~4~

66 7 3
                                    

Koncert dobiegł końca, więc hala z każdą chwilą stawała się coraz bardziej pusta. Na swoje wyjście postanowiłam jednak jeszcze trochę poczekać, w końcu i tak przecież niczego nie stracę, bo fansign zaczyna się dopiero za pół godziny. Powodem tej przerwy jest to, aby dać chłopakom trochę wytchnienia, ewentualny czas na prysznic czy nawet przebranie się.

Kiedy wokół siebie nie widziałam już nikogo, wstałam i podeszłam do barierki, żeby przyjrzeć się tym wszystkim wolnym miejscom, które zaledwie dziesięć minut temu były wypełnione po brzegi.
- Dobrze spędzony czas szybko mija. - powiedziałam sama do siebie, kiedy tak wpatrywałam się w opustoszałe sektory. Kątem oka zauważyłam jakiś ruch w pobliżu sceny. Skierowałam swój wzrok w tamtą stronę i zobaczyłam kogoś. To chyba Yugyeom. Wyszedł na środek podestu, stanął i zaczął coś śpiewać.
Głos miał bardzo delikatny, który po cichu rozchodził się echem po hali. Nie myśląc dłużej, wyciągnęłam telefon i włączyłam nagrywanie. Może ten niespodziewany "występ" więcej się nie powtórzy? Czemu by tego nie udokumentować i zachować tylko dla siebie?
Komórkę trzymałam w lewej ręce, prawą natomiast uczepiłam się poręczy. Nagle z niewiadomych przyczyn ręka mi się omsknęła, a znajdujące się w niej urządzenie wypadło i z hukiem uderzyło o podłogę piętro niżej. Yugyeom wstrzymał swój śpiew, popatrzył się w strone dobiegającego hałasu i krzyknął coś po koreańsku. Wystraszona szybko przykucnęłam, tak, żebym pozostała niezauważona. Kolor bomberki, jaką obecnie na sobie miałam, nie mógł zlać się z panującą tutaj ciemnością, więc zgodnie z tym przypuszczeniem usłyszałam jak chłopak zaczął coś wykrzykiwać w zdaję mi się moją stronę. Ostrożnie się obróciłam, a kiedy zobaczyłam, że on zmierza w moją stronę, gwałtownie wstałam i wybiegłam z hali.
- Dobra, zluzuj Marcela. Nie ma opcji, żeby zobaczył twoją twarz w tej ciemnicy, a co dopiero ją zapamiętał.
Uspokajając samą siebie, dotarłam w końcu do sali, gdzie miał odbyć się upragniony fansign. Pomieszczenie było już otwarte, a w środku praktycznie wszystkie miejsca były już zajęte.
- No świetnie! - mruknęłam, po czym pewnym krokiem weszłam do środka i zajęłam miejsce w ostatnim rzędzie, bo tylko ono było jeszcze wolne. W wewnątrz było całkiem ciepło, więc postanowiłam zdjąć moją białą narzutę. Nie dość, że oszczędzę sobie przypału stojąc przed zespołem Got7 w ubraniu Exo, to być może uchroni mnie to przed rozpoznaniem przez Yugyeoma, w razie, gdyby jednak zapamiętał, co mam na sobie.

Fansign zaczął się na spokojnie, od przywitania zespołu, potem jakieś gry z fanami, trochę rozmów i w końcu podpisywanie płyt. Przede mną ustawiła się niewielka kolejka dziewczyn, która niestety poruszała się powoli, bo oczywiście każda musi mieć swoje "pięć minut" z pojedynczym idolem, a jest ich aż siedmiu. Po przynajmniej dwudziestu, długich chwilach dotarłam do stołu przy którym siedziało Got7. Pierwszym z członków zespołu był Jaebum - całkiem miły chłopak.

- Annyeong! - przywitał się z wielkim uśmiechem na twarzy.

- Hi, JB! - odpowiedziałam równie szczęśliwa.

- Ou, skąd jesteś, że mówisz po angielsku? - zapytał z zainteresowaniem.

- Z Polski. Graniczy z wschodnią stroną Niemiec. - wytłumaczyłam nadal się przy tym uśmiechając.

- Naprawdę? To chyba w miarę blisko, prawda? - powiedział Jaebum.

- Jeśli 4-5h drogi można nazwać "blisko", to tak. - zaśmiałam się.

Chłopak zareagował tym samym, po czym wrócił do podpisywania albumu.

- Aa.. Jak masz na imię? - Rzucił do mnie szarmanckim uśmiechem.

- Marcelina. - Grzecznie odpowiedziałam, jednak zaraz wybuchłam śmiechem, kiedy zobaczyłam osłupienie na twarzy chłopaka, który zmarszczył brwi i składając usta w dzióbek próbował wypowiedzieć ten jakże trudny wyraz.

- Ha! Żebyś widział teraz swój wyraz twarzy Jb! - powiedziałam, dalej się śmiejąc.

- Aish! Łatwiejszego imienia nie było?- powiedział z udawaną pretensją.

- Proszę nie blokować kolejki. - usłyszałam zza ramienia chłopaka.

- A, tak. Wybacz. - przeprosiłam, a następnie uścisnęłam dłoń Jaebuma i posłałam delikatny uśmiech.

Przesuwając się na kolejne miejsce zajrzałam do torby, z której chciałam wyciągnąć telefon. Przypomniało mi się jednak, że przecież "wyrzuciłam" go na hali koncertowej, dobrą godzinę temu.

- Cholera. - szepnęłam sama do siebie.

- Omo! That's you! A girl from beach ball accident! - wykrzyknął uradowany idol.

- Ojej, BamBam! - podniosłam głowę. - Tak, to ja. - zaśmiałam się.

- Napewno wszystko z tobą w porządku? - zmartwił się chłopak, po czym podniósł rękę i przejechał nią po mojej głowie, zjeżdżając aż do policzków.

- Emm.. - zarumieniłam się. - Raczej tak. - Niepewnie się uśmiechnęłam łapiąc jego dłoń i kładąc ją na poniższym stole.

Koreańczyk zrozumiał właśnie, w jaką sytuacje nas wprowadził i z wielkim zakłopotaniem głośno chrząknął:

- Ykhym. Więc jak masz na imię? - zapytał podpisując jednocześnie dla mnie płytę.

- Marcelina. - odpowiedziałam i jak się okazało, moje imię znowu stało się powodem, a raczej przyczyną do śmiechu.

Znowu na twarzy jednego z członków zespołu zawitało osłupienie. Tym razem jednak usłyszałam wyraźną  próbę wypowiedzenia "ultra trudnego wyrazu".

- Mar-ce-li-na - przeliterowałam, kiedy siedzący przede mną chłopak pokazał błagalne oczy, chcąc zapewne, abym  powtórzyła swoje imię.

- Ma-ry-se-lyi-NA! - wydukał BamBam, akcentując na koniec ostatnie litery, przybierając przy tym minę życiowego sukcesu.

- Niech będzie. - zaśmiałam się, po czym znowu spotkałam się z poganianiem ze strony koordynatorów fansignu.

- Byee~ - pomachał do mnie obiema rękami, a jego twarz wyraźnie posmutniała.

- Papa. - odmachałam.

Kiedy po raz kolejny przesówałam się w bok, poczułam na sobie przeszywający mnie na wylot wzrok. Przed sobą zobaczyłam Yugyeoma we własnej osobie. Momentalnie opuściłam głowę tak, aby nie miał szansy mnie dokładnie zobaczyć i oparłam ją na łokciu, pozwalając przy tym włosom swobodnie opaść na moje oczy.
Lekko zirytowany chłopak usiłował się mi przyglądnąć. Ja jednak z premedytacją przechylałam się w przeciwną stronę, co wywoływało u niego niezadowolenie na tyle duże, że zaczął najzwyczajniej w świecie na mnie sykać.

- Aish, dziewczyno! - uniósł się.

Yugyeomowi najwyraźniej skończyła się cierpliwość, więc złapał mnie za podpródek i skierował go w swoją stronę. Zrobił to wystarczajaco mocno, tak, że nadęłam swoje usta w mały dzióbek.

- Umm! - mruknęłam, czując ucisk w policzkach.

A Ticket that changed my pathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz