- Super! Świetnie! - burczałam sama do siebie, kopiąc znajdujące się na parkingu kamyki. - Pocałował mnie, powiedział, żebym zadzwoniła, ale nie dał swojego numeru... przecież już na początku wiedziałam, że to zwykła ucieczka sławy od stresu, a jednak... czuję zawód - pomyślałam.
Kłębiące się w mojej głowie myśli związane z niedawną sytuacją skutecznie odciągały mnie od rzeczywistości. Nawet nie zauważyłam kiedy na parking wjechał mój autokar, ani kiedy postanowił odjechać, widząc, że już nikt inny do niego nie wchodził.
- Cco?! Nie! Nie, nie, nie, nie! - krzyczałam w stronę oddalającego się autobusu. - Aish! Wszystko przez tą głupią gwiazdeczkę! - zezłościłam się.
- Przez kogo? - usłyszałam za sobą dobrze mi znany głos.
- O wilku mowa! - odwróciłam się w stronę osoby, którą właśnie obwiniałam za moje rozkojarzenie.
- Że co? - zapytał Bambam, nie rozumiejąc polskich słów.
- Ehh... nieważne. - przewróciłam oczami, nie chcąc tłumaczyć polskiego powiedzenia. - Chcesz czegoś, czy mogę sobie iść?
- Z tego co widziałem, to właśnie straciłaś transport, a na nogach to chyba nie pójdziesz, więc... - powiedział chłopak.
- Ta... A wiesz? To wszystko przez... ! - urwałam, orientując się, że jednak wolałabym, aby nie dowiedział się, że właśnie zaprzątam sobie głowę tym nic nie znaczącym incydentem.
- Przez... ? - powtórzył.
- Aish! Olej to. - rozkazałam.
- Skoro tak mówisz... - powiedział, dodając po krótkiej chwili: - Chcesz się zabrać z nami?
- Że co? - zdziwiłam się.
- No... Czy chcesz jechać z nami? Jeżeli twoim celem jest centrum Berlina, to możemy cię podrzucić. - zaproponował Bambam.
- W sumie... Byłabym wdzięczna, ale czy nie będzie to dla was problem? - zapytałam.
- Jak już ci podsunąłem ten pomysł, to raczej nie. - oznajmił uśmiechnięty Azjata.
- No dobra. W takim razie... prowadź! - odwzajemniłam gest trochę bardziej obojętnie niż on.
Podążając cały czas za wyższym
ode mnie chłopakiem, dotarliśmy
w końcu do ośmio osobowego vana. Oprócz kierowcy i jednego pasażera z przodu, po środku i z tyłu znajdowały się jeszcze trzy miejsca.- No nareszcie. Ile można na ciebie czekać? - odezwał się jeden z Koreańczyków.
- Sory, chciałem jeszcze rozejrzeć się tu i ówdzie...- odpowiedział Bambam.
- Dobra, mniejsza o to... kim ona jest? - zapytał trzymający kluczyki od samochodu chłopak.
- Aaa! Przedstawiam wam...
- Jestem Marcelina. - wcięłam się. - Wasz kolega zaproponował mi podwózkę, a jako iż nie miałam innego wyjścia, przystałam na to.
- Rozumiesz koreański? - zdziwił się Bambam.
- Jeżeli chodzi o wymowę z mojej strony, to jeszcze się uczę, ale normalnie, to wszystko rozumiem. - odpowiedziałam z zadowoleniem.
- Łał... niesamowite! - zauważył Jinyoung.
- Dobra, dobra. Od kiedy fanki wożą się naszym autem? - zapytał Jackson.
- Emmm... To jest ta dziewczyna od piłki plażowej i... to tak w ramach przeprosin. - wyjaśnił stojący koło mnie chłopak.
CZYTASZ
A Ticket that changed my path
FanfictionMarcelina - 19 latka, zapalona fanka Exo. Mieszka z ciocią - bizneswomen, która obiecała się nią zająć, po śmierci swojej siostry. Jest bardzo miłą osobą, ale też zapracowaną, dlatego postanawia wynagradzić swoją małą aktywność w życiu siostrzenicy...