-Wiadomość z ostatniej chwili! Niespodziewana wichura w alpach zabiła trzech alpinistów usiłujący zdobyć najwyższy szczyt tego pasma gór. Meteorolodzy są zaskoczeni obrotem spraw, przestrzegają kolejnych śmiałków przed kaprysami pogody..
Wyłączyła telewizje. Tragedii działo się coraz więcej, a ona miała wrażenie, że coraz mniej ludzi chce pomagać swoim pobratymcom. Sprawdziła telefon.
-Przemoc domowa, sprawdź dwadzieścia pięć porad jak jej uniknąć! Wywiad z kobietą bitą przez męża "Nikt nie chciał mi pomóc, ani rodzina, ani policja. Mogłam liczyć tylko na siebie.".
Przymknęła oczy czując wzrok Cajdlera na swojej twarzy. Kot siedział na parapecie, opierając ciało na szybie, chłodząc gęstą sierść o zimne jak lód szkło. Podniosła się z fotela, księżyc powoli ożywał dając początek nocy. Ukrywał w swoim mroźnym blasku smutek, tęsknotę za słońcem, którego kolejny raz nie mógł dojrzeć. Wydawał się samotny wśród zatłoczonego nieba, nierówności jego powierzchni wyglądały jak nieszczęśliwa twarz Romea wygnanego z Werony. Ann z niesmakiem zauważyła brak alkoholu w lodówce, która od dawna nie miała w sobie nic poza nim. Była całkowicie pusta, tak jak ludzkie dusze i serca błąkające się po zagubionych chodnikach miast. Kobieta wyszła z mieszkania, zarzucając na zbolałe plecy puchową kurtkę. Wiatr uderzył ją w twarz, szum samochodów mijał ją raz za razem. Do sklepu miała tylko parę metrów. Jeden krok, dwa kroki, trzy kroki. Dziesięć metrów, osiem metrów, pięć metrów. Piwo, wódka, amarena. W tył zwrot. Wdech, wydech. Minęli ją ludzie wpatrzeni we wściekle jaskrawe ekrany telefonów potrącając ją łokciami, nie przepraszając, nie odwracając się. Spieszno im było gdzieś w przód, gdzieś daleko, niewątpliwie do mało istotnych rzeczy nie wartych prawdziwej uwagi. Poczuła się staro, choć miała dopiero niewiele ponad dwadzieścia lat. Patrzyła na nieliczne drzewa rosnące dookoła niej, szepczące coś do siebie w nieznanym języku, zmarniałe kwiaty zwiedzione nadzieją ciepła, zniszczone gwałtowną falą przymrozków. Posmutniała, myśląc nad tym, że nie będzie im dane nigdy zakwitnąć, połaskotać złotymi pyłkami dziecięcych nosków, czy chociażby cienkich pszczelich nóg. Nie czuła czyjejś obecności za swoimi plecami, ani świszczącego oddechu tuż za swoim karkiem. Gdy tępy, głuchy ból rozniósł się po jej skroni, na jej twarz wstąpił jedynie wyraz zdziwienia. Jej dłoń, chociaż najpierw zacisnęła się, aż zbielały jej kciuki, chwilę później stała się zupełnie wiotka. Butelki w przezroczystej zrywce upadły na ziemię wydając rozpaczliwy krzyk tłuczonego szkła, trunki pomieszały się ze sobą z sykiem. Nogi ugięły się pod kobietą jak do modlitwy, lecz ktoś zręcznie złapał ją i podtrzymał na rękach. Wyglądała jak anioł gdy mięśnie jej ust rozluźniły się, a powieki spokojnie spoczęły na oczach. Błogi sen nawiedził jej umysł. Nie było w nim miejsca na zastanowienie się nad napaścią. Nie było w nim nawet pamięci o tej napaści. Nieznajomy niósł ją przez miasto bocznymi uliczkami, nie sprowadzając na siebie żadnych podejrzeń. Nikt nawet nie zwrócił uwagi, nikt się nie zainteresował, a jeżeli nawet ktoś zrobiłby to, po co miałby zareagować? Mogła się upić. Mogła sobie zasłużyć. Po co ktokolwiek miałby się interesować losem losowej kobiety z ulicy?

CZYTASZ
Kolory wina
RomanceKiedy alkoholizm odbiera ci pamięć, zmęczenie i niechęć kradną ci pracę, zaczynasz wątpić w to, że jesteś coś warty. Gdy coraz częściej budzisz się w obcych domach, zaczepiany przez obcych ludzi, wiesz, że musisz przestać. Prawda jest taka, że nie c...