03: Chamstwo to mój system obronny.

1.5K 53 25
                                    

Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu 6;50 a.m. Postanowiłam po cichu zebrać swoje rzeczy i niezauważona wyjść z domu. Udało mi się. Cicho zamknęłam frontowe drzwi od domu Nialla i wsiadłam do auta Jessici, która już na mnie czekała.

-Proszę, powiedz tylko, że wy nie... -zaczęła.

-Tak, uprawiałam seks z chłopakiem, którego znałam mnie niż 24 godziny -zaśmiałam się, kiedy dziewczyna ruszyła w stronę swojego domu.

-Nie zrozum mnie źle, to nie to, że myślę o tobie w taki sposób po prostu -nie dałam jej skończyć.

-Nie Jessica, nie spałam z nim.

-Po prostu wiem, jaki on potrafi być -westchnęła -przepraszam, że w ogóle o tym pomyślałam, nie chciałam cie obrazić.

-Spokojnie Jess, nie gniewam się -uśmiechnęłam się lekko, kiedy dziewczyna zaparkowała samochód, po jak wnioskuję jej domem.

-To dobrze, skarbie -odwzajemniła mój uśmiech i zaprowadziła mnie prosto do swojej sypialni.

-Mieszkasz sama? -zapytałam siadając na łóżko.

-Nie, mieszkam z bratem i mamą. Greyson pewnie śpi, a mama wyszła już do pracy. Jest lekarzem -kiwnęłam głowa w zrozumieniu i zaczęłam ubierać białe spodnie i czarny, prosty t-shirt, który wręczyła mi złotowłosa.

-Co miałaś na myśli mówiąc, że wiesz jaki potrafi być Niall, czy on gwałci dziewczyny czy co -blondynka zaśmiała się na moje słowa.

-Nie, nie to miałam na myśli. Po prostu Niall ma swój pewnego rodzaju sposób na dziewczyny. Nie wiem jak to działa, czy to urok osobisty, czy coś innego -westchnęła -sama się z nim przespałam raz po alkoholu.

-O Jezu, co?

-Tak, oboje byliśmy pijani. On pokłócił się z Ashley, ja z Lou, jakoś tak wyszło, że oboje potrzebowaliśmy bliskości. Ale to nic wielkiego, nie czujemy nic do siebie, teraz, gdy to wspominamy, śmiejemy się sami z siebie.

-Tak, rozumiem. Zbierajmy się już Jess, bo się spóźnimy.

-Jezu, już myślałam, że zapomniałaś i po prostu zostaniemy w domu do weekendu -odetchnęła głośno.

-Czyli ukartowałaś już na mnie plan? -zaśmiałam się.

-Oczywiście, zabiłabym cie historią o moim życiu.

-Przyjdzie na to czas, a teraz ruszaj ten zgrabny tyłek i lecimy.

-Oh okej, nie wybaczę ci tego, już wiem że to będzie ciężki dzień.

-Jak każdy w tej placówce -odpowiedziałam i ruszyłyśmy z piskiem opon.

Po szkole wróciłam prosto do domu zmęczona małą ilością snu. Miałam w planie odrobić zadania i iść spać, ale siedząca w kuchni Jasmine mi lekko przeszkodziła.

-O której wczoraj wróciłaś? -zapytała niezbyt miłym tonem, ale to olałam.

-Nie wróciłam -odpowiedziałam na jej pytanie.

-Wow, przynajmniej nie kłamiesz.

-Po co miałabym to robić? Nie jesteś moją matką i proszę nie traktuj mnie jak swojego dziecka.

-Nawet nie próbuję, nigdy w życiu nie chciałabym mieć tak rozwydrzonego bachora, nie wychowam tak swojego dziecka.

-Widzisz Jasmine, tak się składa, że mi zabrakło rodziców, którzy by mnie wychowali -mina jej zrzedła.

you have nice ass babyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz