Nienawidziła tej pracy. Nienawidziła całym sercem, jeśli ono w ogóle istniało, a jednak uśmiechała się do ludzi podchodzących do baru. Oczy miała niemal szklane, oblicze prawie sztuczne, lecz osoby zamawiające kawę wolały to ignorować. Ona tak samo ignorowała ich, dopóki mogła, nie pluła do napojów, nie wyciągała rozmów o słonecznej pogodzie na dworze. Byli tylko szarymi postaciami w jednym dniu jej życia, ważnymi tylko przez pieniądze wydawane w kawiarni. Zależało jej tylko na monetach, to był jedyny powód przez który wstawała rano i miała odwagę spojrzeć w inne ludzkie oczy. Nawet gdy widziała własne w mętnym odbiciu zaparowanego lustra, miała ochotę je sobie wydłubać. Słońce smagnęły ją w twarz reagującą bólem na jego światło. Wyszła zebrać zamówienie od siedzących na zewnątrz nowo przybyłych gości. Minęła godzina od otwarcia lokalu, dłużąca się niczym wieczność.
-Mogę przyjąć zamówienie?-wysiliła się na miły uśmiech.
Dwóch mężczyzn spojrzało na nią, przerywając rozmowę pełną gestów. Jeden z nich poprawił grzywkę i odezwał się, a jej skojarzył się skądś błysk w jego oku.
-Ann, nie wiedziałem, że tu pracujesz.
No tak, to ten człowiek sprzed kilku tygodni, który pomógł jej wytrzeźwieć. Mógł darować sobie powitanie. Wyjątkowo nie chciało jej się z kimkolwiek rozmawiać. Nagląco stuknęła długopisem w notes, w odpowiedzi na słowa jedynie się uśmiechając. Towarzysz Branda otoczył ją lodowatym spojrzeniem płomiennych, piwnych oczu. Wzdrygnęła się, czując na sobie mgłę wywołaną przez tego paradoksalnego człowieka. W jego rudych włosach puszczonych luźno sam bóg ukrył złotą nić przyciągającą wzrok. Wyglądał jak żywe przeciwieństwo siedzącego na przeciwko blondyna, chociaż obydwoje ubrani byli schludnie, obydwoje mieli ledwo kilkudniowy zarost.
-Chcesz się przysiąść?-spytał Brand, tonem głosu sugerując, ze propozycja jest jedynie grzecznościowa.
-Pracuję.
Unikała jakichkolwiek spojrzeń, przenosiła ciężar ciała z nogi na nogę. Różowy fartuch pasujący do wyglądu kawiarni drażnił ją niemal tak samo jak ludzie. Czuła wzrok mężczyzn na swoim dekolcie. Zagryzła wargi ze zniecierpliwieniem.
-Dwa razy espresso-człowiek z krwawymi włosami odezwał się.
Głos miał niski, nosowy, jego wibracje więc poruszyły stołem. Ann zanotowała szybko, długopis zaszumiał na pożółkłej kartce zostawiając ślad jej niechlujnego pisma.
-Coś jeszcze?
Zaprzeczyli. Wycofała się do drzwi. Stanowczo będzie musiała poszukać innych ofert zaraz po tym okresie próbnym. Myślała nad tym, gdzie mogłaby się odnaleźć. W jej głowie szalała rozmaita burza słów, lecz żadne z nich nigdzie nie pasowało. Była zagubiona. Gdyby chociaż mogła dopasować do siebie dwa puzzle, poczułaby się bezpieczniej. Potrzebowała pieniędzy. Pieniądze dawały alkohol. Alkohol dawał spokój.
***
-Co to za laska?
-Szkoda gadać-Brand odprowadzał ją wzrokiem z niesmakiem-dziwię się, że nie zarabia jako jakaś prostytutka czy coś.
-Jest ładna.
Blondyn zakrztusił się własną śliną, uderzył pięścią w pierś.
-Nie mów, że...
-Nie. Zaintrygowała mnie. Ma w sobie coś, co muszę zbadać.
Płomiennooki przygryzał wewnętrzną stronę policzka i skubał paznokieć kciuka opuszkiem palca wskazującego. Jego brwi zbliżyły się do siebie, tworząc delikatne zmarszczki na czole.
-Wygląda jak sukkub-szepnął pod nosem.
-Co?-blondyn przechylił nieznacznie głowę-Ah. Też uważam, że ma fajny tyłek.
CZYTASZ
Kolory wina
RomanceKiedy alkoholizm odbiera ci pamięć, zmęczenie i niechęć kradną ci pracę, zaczynasz wątpić w to, że jesteś coś warty. Gdy coraz częściej budzisz się w obcych domach, zaczepiany przez obcych ludzi, wiesz, że musisz przestać. Prawda jest taka, że nie c...