"See you in hell, Captain!"

86 9 1
                                    

- Pośpiesz ten swój leniwy zad, Kundlu! Jak za moment nie pojawisz się na pokładzie statku, odpływamy bez Ciebie! - ryknął wściekle Kapitan Rosenau i splunął pogardliwie do wody.

   Cedrik Benett, którego Kapitan zwał "pieszczotliwie" Kundlem, prędko skierował się w stronę dostojnie wyglądającego okrętu. Po drodze przewrócił się o bagaż pewnej starszej damy, która - jak na starszą damę przystało - obrzuciła go wiązkami przekleństw. Wymamrotał ciche "przepraszam" i dalej podskakując na jednej nodze w końcu znalazł się na upragnionym pokładzie.
   Cała załoga wlącznie z Kapitanem zaczęła śmiać się i drwić z młodego chłopaka. A ten, nie wiedząc co robić, zaczerwienił się intensywnie i spuścił głowę w dół.

   - Dobra, panowie. Koniec zabawy. Pośmialiśmy się, ale teraz do rzeczy. Olsen, podaj mi z łaski swojej mapę - rzekł Rosenau

   Niezwykle barczysty, czarnoskóry mężczyzna z niezwykłą ilością kolczyków na twarzy, podszedł kaczym chodem do Kapitana i wcisnął mu w rękę zażółcony papier.
   Czarnobrody rozłożył mapę i wskazał na niej punkt do którego mieli dopłynąć.
   - Teraz słuchać mnie uważnie, wy leniwe szczury lądowe, bo dwa razy powtarzać nie będę. Naszym celem było dotarcie do Tortugi, ale teraz zmieniam plany. Kierujemy się tu - przejechał palcem po mapie - na wyspę Venenum.

   Szok malujący się na twarzach załogi był nie do opisania. Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, jaka to jest niebezpieczna wyprawa.
   No, prawie wszyscy.
   Cedrik wpatrywał się z zdezorientowaniem w zebranych.  Nie wiedział, dlaczego nagle ucichli.

   Po chwili odezwał się łysy mężczyzna z tatuażem orła na ramieniu, "prawa ręka" Kapitana.
   - Rosenau...- zaczął
   - Kapitanie Rosenau.
   - Przepraszam...Kapitanie Rosenau...- wymamrotał i podrapał się po głowie - ale zdaje sobie Kapitan sprawę, że każdy okręt, który wyruszył na tę wyspę, nigdy...nie powrócił?
   Czarnobrody spojrzał się na niego przenikliwie.
   - Zdaje sobie z tego sprawę, Elliot. Jednak nikt nie wie, jak tak naprawdę poginęli. Złapały ich okręty królewskie? A może burza na wodzie? Nie wiem tego, ale wiem coś innego: my tam dotrzemy. Jeśli któryś z was jest tchórzem i nie popłynie, niech powie to teraz i prędko opuści mój statek.  Nie potrzebuje cholernych siusiumajtków w mojej załodze. Jesteśmy piratami, panowie, piratami.

   - Ale Kapitanie...- zaczął Olsen- a co z...
   - On nie istnieje - uciął temat czarnobrody
  
   W tłumie można było dosłyszeć szepty niektórych mężczyzn. Elliot patrzył z powątpieniem na Kapitana.
   Cedrik Benett wzdrygnął się. Bardzo się bał, ale chęć przeżycia przygody była zbyt silna.
   Załoga popatrzyła po sobie uważnie i czekała, aż ktoś się przyzna i opuści pokład.
   Ku uciesze Kapitana nikt się nie odezwał.
   - Dobrze, bardzo dobrze. To poświadcza o tym, że jesteście odważni. Cieszę się, że was mam - uśmiechnął się lekko, prawie niewidocznie- a teraz postawić żagle! Kurs na Venenum!

   Wszyscy rozpierzchli się po pokładzie niczym mrówki. Młody Benett oszołomiony nagłym dynamizmem, nie wiedział od czego zacząć. W końcu postanowił pomóc pozostałym w rozkładaniu żagli.
   Podszedł pod maszt i stanął obok Olsena. Złapał za sznury. Ukradkiem spojrzał na czarnoskórego mężczyznę, który tępo patrzył się przed siebie. Wyglądał jakby nad czymś mocno rozmyślał.
   - Panie Olsen...- zaczął rozmowę Cedrik - co jest takiego niepokojącego na wodach? Bardziej strasznego od sztormów i innych statków?
   - Kraken.
   - Co? - spytał głupio chłopiec
   - Kraken - powtórzył Olsen - ta szkarada jest przyczyną zniknięcia statków. Postawił sobie za cel chronienie tej cholernej wyspy, a każdy kto się do niej zbliży, skończy rozszarpany na strzępy.
 
   Cedrik poczuł, że dzisiejsze śniadanie podchodzi mu do gardła.
   - A-ale jak to? Kapitan powiedział, że on nie istnieje.
   - Stary, a głupi - syknął tamten w odpowiedzi - dla niego nic nie istnieje. Nawet syreny. A ostatnio nawet jedną widziałem, jak Boga kocham. Mówię Ci chłopcze, żałuję, że nie zszedłem z tego pokładu, kiedy była okazja. Niestety moja duma wygrała. Mógłbym żyć, a teraz zginę. Tak jak wszyscy na tym przeklętym okręcie.
   Po chwili przywiązał sznury i odszedł porozmawiać z kucharzem okrętowym, zostawiając młodzika samego.
   Cedrik również odłożył sznury i postanowił przejść się po pokładzie. Rozmyślał nad słowami Olsena. Kraken. Przynoszący zagładę potwór.

Przybyłem. Zobaczyłem. Umarłem.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz