I - Kaste seg i armene til noen
EVA
"Władza Williama Magnussona"
Siedzę na kanapie w salonie Williama już od godziny i wciąż mam na sobie wszystkie części garderoby. Mężczyzna ubrany jest w jasną koszulę której kilka górnych guzików zostało rozpiętych odsłaniając jego gładką klatkę piersiową. Krząta się w kuchni przygotowując jedzenie. Wydaje się, że jest naprawdę dobrym kucharzem. Jego wprawne ręce szybko kroją warzywa, jednocześnie pilnując gotującego się makaronu.
- William co Ty robisz? - podchodzę do części kuchennej i pytam zdziwiona położeniem w jakim się znalazłam.
Moja relacja z nim ograniczała się do łóżka i trwa to już od około pół roku. Nie rozmawialiśmy, nie zwierzaliśmy się sobie, nie spędzaliśmy razem czasu poza sypialnią. Przezwyczaiłam się do tego i odpowiada mi to. Studiuję na UiO jednocześnie odbywając staż w resorcie mojej mamy w Ministerstwie. Nie mam zbyt wiele czasu na ckliwe gierki.
- Kolację - odpowiada jakby to nie było nic niezwykłego - Powiedz, że lubisz włoskie jedzenie. - wyciąga ku mnie łyżkę z odrobiną sosu. Smakuje naprawdę wyśmienicie.
- Dobre. Ale doskonale wiesz o co mi chodzi.
- Chcesz wina? - zachowuje się jakby nie dostrzegał paradoksu tej sytuacji. Widząc moje spojrzenie dodaje - Wyluzuj Eva, jest piątek.
Ma w sobie coś takiego, że nie chcesz mu się sprzeciwiać, wręcz pragniesz by poprowadził Cię za rękę. Podejmując nawet tak proste decyzje jak wybór wina wydaje się zawsze tak cholernie pewny siebie. Nie może dojść do błędu lub nawet najmniejszego uchybienia kiedy to William dokonuje wyboru. Ściąga to z Ciebie odpowiedzialność. W pewnym sensie uzależniłam się od tej dziwnej znajomości. Więc nieprzerwanie czekam na rozwój wydarzeń i pijąc czerwone bordeaux z kryształowego kieliszka przyglądam się jak wyjmuje dwa białe talerze i nakłada na nie posiłek.
- Co tak stoisz? Chodź zanim jedzenie będzie zimne. - jest już przy dużym drewnianym stole, a gdy zjawiam się obok odsuwa przede mną krzesło.
- Dziwnie się z tym czuję William.
- Z czym? - spokojnie nawija makaron na widelec, robi to z wprawą równą prawdziwemu Włochowi.
- Z tym że jemy razem kolacje, że jestem tu już tak długo, a ja wciąż jestem ubrana.
- Noora chciała żebyśmy się przyjaźnili - wzrokiem wybiega na ogromny taras pokryty śniegiem. Jest połowa grudnia. Niedługo święta. Pierwsze święta bez Noory.
Ona jest jego obsesją. Już zawsze będzie. Z jednej strony stara się spełniać jej życzenia, z drugiej prowadzi życie tak odmienne temu, które aprobowała. Była moją najlepszą przyjaciółką. Nie wiem co myślałaby o tym, że teraz sypiam z jej ukochanym. Zwierzała mi się z prywantych problemów, pomagałam im pogodzić się wiele razy, towarzyszyłam w codziennej drodze. Teraz w pewien sposób zajmowałam jej miejsce. Jakąś część w życiu, ale nigdy w sercu Williama.
- Też teraz o niej myślisz? Uwierz mi ona to przeczuwała - posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech i chyba po raz pierwszy spojrzał w oczy w taki sposób - Chwilę przed śmiercią powiedziała mi, że ja i Ty jesteśmy bratnimi duszami; że musimy się sobą opiekować.
Nie wiem co powiedzieć. Oddycham coraz głośniej. Jego obecność w zdumiewający sposób działa na moje ciało. Posiłek stygnie na talerzach. Nie na nim się teraz skupiamy. Siedzimy po przeciwnych stronach ogromnego stołu, dzieli nas wiele. Mimo to intensywność nieznanego doznania jest przerażająca.

CZYTASZ
Født til å herske | SKAM | Chris Schistad & William Magnusson | The Penetratos
FanficŻycie Williama było ruiną. Pierwszy uśmiech na jego twarzy pojawia się niespodziewanie gdy do jego mieszkania w Oslo przeprowadza się nieznośna i do złudzenia przypominająca go nastolatka. Jego prawdziwa natura budzi się jednak dopiero podczas zjaz...