13#

5.7K 628 94
                                    

Selena

Też skierowałam wzrok w tę samą stronę, co wszyscy. Zauważyłam kilka biegnących osób, które machały rękoma w taki sposób, żeby dać innym znak, by uciekali na bok.

Po chwili zauważyłam biegnącego byka,  którego droga przecinała się droga Kade'a i Olivii.

Zbiegłam ze schodów i chciałam biec w ich stronę, choć nie wiedziałam, co zrobię dalej. Zostałam jednak złapana w pasie i szarpnięta do tyłu.

-Zostań tutaj.- usłyszałam męski głos.

Z przerażeniem obserwowałam, jak Kade podnosi Olivię i zaczyna z nią biec. Rozpędzone zwierzę biegło jednak szybciej niż oni. Kade spojrzał przez ramię i w ostatniej chwili rzucił się na bok z Olivią w ramionach.

Serce waliło mi jak oszalałe przez adrenalinę, która wypełniała moje żyły mieszając się ze strachem.

Wydawałoby się, że zwierze pobiegnie dalej, ale ono po kilkunastu metrach zawróciło.

-Nie!

Mój krzyk ginął wśród krzyków innych osób. Zaczęłam się szarpać. Nie będę bezczynnie patrzeć, gdy mojemu dziecku coś zagraża.

-Przestań, nie pomożesz im.

Kade podniósł głowę w momencie, w którym byk zaczął biec z powrotem.  Nie mieli szans uciec przed nim. Obraz zaczął mi się zamazywać przez łzy, które zbierały mi się w oczach, by następnie płynąć w dół po polikach.

Kade obrócił Olivię, tak by znajdowała się na ziemi i położył się na niej. Zakrył ją własnym ciałem, chwilę przed tym, jak rozpędzone zwierze przebiegło po nich i zniknęło z zasięgu moich oczu.

Wzdrygnęłam się, słysząc dwa wystrzały. Po chwili uścisk na mojej tali zniknął, a obok mnie przebiegł mężczyzna, którego kiedyś spotkałam na korytarzu. Biegł w stronę leżącego Kade'a i Olivii, a ja zaraz za nim.

Rozejrzałam się jeszcze na boki i dostrzegłam leżące na trawie zwierzę kilkanaście metrów dalej. Obok niego zebrało się kilku żołnierzy, jeden z nich wymierzył w zwierze z pistoletu i oddał jeden strzał.

Dobiegłam kilka sekund po mężczyźnie, który obracał Kade'a na plecy. Kucnęłam przy Olivii, która podnosiła się z trawy. Płakała, skórę na kolanach i rękach miała lekko zdartą.

-Chodź Oli.- powiedziałam, obejmując ją ramionami.- Już dobrze.

Wtuliła się we mnie i mocno zacisnęła swoje rączki na mojej szyi.
Podniosłam wzrok na Kade, był przytomny, jednak oczy miał zaciśnięte. Obrócił się z jękiem na bok i zakaszlał, wypluwając krew, która zabarwiła ziemię szkarłatem.
Przycisnęłam mocniej do siebie Olivie, by nie odwróciła czasem głowy.

-Gordon, biegnij po nosze, tylko kurwa szybko.- wykrzyczał mężczyzna.

Podbiegło do nas kilka osób. Kade znowu wypluł krew.

-Zabierz małą do szpitala, niech ją zbadają.- powiedział mężczyzna, co zajmował się Kadem.

Kiwnęłam tylko głową, że rozumiem, ale nie wiedziałam, gdzie dokładnie mam się kierować.

-Dave, zaprowadź Selene.

-Wezmę dziecko.- powiedział mężczyzna, wyciągając ręce po Olivię.

-Nie trzeba, poradzę sobie.

Postawiłam pierwsze kroki, gdy zjawiło się kilku mężczyzn z noszami. Przekładali ostrożnie Kade, ale i tak na jego twarz wykrzywiła się bólu.

Odwróciłam wzrok, ponieważ czułam, jak w oczach znowu zbierają się łzy.

Do szpitala razem z nami weszło jeszcze kilka osób. Dave zaprowadził nas do jakiegoś pomieszczenia i kazał czekać, aż ktoś przyjdzie i zbada Olivię.

Córka już nie płakała, lecz siedziała cicho, przytulona do mojego boku. Po dziesięciu minutach zjawił się lekarz i zbadał ją. Nie dolegało jej nic więcej poza widocznymi zadrapaniami, które zapewne znikną za kilka dni.

Olivia szła koło mnie, nic nie mówiąc,  co było bardzo do niej bardzo niepodobne. To był dla niej zbyt wielki szok, a nie widziała wszystkiego i całe szczęście, bo nie wiem, jakby wtedy zareagowała.

Tuż przy wyjściu zauważyłam, tego samego mężczyznę, co zajmował się Kadem.

-Siadaj tutaj na krzesełku i nie odchodź nigdzie.-powiedziałam do Olivii.

Skierowałam się szybkim krokiem w stronę ciemnowłosego mężczyzny. Moje kroki musiały być głośne, bo przerwał rozmowę z jakąś kobietą i odwrócił się w moją stronę.

-Co z nim?- mój głos przypominał szept, przez wpływające na mnie emocje.

-Jest operowany, dwa z ośmiu złamanych żeber przebiły płuco.

-O matko...- wykrztusiłam, a po moich plecach przebiegł lodowaty dreszcz.

-Co z twoją córką? Jak Kade był jeszcze przytomny, pytał się o nią.

-Tylko niewielkie zadrapania, powinny się szybko zagoić.

-To dobrze. Idźcie do domu, operacja się szybko nie skończy. Powiadomię Cię od razu, jak coś będzie wiadomo.

-Dziękuję.- powiedziałam.

Zabrałam córkę i poszłam w kierunku domu, gdzie był nasz pokój. Byłam w kompletnym szoku, że Kade tak się poświęcił dla mojej Olivii, która była zupełnie obcą osobą dla niego. Jeszcze martwił się o nią, gdy sam potrzebował pomocy.

-Nie płacz mamo.- powiedziała Olivia, gdy usiadłam na łóżku w naszym pokoju.

Nie zauważyłam ani nie poczułam łez opuszczających moich oczu. Olivia weszła na łóżko i przytuliła się do mnie.

Nie chcę, by Olivia straciła szansę na posiadanie prawdziwego ojca, jakim stał się dla niej Kade. Myślę, że sama mogłabym dać mu szansę, gdybyśmy mieli więcej czasu. On jednak zdaje się uciekać, jak piasek przesypujący się przez palce.

Wszak doskonale wiedziałam, że życie nigdy nie daje nam tego, co bardzo byśmy chcieli. Ono woli komplikować nasz los i cicho śmiać się z naszej nieudolności. I często wybiera moment, w którym zaczyna się mieć nadzieję, że w końcu wszystko się układa i niszczyć ją jak domek z kart.

KadeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz