- Schowacie się pod peleryną i nie wyjdziecie, dopóki wam nie pozwolę. Nic nie zrobicie, nie odezwiecie się, nie wypuścicie zbędnego oddechu – mówił im Draco, przemierzając lochy. Jego głos drżał, a dłonie się trzęsły. – Trzymacie się mnie, to zaprowadzę was do koleżanek.
- Po co cię wezwał? – zapytał Harry, zrównując z nim krok. – Jakiś rytuał?
- Zawsze to robi, kiedy ma nową zdobycz, ale to trafia na różnych śmierciożerców – wyjaśnił mu cicho, zbyt zestresowany, by obmyślać jakieś łamigłówki. – Chodzi o rozpoznanie.
- Powiedz, że ich nie znasz – poprosił Harry, kiedy znaleźli się na korytarzu, w którym było wejście do pokoju wspólnego Slytherinu. – Że nie pamiętasz.
Malfoy raptownie się zatrzymał i popatrzył na Harry'ego z wściekłością.
- Mam skłamać Czarnemu Panu prosto w twarz?! Przecież on zamorduje całą moją rodzinę za coś takiego! Potter, wiem, że mnie nienawidzisz, ale poważnie... pomyśl czasem, co mówisz.
- Nie nienawidzę cię – wymamrotał Harry niewyraźnie i wystraszył się, że Malfoy to usłyszał. Nawet jeśli, to tylko zmrużył podejrzliwie oczy i zmienił temat.
- Zostajecie tutaj. Brakuje mi tylko plotek, że Slytherin organizuje trójkąty w lochach.
Nie dosłyszeli hasła, ale było to coś z łaciny. Po chwili przejście zamknęło się za Malfoyem i zostali sami z Ronem. Weasley unikał jego wzroku. Nie odzywał się przez całą drogę. Był tu teraz tylko po to, żeby uratować swoją siostrę i Hermionę.
- Wybacz, Ron.
- Zamierzałeś nam to w ogóle powiedzieć? – burknął ponuro, stając po przeciwległej stronie wąskiego korytarza. – Mnie i Hermionie?
- Tak – przyznał, czując się nieswojo. – W swoim czasie.
- W swoim czasie – powtórzył Ron z niedowierzaniem. – Już za późno, wiesz? W przypadku Hermiony możesz nie zdążyć jej niczego wytłumaczyć.
Harry przygryzł wargę i skinął głową. Kolejny raz popatrzył na ziemię i zamknął oczy. Czekali tak w ciszy, aż w końcu wrócił Malfoy. Rzucił im pelerynę-niewidkę i mruknął cicho:
- Złapcie się mojej szaty, bo zaklęcia wokół szkoły zostały zdjęte.
Draco już dawno przestał nazywać to miejsce swoim domem. Podobnie jak jego rodzice. Od prawie roku była to po prostu siedziba Voldemorta, w której łaskawie pozwalał im nocować. Malfoy wiedział, że za nim idzie Potter i Weasley, a on ich wprowadza prosto w paszczę węża. Weasley to obchodził go tyle, co zeszłoroczny śnieg, ale jeśli przez tę durną wizytę zginie Potter... Jeszcze po tym, co Draco mu dzisiaj powiedział? Nigdy by sobie tego nie wybaczył.
Dotarł do salonu, gdzie przy kominku w ulubionym fotelu ojca siedział Czarny Pan, po czym uklęknął.
- Proszę o wybaczenie, Panie – szepnął, nie patrząc na niego. Słyszał syk węża i poczuł drżenie podłogi, choć nikt się nie ruszał. To ci Gryfoni podeszli bliżej. – Potter się nawinął i nie mogłem go zgubić.
- Wstań – rozkazał ledwo słyszalnym głosem, a Draco się podniósł. Oprócz nich w pomieszczeniu była również Bellatriks, która trzymała dłoń na oparciu fotela Czarnego Pana, a Lucjusz i Narcyza stali blisko siebie pod ścianą. Chłopak zauważył zranienie na policzku ojca i przewróciło mu się w żołądku. Widok matki wprawił go w osłupienie. W głowie zaczęły mu się przewijać mgliste wspomnienia ostatniej kary. Zmodyfikowano mu wspomnienia i teraz zaczął sobie wszystko przypominać. – Czy w Hogwarcie już wiedzą?
![](https://img.wattpad.com/cover/128685396-288-k564947.jpg)
CZYTASZ
Światło mroku || Drarry
FanficDraco Malfoy zamiast zabić Dumbledore'a, przyjął jego pomoc. Ale polecenia Czarnego Pana trzeba wykonywać. Draco odmawia kolejny raz. To oznacza srogą karę. Voldemort postanawia uderzyć w Hogwart od środka. Wysyła tam szpiega. Tylko niektórzy ś...