*four*

14 2 0
                                    

- Andrew! Mamy gości! - krzyknęła Liz wchodząc do pomieszczenia wyglądającego na salon.

Z trudem przełknąłem ślinę, czując jak ręce zaczynają mi się pocić a organy wirować. Wzrok wbiłem w drewnianą podłogę podążając za kobietami.

Dom urządzony został w dość przytulny sposób. Ściany utrzymane w kremowych odcieniach, ciemne panele, bordowe zasłony i hebanowe meble tworzyły przyjemny klimat. Po środku stał sporych rozmiarów, nakryty stół, otoczony krzesłami.

Przyglądałem się wiszącym na ścianie obrazom. Z łatwością rozpoznałem Van Gogha. Gdy moje oczy skanowały pomieszczenie natrafiły się na chłopaka. Na Luke'a. Miałem wrażenie, że jego wzrok przecina mnie na wylot skanując moje wnętrzności. Idealnie wykrojone usta układały się w cienką linie. Piękne, niebiańskie oczy były bez wyrazu. Pamięta mnie? Głupie pytanie. Jasne, że pamięta. Trudno jest zapomnieć taką ofiarę losu. Najwyraźniej jest szczerze niezadowolony moim przyjściem.

Gdy radosne powitania dobiegły końca, wszyscy zasiedliśmy do stołu. Na moje nieszczęście przypadło mi miejsce naprzeciwko niebieskookiego.

Czułem się niesamowicie zażenowany gdy przed oczami przebiegał mi obraz incydentu ze stołówki. Odtwarzał się w kółko, i w kółko a ja nie byłem w stanie unieść wzroku ponad talerz. Nie uczestniczyłem w rozmowie, a całą uwagę skupiłem na niezręcznym bawieniu się widelcem w mięsie. Biedny kurczak, niczym mi nie zawinił.

Ja i Luke siedzieliśmy w ciszy podczas gdy nasi rodzice prowadzili ożywioną dyskusję na jakiś temat. Nawet nie wiem o czym rozmawiali.

Czułem na sobie ciężki, skanujący wzrok blondyna. Uniosłem lekko głowę i wtedy brutalnie zetknąłem się z cudownym błękitem wypływającym z oczu Luke'a.

- Michael też gra na gitarze. - Dopiero ciepły głos mamy wyrwał mnie z transu pod tytułem "Luke". Zacząłem się niekomfortowo wiercić na krześle przenosząc wzrok na moją rodzicielke.

- Naprawdę? - spytała z szerokim uśmiechem Liz.

- Czasem - powiedziałem cicho siląc się na lekki uśmiech. Chłopak dalej wpatrywał się we mnie niczym drapieżnik obserwujący swoją ofiarę kilka sekund przed atakiem. Lecz można było dostrzec coś jeszcze. Jakby zaciekawienie? Zaintrygowanie? Nie jestem w stanie stwierdzić.

- Akustyczna czy elektryczna? - spytał się niebieskooki, a były to pierwsze słowa, które dzisiaj do mnie skierował. Ścisnęłem w ręce szklankę odpowiadając:

- Klasyczna.

Rozmowa szybko zeszła na inne tory a ja mogłem odetchnąć z ulgą. Nienawidzę być w centrum uwagi. Gdy wszystkie oczy są w ciebie wlepione oczekując odpowiedzi.

Nie wiem ile dokładnie czasu minęło, ale do końca posiłku nie zabierałem głosu ani razu co było mi jak najbardziej na rękę.

- Luke może pokażesz Michaelowi pokój podczas gdy my obejrzymy zdjęcia z Teneryfy? - powiedziała pogodnie Liz, nieświadoma na jaki stres mnie skazuje. Przebywanie z chłopakiem w jednym pomieszczeniu było dla mnie katorgą a co dopiero gdy zostaniemy sami?

Luke podniósł się z krzesła nic nie mówiąc, spoglądał na mnie z ukosa. Ja również wstałem i ruszyłem za chłopakiem po schodach. Na korytarzu było ciemno co sprawiło że byłem jeszcze bardziej zagubiony i niepewny. Niebieskooki otworzył pierwsze drzwi z lewej strony, zapalił światło i wpuścił mnie do pomieszczenia.

lost boy | mukeWhere stories live. Discover now