~7~

51 4 0
                                    

- Nawet się nie waż dotknąć tego ciastka. - powiedziałam stanowczo do Jacksona, posyłając mu przy tym pełny żądzy wzrok.

Chłopak w czapce uśmiechnął się szyderczo na moje słowa i nic sobie z nich nie robiąc, wyrwał z opakowania pyszny, czekoladowy biszkopt.

- Za późno! - zaśmiał się Jackson, podnosząc swoją dłoń ze słodką zdobyczą na wysokość ust, w celu jej zjedzenia.

- Osz ty! - zerwałam się z siedzenia. - Nie puszczę ci tego płazem! - krzyknęłam do rywala, po czym rzuciłam się w jego stronę, aby odebrać swoją własność.

Zaczęłam biec za Jacksonem, który ku mojemu zdziwienu, był bardzo szybki i zwinny. Nie dając za wygraną goniłam go po całym parkingu, co zapewne musiało bardzo śmiesznie wyglądać.

- Wracaj tu! - rozkazałam, mocno marszcząc przy tym czoło.

- W twoich snach! - odpowiedział uhahany Jackson. - Zresztą... co ci tak zależy na tym ciastku? - zapytał, gwałtownie się przy tym zatrzymując.

- Jak to "co"? Przecież to ostatnie z opakowania! - odpowiedziałam z udawanymi pretensjami.

- Pff... Hahaha! - usłyszałam wybuch śmiechu od strony ławki.

- Co was tak śmieszy? - popatrzyłam mocno zdziwiona na niemalże płaczących Azjatów.

- No bo... - zaczął Jinyoung.

- ...mamy jeszcze jedno opakowanie. - dokończył Bambam, wskazując przy tym na trzymaną przez siebie pełną paczkę czekoladowych ciastek.

- Co?! - popatrzyłam na nich wpierw zdziwiona, potem zdenerwowana. - Czemu nie powiedzieliście o tym wcześniej?

- Wyglądało to bardzo zabawnie, więc po co mieliśmy psuć sobie atrakcję? - odpowiedział śmiejący się Jinyoung.

- Aish! Nie wiem co ja sie z wami mam! - rzuciłam do chłopaków, po czym wykorzystując chwilę nieuwagi, wyrwałam Jacksonowi upragnione, ostatnie ciastko.

- Ouu! - krzyknął w chwili utraty biszkopta. - Nigdy nie dajesz za wygraną, co? - zapytał jakby zawiedziony i zdumiony jednocześnie.

- Wiadomo! - odpowiedziałam, delektując się przy tym smakiem ciastka, no i oczywiście wygranej.

*************

Przed kontynuacją naszej "podróży", zjedliśmy jeszcze drugą paczkę czekoladowych smaczków, potem po sobie posprzątaliśmy, zapakowaliśmy się do auta i ruszyliśmy.
Droga do centrum nie trwała wcale tak długo, bo zaledwie dziesięć minut. Ogółem cała trasa z Velodromu do miejsca docelowego trwała tylko pół godziny. Byłam nieco zdziwiona, kiedy podsumowałam czas naszej drogi, ponieważ wszystkie te niefortunne sytuacje sprawiały wrażenie, jakby trwały przynajmniej godzinę każda.

**************
- Gdzie cie wysadzić? - wyrwał mnie po chwili z zamyślenia Mark.

- Emm.. Co? A, tak! Wysadź mnie tu! - odpowiedziałam nieco zaskoczona nagłą koniecznością wysiadki z samochodu. - Przepuścicie mnie? - zapytałam siedzących koło mnie chłopaków.

- Jasne. - odpowiedział Yugyeom przesuwając wolne już siedzenie przed sobą i wychodząc, stanął zaraz obok Jinyounga.

- Dzięki wielkie za podwózkę chłopaki! - uśmiechnęłam się do zespołu i odsuwając się od pojazdu, patrzyłam jak ten szybko znika gdzieś wśród berlińskich ulic.

- Ahh... - westchnęłam ciężko. - Szczęście, szczęściem. Chłopaki mnie podwieźli... ale co teraz? - zakłopotałam się.

Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, wzięłam po prostu swoje rzeczy i usiadłam na ławce w pobliskim parczku. Kompletnie nie znałam niemieckiego, więc nie byłam w stanie sama załatwić sobie jakiegoś noclegu, a na ciocię w tej chwili liczyć nie mogłam, bo wyjechała w delegację i nie odbierała telefonu.

A Ticket that changed my pathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz