Czasem gdy człowiek się do czegoś przyzwyczai, to później ciężko wrócić do tego poprzedniego trybu życia. Cały czas myśli się, co by było gdyby jednak było tak jak chcemy. Jakby wszystko szło po naszej myśli i nigdy się już nie zmieniało. Ja miałam tak właśnie teraz. Siedziałam sama w tym pustym mieszkaniu i nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Nauczyłam się już wszystkiego, posprzątałam w szafie i kilka razy przeczytałam ten sam artykuł w internecie. Czyli wychodzi na to, że jest już ze mną naprawdę źle. No, ale co ja mogę teraz na to poradzić. Wank nie będzie przecież specjalnie wsiadał w samolot i wracał, bo ja tak chcę. Aż tak głupia to ja nie jestem i umiem poradzić sobie w życiu. Niby nie potrzebuję zbytnio jakiś nianiek, ale taka niania jak Wank, byłaby mile widziana.
Wstałam z parapetu, po czym zgarnęłam brudne naczynia ze stołu. Trzeba po sobie sprzątać. Zresztą ja to nie Leyhe. On ma w zwyczaju zostawiać swoje rzeczy gdzie popadnie. Dlatego jego skarpetki czasem ożywają, gdy za długo poleżą pod łóżkiem. Umyłam talerze i z powrotem wróciłam do salonu. Położyłam się na kanapie, a następnie przykryłam ciepłym kocem, który dał mi kiedyś Leyhe. Czas teraz na maraton seriali. Muszę sobie odświeżyć pamięć przed nowym sezonem Stranger Things. Muszę przyznać, że ten serial jest świetny. Już po pierwszym odcinku skradł moje serce.
✨✨✨
Jak zwykle oglądanie, coś musiało mi przerwać. Nie ma takiego dnia, bym mogła sobie coś w spokoju obejrzeć, u mnie jest to nie możliwe. Wyjęłam rękę spod końca, od razu przeszła mnie gęsia skórka, powoli zmieniam się w ciepłolubne stworzenie. Wymacałam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Po raz kolejny dzwoniła do mnie mama, a ja po raz kolejny odrzucę połączenie.
Miałam już przesuwać palec w stronę czerwonej słuchawki, ale się zawachałam. Nie mogę w końcu ich tak cały czas olewać. Zawinił tylko ojciec, a nie ona. Odebrałam więc połączenie, przerywając śpiew Shawna.
--Halo.-- mruknęłam i szybko zastopowałam telewizor. Nic nie może mnie ominąć.-- Nie mi się nic nie stało. Ja po prostu nie chciałam z wami rozmawiać czy to tak trudno jest zrozumieć?-- po raz kolejny przewróciłam oczami i wtuliłam się w mięciutki koc. Jestem ciekawa, co tym razem ma ciekawego mi do powiedzenia. Pewnie znowu będzie bronić ojca.-- To, że jestem obrażona na ojca nie znaczy, że nie będę chciała utrzymać kontaktu z Aleksandrem.-- prychnęłam.-- Oczywiście, że przyjadę po niego w piątek, a potem zawiozę go na trening. Po nim przyjedzie do mnie na weekend, już dawno mu to obiecałam. To nie będzie żaden problem w końcu jest moim bratem. No to powiedz mu, że przyjadę. Niech się spakuje.-- rozłączyłam się i spojrzałam na zegar. Dziś, to raczej nie ogarnę tych zakupów, ale równie dobrze mogę zrobić to jutro, gdy będę na niego czekać. To zdecydowanie najlepszy pomysł.
✨✨✨
Dziś szczęście mi naprawdę dopisało. Odwołali nam ostatni wykład, więc miałam do dyspozycji prawie dwie godziny. Czyli na spokojnie zdążę wszystko załatwić w Monachium, a potem mogę pojechać po tego mojego małego braciszka.
Pierwszą rzeczą do zrobienia na mojej liście, było zawiezienie mojego wywiadu do redakcji Przeglądu Sportowego. Przez te kilka dni wymęczyłam Wanka, robiąc z nim kilka wywiadów. Nie było to jednak łatwe, bo nie traktował tego na początku poważnie. No, ale jakoś się udało. Dlatego teraz już mogę się cieszyć i świętować to, że mój wywiad po raz pierwszy będzie w tak znanej i cenionej gazecie. Jest to naprawdę duży krok do przodu. Może ktoś zobaczy mój talent, którego nie mam i przyjmie mnie jako profesjonalnego dziennikarza. Marzy mi się taka praca w Eurosporcie, to by było coś. Tylko na to czekam. Choć to nie jest zawód, na którym dużo będę zarabiać, to i tak chcę to robić. Trzeba robić, to co się kocha, a nie to co się musi. No, ale nie zawsze można, dobrze to wiem.
Gdy załatwiłam wszystkie sprawy, przyszedł czas na godziną drogę do Garmich-Partenkirchen. Trzeba się trochę rozluźnić i przygotować na mnóstwo pytań od Alka. Dzieci są bardziej spostrzegawcze niż nam się wydaje.
✨✨✨
Siedziałam na trybunach z kubkiem dobrej, gorzkiej czekolady i patrzyłam na te dzieciaki. Skoki to naprawdę musi być to co chcą robić w przyszłości, bo inaczej by się tak do tego nie przykładali i nie poświęcali by na to tyle czasu. Ryzykowali swoje życie, które i tam na razie jest dość krótkie. Przed nimi jeszcze tyle wspaniałych lat. Tylko, że one mogą być im odebrane w każdej chwili. Nie wiadomo jak to wszystko się potoczy.
--Jasmine, Jasmine widziałaś jak skończyłem?-- podbiegł do mnie brunet, trzymając w ręku narty, które były od niego dużo wyższe. Uśmiechnęłam się widząc go. Jest dla mnie jak własny syn.
--Widziałam słoneczko.-- odebrałam od niego kask o gogle.-- Może idź się już przebierz. To już koniec na dziś.-- chłopczyk pokiwał głową i w podskokach poszedł do szatni. Cieszę się, że mam kogoś takiego jak on, że mam rodzeństwo i nie jestem sama na tym świecie. Mam kogoś kto poprawi mi humor i pomoże, gdy będzie już naprawdę źle. Bo właśnie to rodzeństwo jest naszym oparciem. Mamy w sobie tą samą krew i te same geny. Będziemy ze sobą zawsze i wszędzie w sercu czy głowie. Po prosto będziemy.
Po upływie piętnastu minut Alek był już z powrotem. Razem poszliśmy do samochodu i zapakowaliśmy ten cały jego sprzęt. Później sami się zapakowaliśmy do środka i śpiewając różne piosenki, pojechaliśmy do mnie. Oczywiście nie obyłoby się bez wstąpienia po pizze, która należy do tych jednych z najlepszych w całym Monachium. Raz na jakiś czas można sobie pozwolić na takie smakołyki.
--Czemu dziś nie zostaliśmy w Ga-Pa?-- spytał nakładając sos na pizze. Wcześniej jednak zdjął z niej wszystkie warzywa, bo one przecież pieką w język i są trujące.
--Bo dziś chciałam cię mieć u siebie. Zresztą obiecałam ci, że kiedyś jeszcze powtórzymy ten weekend u mnie. Dziś właśnie jest ten czas. Możemy spędzić te kilka dni razem i porobić co tylko chcesz.
--Czuli pojedziemy na mecz Bayernu?-- odłożył kawałek ciasta na talerz i spojrzał na mnie tymi wielkimi, brązowymi oczyma. No i jak ja mam mu teraz odmówić. Przecież się nie da.
--Och Alek, gdyby grali to bym cię na pewno na niego zabrała. Tylko, że teraz nie ma żadnego meczu. Najbliższy jest w środę, ale nie damy rady na niego pojechać. Ty masz szkołę, a ja będę musiała zaraz wyjeżdżać do Klingenthal.-- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego smutno. Wyjazd na mecz, to było jedno z jego marzeń. Na razie mi się nie uda to spełnić, ale za jakoś czas na pewno się uda.
--No dobrze.-- mruknął, a cała radość jakby przez te kilka sekund z niego wyparowała.
--Obiecuję ci słońce, że w tym roku może jeszcze na jakiś mecz pojedziemy, a jak nie w tym roku, to w następnym. Pamiętaj, że ja zawsze dotrzymuje obietnic.
✨✨✨
Leżałam na łóżku i bawiłam się włosami Aleksandra. Był taki zmęczony, że zasnął od razu, gdy przyłożył głowę do poduszki. Też bym tak chciała, ale u mnie niestety nie jest to możliwe. Bo ja zawsze leżę godziny na tym łóżku i przekręcam się z boku na bok. Rozmyślam nad tym co było kiedyś, jest teraz i co może się za jakiś czas wydarzyć. Noc to taki czas, gdy człowiek zastanawia się nad wszystkim. Myśli co mógł zrobić inaczej, tak żeby było o wiele lepiej. Tylko, że czasu nie można cofnąć.
CZYTASZ
Stargazing ||Andreas Wellinger||
FanfictionA ja wciąż tutaj będę, obserwując gwiazdy Wciąż będę patrzeć w górę, Szukając miłości Gwiazdy nie znikają, one wciąż płoną Nawet kiedy noc dobiega końca