Rozdział 10

15 1 0
                                    

Perspektywa Oliwii

Kolejnego dnia mojego nic nie wartego życia obudziłam się o 7, na szczęście nic mi się nie śniło. Kiedy moje stopy zetknęły się z zimnymi panelami po całym ciele przeszedł mnie dreszcz. Szybko pobiegłam odsłonić okno i zobaczyć jak dzisiejsza pogoda, na szczęście niebo było bez chmurne i słoneczne. Po patrzyłam jeszcze chwilę w okno po czym poszłam do  garderoby po mój strój na dzisiaj ( zdj w mediach). Odłożyłam go na łóżko i  poszłam do łazienki aby się odświeżyć.
Po 15 minutowym prysznicu, założyłam bieliznę i poszłam do toaletki aby zrobić makijaż i ułożyć włosy. Zdecydowałam że dzisiaj zrobię sobie dwa dobieranę i wtedy przypomniało mi się jak po prosiłam mamę aby nauczyła mnie jak je robić. 
*-Chodz córeczko uczeszemy cię do szkoły.
-To już drugi dzień mamusiu.
-To co robimy dobieranę? - już w wieku 8 lat miałam bardzo długie włosy.
-Tak! Tak! A mamusiu nauczysz mnie kiedyś pleść takie warkocze?- zapytałam siedząc na pufie kiedy mama zaczynała pleść.
-Oczywiście kochanie,  dla ciebie zrobię wszytsko.
-Dziękuję,  kocham cię i tatusia.
-My ciebie też kruszynko.*
Pare samotnych łez spłynęło mi po twarzy, szybko je starłam.
Po 30 minutach można było zobaczyć efekt mojej pracy. Cytując słowa taty
"Ślicznie wyglądasz córciu" i mamy   "moja krew",  na to wspomnienie mimowolnie się uśmiechnęłam. Dzisiaj postanowiłam na delikatny makijaż. Wytuszowałam rzęsy, kiedy miałam malować usta szminką, przypomniało mi się że mama ma bardziej miała taką piękna beżową szminkę. Poszłam do sypialni rodziców; wchodząc wszystko zaczęło wracać cały ból, cierpienie, tęsknota.  Szybko wzięłam szminkę i wyszłam z ich sypialni. Poszłam do siebie i umalowałam usta. Zaczęłam się ubierać. Kiedy byłam gotowa do wyjścia do pokoju weszła Justyna.
-Oliwcia zjesz śniadanie?
-Nie dziękuję muszę już jechać do firmy.
-Nie daj się prosić. Zrobiłam twoje ulubione naleśniki.
-No dobra skuszę się na jednego.
-Bosko. Lecę szykować. Przyjdź do jadalni.
-Zjem w kuchni. A i jak mam zjeść śniadanie to zrób mi moją ulubioną kawę.
-Już robię. -i wybiegła szybko z pokoju. Zaśmiałam się z niej. Jak tylko usłyszy że ma mi coś zrobić do jedzenia czy picia jest strasznie szczęśliwa. Pewnie zastanawiacie się dlaczego? Zawsze chciała mieć córkę ale nie mogła mieć więcej dzieci, dlatego mnie tak traktuje.
Schodząc po schodach, poczułam piękny zapach naleśników. Szybko znalazłam się w kuchni i usiadlam na stołku. Po chwili Justyna podała mi kawę i naleśniki.
-Smacznego.
-Dziękuję. - i wzięłam się za jedzenie. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi ,  chciałam pójść otworzyć, aby Justyna mogła kontynuować rozmowę z synem ale mi przerwała krzycząc.
-Ja otworzę jedz dalej i tak muszę zaczekać aż mój syn łaskawie będzie mógł porozmawiać z własną matką.-zasmialam się z jej słów,  ta kobieta zawsze wie kiedy co powiedzieć.
-Dobrze.- i wróciłam do spożywania posiłku.
Nagle do moich uszów doszedł głos mojej przyjaciółki jeśli nadal mogę ją tak nazywać.
-Jest Oliwia? -zapytała Patrycja
-Tak jeszcze jest. Zapytam jej się czy chce z tobą rozmawiać. A ty poczekaj w salonie zaraz przyjdę z odpowiedzią.
-Dobrze. Niech ją pani przekona, bardzo mi zależy na rozmowie.-powiedziala Patrycja, smutnym głosem.
-Postaram się. -po chwili w kuchni zjawiła się Justyna, a ja postanowiłam że będę udawać że nic nie słyszałam.
-Bardzo dziękuję za śniadanie, niestety muszę jechać już do pracy, bo już dziesiąta a za godzinę mam spotkanie.
-Oliwia powinnaś z kimś porozmawiać i wiem, że słyszałaś rozmowę.
-Justyna nie wiem czy jestem gotowa.
-Nie możesz wszystkich odrzucać. Ona chce ci pomóc, byłyście nierozłączne,  jak siostry. Byłyście przyjaciółkami.
-Ciekawe czy chce się ze mną jeszcze przyjaźnić.
-A jak myślisz? Czy jakby nie chciała się dalej przyjaźnić, przyszła by tu?
-Dziękuję. -przytuliłam ją i poszłam w kierunku salonu.
Stałam kilka kroków od kanapy i bałam się odezwać. Przecież żyje się chwilą co będzie to będzie.
-Hej.-powiedzialam cicho, chyba dlatego że się boję.
-Boże Oliwia!!-krzyknęła i odrazu podbiegła do mnie i się przytuliła.  Odrazu oddałam przytulasa. Płakała,  ja też, tyle chwil razem przebytych, a ja ją zostawiłam. Zachowałam się wtedy jak suka, niestety nią jestem.
-Przepraszam, ja potrzebowałam czasu, spokoju, do tego doszedł Kacper. Ja byłam naiwna i wiem że znowu spieprzyłam ale chce żebyś dała naszej przyjaźni jeszcze jedną szansę i mi wybaczyła.
-Nie pierdol mi tu. Wariatko ja już dawno ci wybaczyłam tylko czekałam na krok z twojej strony. Ja wiem że ci ciężko, ale damy sobie radę razem. Pamiętasz przyjaźń na zawsze.-mimowolnie uśmiechnęłam się, tęskniłam za jej głupimi odzywkami, za nią całą.
-Pamiętam. Z chęcią porozmawiała bym z tobą jeszcze ale za 20 minut mam spotkanie z takim jednym ciągle naburmuszonym facetem, który ma pomóc przy projekcie.
-No to pojadę z tobą. Poczekam na ciebie, a później pojedziemy do mnie i zrobimy sobie babski wieczór. Okej?
-Mi pasuje. To co jedziemy?
-Tak. Ja wybieram samochód-zwasze musiała ona wybierać. Większością nigdy nie jeździła dlatego zawsze bierze coś nowego.
-No dobra. To chodź.
-Idę. -Kiedy byłyśmy już w garażu Pati patrzyła na samochody jakby to były jakieś cuda. Patrycja nie pochodziła z bogatej rodziny ale nie mogła narzekać, zawsze dostawała to co chciała.
-To który wybierasz? -zapytałam znudzona
-Porsche-powiedziala oczarowana.
Szybko wpisałam kod do szafki z kluczykami, wzięłam odpowidnie i ruszyłam w stronę samochodu. Patrycja siedziała już na miejscu pasażera. Wsiadlam, odpaliłam samochód, otworzyłam garaż i wyjechałam z piskiem opon.
-Ej nie zamkłaś bramy.
-Już zamykam. -kliklam jeden z przycisków i garaż oraz brama zamknęły się same.
-Nowa funkcja?
-Tak.
Po 10 minutach drogi byłyśmy na miejscu, miałam 5 minut do rozpoczęcia spotkania.
-Idziesz czy zostajesz?-zapytalam Patrycje.
-Idę po flirtuje trochę z twoimi pracownikami.-odpowiedziala, a ja zaczęłam się śmiać.
-Powodzenia.
Wyszłyśmy z auta i skierowaliśmy się do recepcji.
-Dzień dobry Rozalio, proszę zawołaj Maxa aby zajął się Patrycją.
-Dzień dobry, zaraz zadzwonię po niego, szefowo od 5 minut czekają na panią.
-Już są?!-krzyknęłam zdenerwowana znowu bedzie mi wykłady prawił.
-Tak.
-O cholera.
-Powodzenia.
Szybko pobiegłam do winy, kliknęłam swoje piętro i modliłam się w duchu aby znowu mi nie prawił wykładów, a tym bardziej nie zerwał współpracy. Czas dłużył mi się nie miłosiernie, w końcu winda się otworzyła. Szybko pobiegłam do swojego biura, była tam już Ana i szykowała dokumenty.
-Przepraszam, że dopiero teraz, ale miałam problemy rodzinne.
-Nic się nie stało Oliwko, bierz dokumenty i leć zanim się rozmyśli.
-Dziękuję ale przyjdę z nimi tutaj.
-Dobrze to ja uciekam.
-Przynieś mi kawę.
-Dobrze.
Poszłam do sali gdzie miał czekać pan Cnowell, nie cierpię go.
-Dzień dobry,  przepraszam za spóźnienie, ald miałam małe problemy rodzinne.
-Dzień dobry. -odpowiedzieli dwaj mężczyźni.-Mogła by pani darować  sobie wytłumaczenia, jest pani najbardziej spóźnialską osobą jaką znam, zawsze coś, rodzice nie nauczuli że nie wolno się zpóźniać.-przewalam mu dalszą wypowiedź ponieważ trafił w mój najczulszy punkt. Wspomniał o rodzicach.
-Czy chodź raz nie mógł sobie pan darować tej swojej głupiej wypowiedzi? Powinien się pan cieszyć że wogóle się zjawiłam, dla takich jak pan wogóle nie powinno tracić się czasu. A wie pan nauczyli mnie bardzo wielu, przekazali także dużo, lecz niestety nie wszytsko,  odeszli ode mnie za szybko. To nie pan stracił rodziców. Ja mam zaledwie 17 lat, powinnam cieszyć się życiem, imprezować, sprzeciwiać się rodzicom, uczyć się,  a nie prowadzić firmę. A wie pan czemu to robię? Żeby oni tam na górze byli ze mnie dumni,  że walczę a nie się podałam. Śnią mi się po nocach przez to nie mogę spać. Ja mam dość wszytskiego, a jeszcze muszę się z panem użalać. To koniec naszej współpracy. Dowidzenia.-powiedziałam to ze łzami w oczach. Przesadził. Oparłam się o ścianę niedaleko sali konferencyjnej aby odetchnąć chwilę i przez przypadek usłyszałam kawałek ich rozmowy.
-Przesadziłeś tato. Ona ma 17 lat i prowadzi najlepsza firmę w Ameryce. Ona cierpi a ty śmiesz jej wypominać jej ból. Porozmawiamy o tym potem.-dalej nie słyszałam tylko szłam w kierunku windy. Nagle usłyszałam wołanie.
-Pani Oliwio czy da się to jakoś naprawić. Chce z panią nawiązać współpracę.-szłam dalej w stronę windy kiedy miałam wchodzić do niej odpowiedziałam.
-Proszę umówić się z moją asystentką.
-Dziękuję!!
Zgarnęłam Patrycje i pojechaliśmy do jej domu. Resztę dnia spędziłam z nią na rozmowie i ogladaniu filmów. Tęskniłam za tym. Około 3 w nocy położyłysmy się spać.

Hejka przepraszam że dopiero o tej porze, ale nie miałam wcześniej czasu. Miłego czytania i sorki za błędy.

Proszę, chcę być w końcu szczęśliwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz