Rozdział 7 - Podejrzenia Hermiony

4.6K 369 777
                                    

- ‟Narcyza Malfoy oraz Lucjusz Malfoy mają przyjemność zaprosić Szanowną Panią Hermionę Jean Granger na ucztę pojednawczą w Dworze Malfoyów w Wiltshire. Odbędzie się ona w terminie, który będzie dla Pani najbardziej stosowny. Z nadzieją liczymy na odpowiedź potwierdzającą Pani obecność. Z wyrazami szacunku: Narcyza i Lucjusz Malfoy". Harry, to mi śmierdzi na kilometr.

Chłopak podniósł wzrok na Hermionę i w milczeniu pokiwał głową. Nie słuchał jej, bo był zajęty czytaniem swojego zaproszenia na ‟ucztę pojednawczą". Przynajmniej miał teraz pewność, że Malfoy nie kłamał, a on nie ma urojeń.

- Skąd, do licha ciężkiego, oni znają moje drugie imię? – zapytał Ron nieobecnym głosem, chowając pergamin do kieszeni. Wyszli z Wielkiej Sali, żeby nie zwracać na siebie uwagi, i teraz stali w tym samym miejscu, co przed śniadaniem.

- Lucjusz Malfoy pracuje... pracował w ministerstwie i ma dostęp do akt. Poza tym ty jesteś czystej krwi, więc wiedzą takie rzeczy – przypomniała mu Hermiona tonem znawcy.

- To przerażające – wymamrotał Harry, przecierając sobie okulary rąbkiem szaty.

- Tak czy siak – odezwała się Hermiona rzeczowym tonem – nie powinniśmy się nawet zastanawiać. To stuprocentowa pułapka, a ja przed śmiercią chcę zdać owutemy.

- Jesteś niemożliwa – stwierdził Ron, kręcąc z niedowierzaniem głową. – Mówię ci, że na pewno się czegoś dowiemy, jeśli tam pójdziemy. Może nawet znajdziemy sposób na pokonanie Sama-Wiesz-Kogo? Zobacz, że Malfoy pogodził się z Harrym. Może ta stuknięta rodzina ma jakiś plan, żeby nas wspomóc, tak w tajemnicy przed śmierciożercami? Są sprytni, to przecież Ślizgoni.

- Słyszysz, co mówisz? – pisnęła Hermiona. – To, po pierwsze, Ślizgoni. Im się nie ufa, bo ukąszą. Po drugie, to śmierciożercy!

Harry przysłuchiwał się kłótni przyjaciół, nie odzywając się ani słowem. Oboje mieli rację. Ron chciał tam iść, ale nie dla zawarcia pokoju. Hermiona słusznie uważała, że to podstęp. A Harry? Nadal nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Strasznie ciekawiło go zachowanie Malfoya. Wczoraj wydawał się być przerażony i zdenerwowany. Harry nie wiedział, co tak naprawdę stało się na tym zebraniu śmierciożerców, ale na pewno nic dobrego. To nie było żadne ‟spotkanie towarzyskie", jak określił to wczoraj Draco. No i przydałoby się dowiedzieć, gdzie w tej chwili jest Voldemort i co planuje. Gdzie ma swoją siedzibę, kto mu służy, kto jest jego szpiegiem w Hogwarcie. Te informacje faktycznie mogą być u Malfoyów, skoro tak im ufa. Lub ufał. Bo chyba nadal się wścieka za porażkę Lucjusza i jego pobyt w Azkabanie. Może gdyby Harry'emu udało się wniknąć do umysłu Riddle'a, znalazłby rozwiązanie problemów? Przecież Voldemort bez przerwy usiłuje mu się włamać do głowy i często mu się to udaje. Pewnie gdyby się podszkolił, toby dał radę. W końcu są połączeni.

- Malfoy!

Krzyk Hermiony sprowadził go z powrotem do rzeczywistości. Rozejrzał się w poszukiwaniu przyjaciółki i osoby, do której krzyczała. Zauważył brązową burzę włosów zmierzającą w stronę schodów. Ron szybko szedł za nią, jakby chciał złapać psa, który zerwał mu się ze smyczy. Malfoy szedł z Pansy za rękę i najwyraźniej nie wiedział, o co chodzi Hermionie, bo patrzył na nią jak na wariatkę. Parkinson nie była lepsza.

- Malfoy, w co ty pogrywasz? – wyrzuciła z siebie dziewczyna i cisnęła w niego zgniecionym zaproszeniem. Chłopak lekko zdezorientowany rozwinął papier, a jego oczy odrobinę się przymrużyły. Parkinson popatrzyła mu przez ramię, ale szybko odrzucił list Hermionie. – Czego od nas chcesz?

Draco popatrzył na Rona i Hermionę jakby byli czymś popsutym, a potem przelotnie zerknął na zbliżającego się Harry'ego i odwrócił głowę do Pansy. Coś do niej powiedział, pocałował, a ta niechętnie odeszła, z grymasem niezadowolenia na twarzy.

Światło mroku || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz