Chapter 3 ~ Boy Meets Evil

96 9 2
                                    

Obejrzyj, najpierw filmik w mediach ^^ dziękuję

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Obejrzyj, najpierw filmik w mediach ^^ dziękuję

- Taehyung?! - krzyknął Hoseok, biegnąc za przyjacielem, który z walizkami w dłoniach oraz torbą na ramieniu, szedł wytrwale do przodu nie zwracając uwagi na otoczenie.

Rudzielec nawoływał raz za razem, ale Kim nic sobie z tego nie robił.

W końcu zdecydował wyrwać kumplowi jeden z bagaży.

Nastolatek odwrócił się i ze łzami w oczach spojrzał na Junga.

- Chce pomóc. - odpowiedział  Hobi, na nie wypowiedziane pytanie.

- Jak?! - oburzył się, osiemnastolatek.

- Zabiorę cię do siebie, a później coś wymyślimy.  - głos rudego chłopaka, wciąż pozostawał spokojny co chyba drażniło Taehyunga najbardziej.

Już zamierzał otworzyć usta, kiedy uświadomił sobie ważną rzecz.

Kłócąc się z przyjacielem nie zrobi tego co zaplanował.

- Przepraszam, Hobi. Nie powinienem na ciebie wrzeszczeć. - zreflektował się szatyn.

- W porządku, a teraz chodź nim się obaj przeziębimy.

Podreptał posłusznie za przyjacielem, ale nie wsiadł do samochodu.

- Przejdę się i wrócę do ciebie później, dobrze? - zapytał z nadzieją, że Hoseok się zgodzi.

Jung kiwnął twierdząco głową i odjechał.

Zadowolony Tae odwrócił się na pięcie i skierował swoje kroki w stronę plaży.

Ze względu na duże zachmurzenie oraz wiszący w powietrzu deszcz niewiele osób teraz tu było.

Uśmiechnął się patrząc na morze i ruszył do celu podróży.

Stara platforma z, której w czasie letniego sezonu dzieciaki robiły zawody na najlepszy skok do wody, mierzyła jakieś dziesięć metrów.

Wszyscy, którzy jej używali decydowali się raczej na belkę na wysokości pięciu metrów, Taehyung zaś wdrapał się na sam szczyt.

Było tu o wiele więcej miejsca, niż na niższej części.

Kim rozejrzał się dookoła, wziął głęboki wdech i poraz kolejny się uśmiechnął.

Wiał delikatny wiatr, fale rozbijały się o brzeg.

Ostatni raz zdecydował się spojrzeć za siebie.

Ujrzał miasto powoli szykujące się na nadejście zmierzchu.

Gdyby się skupić, można by jeszcze usłyszeć jak tętni życiem.

Zupełnie jak Taehyung, kiedyś.

I co teraz mu z tego przyszło?

Stoi na krawędzi i patrzy w dal, zastanawiając się nad tym czy postępuje słusznie, ale co może jeszcze zrobić?

Skoro jest przyczyną tak wielu problemów, śmierć wydaje się jedynym dobrym rozwiązaniem.

Otarł samotną łzę płynącą po policzku, wziął głęboki wdech, po czym cofnął się na tyle ile mógł od belki i zaczął biec.

Skoczył.

Jedno uderzenie serca.

Już prawie jest w wodzie.

Drugie uderzenie serca.

Łzy lecą jedna za drugą.

Trzecie uderzenie serca.

Wpada do morza.

To już koniec.

Płuca Taehyunga wypełniają się wodą, mimo tego chłopak uśmiecha się i stopniowo traci świadomość.

Zapada się w ciemność.

Jego ciało ogarnia spokój.

Nagle mrok zostaje rozdarty przez niewielkie światełko.

Kim decyduje się iść w jego kierunku, przecież nie ma już nic do stracenia.

Dziewczyna w długiej, białej sukni uśmiecha się do niego, łapie za rękę i szepcze na ucho:

- Jeszcze nie czas.

Następnie odpycha nastolatka, który ponownie spada w przepaść.

Krzyczy, lecz jego głos ginie w otaczającej go czerni.

Czy tak wygląda KONIEC?

🌊🌊🌊

Hoseok dociera do mieszkania i wyciąga walizki.  Przestraszony Jimin pyta przyjaciela, gdzie Tae, bo słychać dzwonek telefonu w jednej z toreb.

- Pozwoliłeś mu w takim stanie iść na spacer? Jung, czy ty kurwa rozumu nie masz?! - wrzeszczy Park, doskonale zdając sobie sprawę z tego, do czego Kim jest zdolny.

- Uznałem, że przyda mu się trochę przestrzeni, nie chciałem się z nim kłócić. - wyjaśnił skruszony rudzielec.

- Hoseok! - pisnął przerażony Chim, wyciągając telefon kumpla.

Kluczyki trzymane w dłoni, brzdęknęły głośno o parkiet.

- On nam listy zostawił! Boże! - krzyczał przerażony Jimin. - Nawet do jego mamy jest! Co teraz zrobimy?!

- Bierz to wszystko, jedziemy po panią Kim i idziemy go szukać. - rzucił Hobi.

W drodze do domu Tae, chłopcy modlili się tylko by ich przyjaciel był jeszcze w jednym kawałku.

- Boże jak my mogliśmy nie widzieć jak on cierpi? - łkał blondyn czytając jeden z listów.

- Byliśmy zbyt zajęci swoimi problemami, żeby to dostrzec. - przyznał ze smutkiem sportowiec.

- Pani mamo Taesia, gdzie pani jest? - odezwał się Chim, kiedy udało im się dodzwonić do kobiety.

Podjechali szybko do jej pracy, zostawiając kopertę i obiecując zadzwonić jak go znajdą.

Szkoda, że nie wiedzieli, że jest już za późno.

🌊🌊🌊

Za chwilę opublikowane zostaną, także listy. Proszę o cierpliwość i przepraszam za błędy.xxx

Mei ❤️

I SEA U/ vkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz