-Wow, wow, wow, chłopaki, jej to już chyba wystarczy.
Stojący w progu mahoniowych drzwi na piętrze mężczyzna starał się przedrzeć przez gwałtowną muzykę płynącą z dołu. Patrzył z delikatną dezaprobatą na rudego kolegę trzymającego w rękach prawie nieprzytomną, bełkoczącą kobietę. W całym pomieszczeniu woń alkoholu raziła jedynego trzeźwego w nos, chociaż perfekcyjnie panował nad chęcią skrzywienia ust. Jeden mężczyzna spał w kącie z domalowanymi wąsami. Inny wciąż robił jaskrawozielone drinki za małym barkiem i to właśnie on się odezwał.
-Daj spokój. Jest piątek. Trwa impreza.
Trzeźwy obrzucił przyjezdną niezbyt przychylnym spojrzeniem. Makijaż rozmazał jej się na całą twarz, wyglądała, jakby jej świadomość trwała w agonii.
-Fred, liczysz na seks?-spytał się rudego, głaskanego po policzkach porośniętych delikatnym zarostem człowieka.
W odpowiedzi dostał tylko figlarny uśmiech, na który wbrew woli zareagował powątpiewającym uniesieniem brwi. Właśnie w takich chwilach nienawidził swoich braci za organizowanie tego typu imprez. Odetchnął głęboko, jakby brakowało mu tlenu w dusznym pomieszczeniu.
-Naprawdę, nigdy nie podejrzewałem cię o nekrofilię.
-Wyluzuj! Rudy musi sobie jakoś radzić-człowiek siedzący w kącie przerywanym ciągiem zdania wydukał zdanie kwitujące sytuację.
Trzeźwy nie chciał więcej czasu spędzać w tym miejscu. Właściwie, planował już wracać do domu. Tylko ta kobieta... Pijana. Kompletnie pijana. Podszedł do niej bez skrupułów i podniósł ją, rękoma obejmując za plecy i kolana. Wtuliła twarz w jego pierś i zachichotała. Kompletnie pijana.
-Idzie ze mną, bo jak udusi się własnymi rzygami pomiędzy jękami, to wsadzą nas do pierdla.
Przeniósł ją na wyższą kondygnację, ignorując sprzeciw znajomych i bełkot niesionej. Odłożył ją na łóżko, lecz wolał jej nie rozbierać. Po lewej stronie, przy szafce nocnej, stała żółta, plastikowa miska. Wątpił, że w razie czego, kobieta będzie w stanie do niej trafić.
-Cholera, jak można się tak schlać.
Wystarczy jej wrażeń. Odsunął się za drzwi, patrząc, jak istota wtula się w poduszkę i zawija się w kołdrę. Zamknął pokój i przekręcił zamek. Z jakiegoś powodu nie chciał, aby któryś z pijanych imprezowiczów dorwał się do tego miejsca i do niej. Obudziła w nim chęć opieki nad drugim człowiekiem, chociaż znany był niewątpliwie jako człowiek bez uczuć. I bez serca.

CZYTASZ
Kolory wina
Roman d'amourKiedy alkoholizm odbiera ci pamięć, zmęczenie i niechęć kradną ci pracę, zaczynasz wątpić w to, że jesteś coś warty. Gdy coraz częściej budzisz się w obcych domach, zaczepiany przez obcych ludzi, wiesz, że musisz przestać. Prawda jest taka, że nie c...