Rozdział 3

6.7K 309 33
                                    


Dumbledore czekał cierpliwie, aż nadejdzie rozkaz. Dało się słyszeć wokół trzaski, zanim przed nimi pojawił się dom. Przy wciąż działającym zaklęciu Fideliusa, weszli do domu dwójkami i trójkami. Dyrektor, Severus i profesor McGonagall weszli pierwsi i wyczarowali to, co chcieli, czekając na resztę. Przed Severusem pojawiła się szklanka zimnego soku dyniowego, a przed Dumbledorem i Minervą po filiżance kawy.

Gdy wszyscy znaleźli się w środku, Dumbledore przeszedł do sedna sprawy.

- Severusie, jakieś wieści? – zapytał mężczyznę, który wyglądał na bardziej bladego niż wcześniej. Severus nie zawracał sobie głowy powstaniem, a jego czarne włosy uniemożliwiły reszcie właściwe zobaczenie jego twarzy. Jego ciemne oczy płonęły skrytym bólem, tęsknotą, jak również nienawiścią.

- Nic wielkiego. Milczy na temat swoich planów, ale był dzisiaj z jakiegoś powodu w złym humorze. Był tak wściekły, że nie umiał wydusić z siebie ni słowa. Ale nie zabił żadnego ze swoich zwolenników, co jest dziwne. Zwykle ich zabija, gdy jest w takim humorze, ale nie dzisiaj. Ciągle rzucał na nas klątwy i mamrotał coś o mugolach. Z jakiegoś powodu chce zaatakować Little Hungleton. Nigdy wcześniej tego nie robił – powiedział Severus, głosem tak uszczypliwym, jak zwykle.

Dumbledore z resztą pokiwali głowami.

- A co z aurorami? – zapytał, przesuwając się.

- Zostaliśmy wezwani do Dworu Riddlów w Little Hangleton i odkryliśmy, że został zmieciony z powierzchni ziemi. Żadnej magii, więc możemy tylko podejrzewać, że to sprawka mugoli. Wraz z budynkiem spłonęło ponad pięćdziesięciu śmierciożerców – powiedział poważnie Shacklebolt.

Szalonooki uśmiechnął się ironicznie, ciesząc się, że zmniejszyła się liczba śmierciożerców. Młodsi tego nie rozumieli. Nie uczestniczyli w pierwszej wojnie i nie wiedzieli, jak to jest albo jak wielu ludzi umarło. Szalonooki to wiedział i wolałby, żeby śmierciożercy zginęli i był z nimi spokój, niż by trafili do Azkabanu, skąd Voldemort mógł ich wyciągnąć. Innych mdliło na myśl, że tak wielu umarło; byli dziećmi, którzy nie widzieli ostatniej wojny albo niezbyt wielu bliskich im ludzi zmarło z rąk śmierciożerców. Wszyscy myśleli, że śmierciożercy zasłużyli na pobyt w Azkabanie i to wszystko. Dumbledore zawsze wierzył w drugie szansy. On sądził, że zmieniliby zdanie, gdyby wydostali się z tego opanowanego dementorami i chorobami miejsca, ale nie rozumiał, że natura ciągnie wilka do lasu.

Wtedy wszyscy zaczęli paplać, zastanawiając się, co mogło się wydarzyć. Dzięki bogu, że mnie tam nie było, myślał tylko Severus. Gdyby tam był, umarłby, zanim poprawił swoje relacje z Harrym. Nie obchodziło go to, co chłopak powiedział; zamierzał próbować. Ostatecznie wiedział, że mógłby umrzeć, próbując i tylko to się liczyło.

Spotkanie wkrótce rozpadło się, gdy aurorzy ponownie dostali wezwanie. Zastanawiali się, co u licha, tym razem się stało, gdy pojawili się w Ministerstwie, do miejsca, gdzie kazał im pojawić się Szef Biura Aurorów.

Severus wrócił do domu i nie kłopocząc się ściąganiem szat, zwyczajnie opadł na łóżko. Spotkanie Zakonu sprawiło, że zdał sobie sprawę z tego, że Harry naprawdę wrócił do domu i Dumbledore nie kłamał. Jego serce bolało z powodu jego syna, maleńkiego dziecka, które znał zaledwie półtora roku, dzieciaka, który pod każdym względem wyglądał jak on z oczami Lily. Tak jak u Malfoyów, bez względu na to, jak wygląda matka któregoś ze Snape'ów, dziecko zawsze odziedziczy większość wyglądu ojca. Lily była smutna, że Harry ma jej nos, a nie jej męża, ale Severus tylko roześmiał się i powiedział jej, że to błogosławieństwo. Zanim zasnął, mógł tylko myśleć: co pomyślałaby Lily, gdybym zostawiłem jej syna, naszego syna? Kazałaby jemu lub mnie porozmawiać. Mogliśmy mówić na szlabanach i w tego typu czasach, by się poznać. Z przy tej ilości szlabanów, jakie miał, całkiem dobrze by się poznali. Przeklął się za to, że robił to, co chciał od niego Dumbledore oraz że się na to zgadzał.

Tak, Jak Być Powinno | TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz