfoy postanowił do niej gadać i biedna się zestresowała. Myślała, że to jej syn przemawia do niej z zaświatów. Kiedy Harry uświadomił sobie, że wywołali u niej przykre wspomnienia o zmarłym dziecku, zabrał od niej Malfoya. Raz na jakiś czas mijali dziwacznie ubrane osoby. Harry mógłby założyć się o kilka galeonów, że to czarodzieje w mugolskich przebraniach. Raz nawet dostrzegł Tonks, ale nie odezwał się do niej, bo dostałby tyradę za błąkanie się po niebezpiecznym terenie. I to ze śmierciożercą tuż obok. Kiedy w końcu wyszli z parku, Harry wskazał głową na tyły restauracji i tam ściągnął pelerynę-niewidkę. Byli już na zabezpieczonym obszarze. Malfoy obszedł knajpkę, szukając nazwy, i w końcu stanął przed wejściem. Przyjrzał się tabliczce krytycznym wzrokiem.

- ‟Seylan"? – zapytał sceptycznie. Harry skinął ochoczo głową i przeszedł przez drzwi wahadłowe, które głośno zaskrzypiały. Draco westchnął ze zrezygnowaniem i poszedł w jego ślady.

Pierwsze, co poczuł, to niezwykły zapach potraw. Nigdy wcześniej nie spotkał się z czymś takim. Następna rzecz, która go uderzyła, to wystrój wnętrza. Podłoga wyłożona surowym, ciemnym drewnem. Stoły z palisandru z ozdobnymi obrusami i krzesła tapicerowane sztuczną (oby...) skórą ustawione były w równych rzędach pod oknami z bambusowymi roletami. Gdzieniegdzie stały orientalne szafy z różnymi klamotami, a na białych ścianach wisiały zdjęcia wyspy. Prawie wszystkie miejsca były zajęte, a przed barem uformowała się pokaźna kolejka, w której już stał Potter. Draco zmrużył oczy, bo raził go ten kolorystyczny kontrast, który był bardzo nie w jego stylu, bo odcienie czerwieni, żółtego i złotego. Nic dziwnego, że Potter lubił to miejsce. Jest takie... gryfońskie.

Światło mroku || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz