Kiedy on postanawia wyznać Ci miłość (wersja z Zoro)

201 16 6
                                    

    Usłyszałaś pukanie do drzwi. Zdziwiło Cię to trochę, bowiem nie spodziewałaś się gości tak wcześnie rano. Najgorsze jest to, że dopiero wyszłaś z pod prysznica. Poprawiłaś tylko ręcznik, którym byłaś jedynie zakryta. Założyłam na nogi kapcie i podeszłaś do drzwi. Westchnęłaś ciężko pod nosem. Otworzyłaś drzwi i nałożyłaś na twarz uśmiech, jednak szybko znikł, gdy dostałaś pięścią w buźkę. Poleciałaś na drugi koniec pokoju z prędkością światła. Z nosa leciała ci krew. Bolał Cię okropnie. Zaczęłaś się od środka gotować. Ogarniał Ciebie straszny gniew.

    - Przepraszam! - dotarł do twoich uszu znajomy głos. Należał on do glonogłowego. Do twojego bohatera, któremu tak wiele zawdzięczałaś. Jednak miałaś ochotę mu przywalić.

    - Ty idioto! - warknęłaś wściekle. Dotknęłaś biednego noska. Spojrzałaś na dłoń. Wypełniła ją czerwona ciecz.

    - Nie chciałem! - odparł i po chwili zamilkł. Zilustrował Ciebie od stóp do głów. Momentalnie policzki się mu zaczerwieniły. Nadal Ciebie zasłaniał ręcznik, więc miałaś pewność, iż Zoro nie zobaczy tego, co nie powinien.

    - Idź lepiej po Choppera! - krzyknęłaś, odczuwając gorszy ból. Nos z pewnością Ci się lekko wykrzywił. Liczyłaś, że reniferek coś na to poradzi.

    - Ja tylko chciałem ponownie zapukać! Rety wszystko schrzaniłem! To nie tak miało wyglądać! - odparł ze zmieszaniem i zrezygnowaniem. Posłałaś mu mordercze spojrzenie. Szermierz szybko pobiegł po doktorka. Zagryzłaś dolną wargę. Później się rozprawisz z tym gamoniem. 


* * *


    Po kilku minutach zjawił się Zoro, wraz z tanukim. Aktualnie siedziałaś na swoim łóżku, ale już przebrana w zwykły, biały podkoszulek i kwiatowe szorty. Trzymałaś chusteczkę, którą tamowałaś krwawienie. Ból nie ustępował. Zaczynałaś pojmować, że twój nos stał się małą "mazią". Tak to właśnie czułaś.

    - Ty idioto! - Roronoa dostał od Choopera w głowę. Na niej powstało kilka guzków.

    - Przepraszam! - chłopakowi robiło się głupio.

    - Czekaj tylko! Niech ja Cię dorwę! - zagroziłaś glonogłowemu, a ten się wzdrygnął. Reniferek opatrzył Ci dosyć szybko nosek, więc mogłaś w końcu przystąpić do działania. Naprawdę bardzo go lubiłaś, ale czasami przeginał. Pstryknęłaś kośćmi. Zbliżałaś się do niego, a on nie uciekał. To byłoby dla niego hańbą. Spokojnie mogłaś to wykorzystać. Zacisnęłaś ręce w pięści i z diabelczym uśmiechem podchodziłaś w kierunku chłopaka. Po chwili zadałaś mu cios. I jeszcze jeden, drugi, trzeci, czwarty...

    - [Twoje imię] wystarczy! - doktorek spanikował, gdy nie chciałaś przestać bić Roronoę. W końcu Zoro złapał za twoje nadgarstki.

    - Zadowolona? - teraz to on warknął złośliwie. Pokiwałaś głową i nadęłaś usta w linie.

    - Słucham. Czego tu szukałeś? - zapytałaś.

    - Niczego. Po prostu liczyłem, ze uda mi się z Tobą porozmawiać. - starałaś się sięgnąć swój miecz i z jego pomocą dokonać większej zbrodni na chłopaku, ale trzymał Cię mocno. pokazał jedynie doktorkowi, aby wyszedł.

    - Rozumiem! - naprawdę tanuki panikował, lecz szybciutko wyparował z twojego pokoju. Zostałaś sama razem ze swoim bohaterem. Patrzył się Tobie głęboko w oczy. Próbowałaś się uwolnić. Choć bezskutecznie.

    - Puścisz mnie?! - nadal się wydzierałaś.

    - Nie. 

    - Wypuść mnie!

    - Dopiero jak się uspokoisz! - powiedział. On sam westchnął ciężko pod nosem.

    - Rozumiem! - liczyłaś, że dotrzyma słowa. Nie należało to do łatwych zadań. uspokojenie nie wchodziło w grę. Walczyłaś, aby to uczynić. Zagryzłaś dolną wargę i przestałaś się szarpać. Chłopak Ciebie puścił.

     - No nareszcie!

     - Coś mówiłeś? - złapałaś go za ubranie.

     - Nie, nie. Spokojnie.

     - Mów, co cię do mnie sprowadza? - spytałaś, siadając z powrotem na swoim łóżku. Chłopak zamknął drzwi.

     - Porozmawiać. - odpowiedział. Zmarszczyłaś brwi. Niech się określi. Podziwiałaś go, na dodatek zauroczyłaś się nim. Niestety nie chciałaś przerwać łączącej was przyjaźni. Po mimo tego domyślałaś się, że bycie z takim debilem w związku stanie się ciężkie do udźwignięcia. Zdarzały mu się takie wpadki, jak ta dzisiejsza. Nienawidziłaś jego dziwnych występków. 

     - Uwijaj się, bo nie mam całego dnia. - czułaś na sobie jego baczny wzrok. Obcerował Cię przez jakiś czas. Nie mogłaś tego znieść. Na twoje policzki wpełzły urocze rumieńce. Zamierzałaś się odwrócić. Niestety twoje plany popsuł chłopak i złapał za twoje ramiona. Spojrzałaś na niego zaskoczona. Co mu chodziło po głowie? Czego od Ciebie potrzebował? Nie widział, że trochę Ci się spieszyło na śniadanie. Znowu zaczęłaś się wyrywać.

     - [Twoje imię] - wyszeptał takim uwodzicielskim tonem, że aż twoje nogi się uginały, a w brzuszku zjawiły się motyle. 

     - Tak?

     - Zaprowadzisz mnie do swojego serca? - zapytał , czerwieniąc się jak dorodny pomidor.

     - Haaaaa?! Cooooooooooooo?! C-co ty g-gadasz Zoro?! - zareagowałaś nerwowo. Zawstydziałaś się bardziej.

     - Otworzysz się na mnie? - ponowił pytanie.

     - Ja... Nie wygadaj bzdur! - warknęłaś ze stresem i przerażeniem. 

     - Lubie Cię! Od początku o to mi chodziło! - wyznał, a na jego czole utworzył się pot.

     - Ja Ciebie też lubię, Idioto! - odpowiedziałaś zadowolona. Następnie przytuliliście i tak trwaliście przez jakiś czas.

One Piece: ScenariuszeWhere stories live. Discover now