-Chemia jest do bani -usłyszałam głoś Nialla na środowych zajęciach w laboratorium.
-Mnie to mówisz? -odwróciła się do niego Jess, która siedziała obok mnie -w ciągu trzydziestu minut pobiłam cztery probówki.
-Wy jesteście do bani -wtrąciłam się -chemia jest super.
-Odezwała się -burknął Horan.
-Drodzy państwo! - w odpyskowaniu chłopakowi przerwała mi nauczycielka -bardzo proszę, abyście przyłożyli się do wykonania dzisiejszych równań reakcji wykonywanych doświadczeń, ponieważ w piątek, na naszym kolejnym spotkaniu chciałabym sprawdzić waszą wiedzę krótkim sprawdzianem -cała klasa jęknęła, w momencie, w którym rozbrzmiał dzwonek oznaczający koniec lekcji -do zobaczenia!
Zebrałam swoje rzeczy i po tym jak pożegnałam się z Jess, która własnie miała zajęcia z algebry, ruszyłam schodami na pierwsze piętro, gdzie miałam mieć geometrię.
-Hej Lesl, zaczekaj! -usłyszałam za plecami krzyk znajomego blondyna -mogłabyś pomóc mi dziś z tą chemią? Proszę -powiedział błagalnym tonem -mam złą sytuację z wystarczającej ilości przedmiotów, nie chcę też mieć takiej z chemii. Zależy mi, żeby zdawać egzamin z niej, a ty wydajesz się naprawdę to ogarniać. Stawiam za to drinka.
-Um, no dobra -westchnęłam, żegnając się z planami na lenistwo i oglądanie seriali dzisiejszego popołudnia.
-Świetnie, spotkamy się po lekcjach pod szkołą.
-W porządku -powiedziałam i zobaczyłam tylko jak chłopak biegnie w kierunku sali gimnastycznej, zapewne mając kolejno w planie trening.
Kiedy skończyłam lekcje około 14, wyszłam przed szkołę i tak jak się umówiliśmy, czekałam na Horana. Mijały kolejne minuty, a go nie było. Rozejrzałam się za jego samochodem, ale też go nie znalazłam. To było dziwne, ponieważ lekcje kończymy o tej samej godzinie. Czyżby zrobił sobie wagary? Cóż, poczekam jeszcze 10 minut i wrócę do domu, nie będę stała tu przecież wieczność -pomyślałam. Nie musiałam jednak tyle tam stać, ponieważ po chwili zobaczyłam, jak czarne audi chłopaka wjeżdża na szkolny parking i parkuje tuż obok mnie. Przyciemniana szyba osunęła się, a ja ujrzałam poobijaną twarz Nialla.
-Wsiadaj -warknął stanowczym tonem, a ja zignorowałam w pierwszej chwili jego ton i zrobiłam to co kazał, wciąż będąc zszokowana tym, jak wyglądał.
-Co się do cholery stało Niall? -zapytałam od razu kiedy zajęłam miejsce pasażera, a on ruszył spod szkoły w kierunku swojego domu, cóż, przynajmniej wtedy myślałam, że jedzie właśnie tam.
-To nie twoja sprawa -nie zmieniał swojego tonu. Co ja mu takiego zrobiłam? -dlaczego musisz się wszystkim interesować?
-Przypominam ci, że to ty chciałeś, żebym pomogła ci z chemią. Nadal możesz się zatrzymać i mnie wysadzić, dzięki czemu wrócę do domu i w spokoju obejrzę nowy odcinek Toy Boy'a.
-Oszaleje z tobą kobieto, nawet nie wiesz gdzie jesteśmy, jak niby miałabyś wrócić do domu? -miał rację, właśnie wyjeżdżaliśmy poza granice Los Angeles i naprawdę nie znałam naszej lokalizacji -po prostu bądź cicho przez chwilę, pojedziemy do mnie, ale nie teraz. Muszę zrobić cos z twarzą. Kiedy moja mama zobaczy mnie w takim stanie, od razu powie dziadkowi, a ja naprawdę nie mam ochoty wysłuchiwać kolejnych kazań, jasne?
-Tak jest proszę pana -powiedziałam i nic już nie mówiłam, stwierdziłam, ze tak będzie najlepiej. Może wtedy sam powie o co chodziło, o ile w ogóle miał w planach to zrobić. Patrzyłam cały czas przed siebie, zastanawiając się, gdzie właściwie jedziemy. Po kilkunastu minutach Horan zatrzymał swoje auto na ogromnym parkingu, przy niewielkim lesie, na zupełnym odludziu. Wysiadłam z auta tak jak chłopak, który sięgnął jeszcze na tylne siedzenie po apteczkę.

CZYTASZ
you have nice ass baby
Novela JuvenilLesli Rose po 18 latach mieszkania z dziadkami z Nowego Jorku wprowadza się do Los Angeles do swojego ojca, który zostawił ja tuż po jej urodzeniu. Lesli sama w sobie jest bardzo zbuntowaną nastolatką, ale gdy pojawi się ON jej cały świat obróci się...