~1~

74 6 0
                                    

Nieduży, cztery ściany - tak wygląda mój pokój. Brzmi troche jak izolatka, nie? Opiszę go więc trochę bardziej; boki pomieszczenia są w odcieniach zieleni i wrzosu, a meble z jasnego drewna. Posiadam też trzy drzwi. Jedne są oczywiście wejściowe, drugie oddzielają mnie od łazienki, a trzecie prowadzą na ślicznie ozdobiony kwiatami balkon z markizą, oraz widokiem na skromny ogródek. Wygląda, jakbym żyła w niewiadomo jakim królestwie, ale nie. Mieszczę się w zaledwie dwudziestu-trzydziestu metrach kwadratowych, a więc niewiele, jednak dalej znajduję miejsce na około czterdzieści plakatów Exo, dwanaście albumów, kilka lightsticków, special/lucky boxy i jeszcze multum innych gadżetów. Kolekcja warta kpopowej maniaczki.
Ach, jestem taka szczęśliwa, ponieważ wkrótce mój ukochany zespół ma swój koncert w Berlinie. Odkąd tylko dotarła do mnie ta informacja, przerzuciłam się na trochę zdrowszy tryb życia; jeden lub zero słodyczy tygodniowo, więcej warzyw, owoców i oczywiście sportu - przecież musze jakoś wyglądać na wszelki wypadek, gdybym miała okazję stanąć twarzą w twarz z moim idolem.

- Sprawdzę, jak z cenami biletów... O CHOLERKA!- większość została już wyprzedana i zostało tylko parę specjalnych. To niesamowite, jak w tak krótkim czasie fani potrafią wykupić ponad 10tyś. miejsc, a ja głupia, wiedząc o tym, zwlekałam z realizowaniem transakcji.

- CIOCIUUU! CIOOCIU! Słuchaj! -zbiegając z impetem po schodach krzyczałam w stronę kobiety siedzącej na kanapie.

- Tak? - powiedziała nie odwracając głowy w moim kierunku.

- Mówiłam ci o tym koncercie Exo, i wiesz co? Wykupili praktycznie wszystkie miejsca! - kontynuowałam.

- Tak, tak. Rozumiem. - odpowiedziała.

- Mogę Cię prosić o kupienie biletu? Bardzo prosze! Zostały tylko te specjalne, co prawda są trochę droższe, ale mi bardzo zależy! - powiedziałam z przejęciem.

- Proszę poczekać dyrektorze. Co mówisz skarbie? - skierowała się w moja stronę, przysłaniając jedną ręką słuchawkę telefonu.

- Ech... - wypuściłam głośno powietrze. - Nie widziałam, że rozmawiasz. Pytam się, czy kupisz mi bilet na koncert mojego koreańskiego zespołu w Berlinie? - powtórzyłam.

- Oczywiście koteczku. To na czym skończyliśmy? - wróciła do swojej rozmowy.

Ach ta moja ciocia.. jest bardzo zapracowaną "panią biznesu". Rzadko spędzamy razem czas, ale nie mam jej tego za złe. Mimo to, ona zawsze stara się mi odpłacić, kupując przeróżne rzeczy, a najczęściej gifty z mojego ukochanego zespołu - Exo. Może i nie wygląda, jakby miała zakodować to, o co ją prosiłam, jednak wiem, że jest inaczej i nie muszę się martwić ewentualnym zapomnieniem z jej strony.

*********************

W końcu nadszedł ten wyczekiwany dzień - jadę spotkać się z koreańskimi artystami. Tyle na to czekałam!

Jak to ja, wstać wolałam parę godzin przed wyjazdem. To ciuchy, to makijaż, torby, śniadanie i całe mnóstwo innych rzeczy, których nie przyszykowałam dzień wcześniej. Na koncercie chciałam wyglądać naprawdę ładnie, żeby idole mieli gdzie zawiesić swoje oczy - zawsze tak robię, a wprawy nieco mam, bo nie jest to mój pierwszy taki event. Wychodząc spod prysznica, zgarnęłam jeszcze suszarkę i koszyk z kosmetykami, a następnie zasiadłam przy toaletce i zabrałam się za upiększanie swojego wizerunku.

Górną część włosów upięłam w dwa koki, a resztę swobodnie rozpuściłam i lekko pofalowałam.
W makijażu poprzestałam na lekkiej kresce, beżowo-pomarańczowym cieniu do oczu i różowawym błyszczyku, jednak nie mogąc się powstrzymać, dodałam też delikatnych rumieńców na moich misiowatych policzkach. Standardowo włożyłam na siebie czarny crop top bez ramion, tego samego koloru high waisty, białe Superstary oraz bomberkę Exo.
Na uszy założyłam duże, pozłacane koła...

- Teraz jestem gotowa! - stanęłam uśmiechnięta przed lustrem, a zaraz potem zabrałam się za pakowanie torby i prowiantu.

Nim się obejrzałam, był już czas na wyjazd, a jak podejrzewałam, przed domem stało auto mojej cioci, z jej osobą w środku, czekającą, aż w końcu wyjdę. W pół godziny dojechałyśmy na zajezdnię autokarów, a kiedy wysiadłyśmy, szybko znalazłyśmy ten, który miał mnie zawieźć do Berlina, wprost na miejsce wydarzenia.

- Baw się dobrze i nie wracaj za szybko! - powiedziała żartobliwie ciocia.

- Dobrze! - zaśmiałam się i wieszając się na jej szyi, pocałowałam w policzek.

A Ticket that changed my pathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz