Stałam przed szafą i rozmyślałam co założyć. Nie wypadało by iść w dresie, choć , że widzieli mnie już w gorszym wydaniu. No, ale to w końcu impreza. Tylko, że wystrojenie się w jakąś sukienkę, to za dużo. Postawiłam więc na czarne spodnie z szelkami i musztardorwy sweter. Ubrałam się i przeszłam do makijażu, choć nie nakładałam tego zbyt dużo. Użyłam tylko korektora i wykonturowałam twarz. Rzęsy wytuszowałam, a usta przeciągnęłam czerwoną, matową szminką, która była nieodłącznym elementem mojego wyglądu. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Ogarnęłam się w niecałe dwadzieścia pięć minut, co przechodzi do rekordu. Jeszcze nigdy tak szybko nie uszykowałam się na jakąś imprezę. Czyli nabieram wprawy. Teraz została mi tylko godzinna droga do domu Wanka. To właśnie u niego ma odbyć się ta impreza. Nie jestem pewna czy będą jakieś dziewczyny oprócz mnie, ale narzekać nie będę. Imprezy z samymi chłopakami nie są takie złe. O ile nie chcą cię upić albo sami się upiją i później trzeba robić za ich nianię. Co swoją drogą nie jest zbyt przyjemne.
Droga minęła mi zaskakująco szybko. Może dlatego, że miałam bardzo dobry humor i nie zwracałam zbyt uwagi na światła, które były co parę kilometrów albo na korek, w którym musiałam stać dziesięć minut. Cieszyłam się już tą impreza, która miała odbyć się tego wieczoru. Mój organizm był spragniony napojów wysoko procentowych. Tylko żeby zaraz nie było, że jestem pijaczką. Co to, to nie. Ja po prostu lubię wypić jak każda osoba w moim wieku. Zresztą na imprezie ze skoczkami nie można się nie upić. Co chwilę ktoś ci podstawia butelkę z alkoholem i nawet największy abstynent nie wytrzyma, i się napiję. Tak to już z nimi jest. No, ale bez alkoholu nie wszyscy by się też tak dobrze bawili.
Wyszłam z samochodu i z torebką pełną alkoholu, udałam się do drzwi wejściowych. Zapukałam i nie musiałam zbyt długi czekać, bo po chwili się otworzyły, a w nich stał wysoki bruent, który uśmiechał się szeroko. Muszę przyznać, że wyglądał znakomicie. Ubrany w czarne rurki i czarną koszule, wyglądał jak Bóg seksu.
--Czekaliśmy na ciebie ,kwiatuszku.-- przepuścił mnie w drzwiach i odebrał torebkę z procentami.-- Mam rozumieć, że dziś z nami pijesz.-- pokiwałam głową i odwiesiłam płaszcz.-- Możesz przejść do salonu, o ile jeszcze pamiętasz gdzie się on znajduje.
-- Z moją pamięcią nie jest jeszcze tak źle.-- odpowiedziałam i przejrzałam się w lustrze. Muszę w końcu sprawdzić czy się nie rozmazałam. Gdyby tak było, to Leyhe zaraz by mi to wypomniał. Ja się czasem zastanawiam jakiej on dokładnie jest orientacji.
--Tak jesteś piękna. Nie musisz się już poprawiać.-- obok mnie stanął Wank. Objął mnie ręką w tali i przysunął mnie do siebie.-- Zapomniałem dziś o czymś.--Nachylił się i złożył na moich ustach, krótki pocałunek.
Odsunęłam się od niego zaskoczona. Nie sądziłam, że go stać na coś takiego. Widocznie w ciągu tych kilku miesięcy nie tylko ja się zmieniłam. Spojrzałam w jego brązowe tęczówki, w których czaił się smutek. Och walić to. Ustałam na palcach i przerzuciłam ręce przez jego szyję. Przysunęłam się bliżej i wpiłam się w jego usta. Ten pocałunek był zdecydowanie lepszy od pierwszego. Po kilku minutach odsunęłam się od niego. Na jego twarzy gościł ten uśmiech, który tak kochałam.
--Ej zakochańce, może byście w końcu raczyli do nas przyjść.-- oboje odwróciliśmy się w jego stronę. Och Leyhe ty to masz wyczucie czasu.
--Aż tak się stęskniłeś kochaniutki.-- podeszłam do niego i pociagnęłam go za policzki, tak jak to robią babcie. On zabrał moje ręce i spojrzał na mnie wrogo.-- Możesz już tam iść my zaraz wrócimy.-- poklepałam go po policzku i wróciłam do Andreasa.
--Tęskniłem za tobą, wiesz.-- pocałował mnie w czoło i mocno przytulił.
--Nie słodz tak, bo się jeszcze do tego przyzwczaje.-- powiedziałam i głęboko odetchnęłam.
CZYTASZ
Stargazing ||Andreas Wellinger||
FanficA ja wciąż tutaj będę, obserwując gwiazdy Wciąż będę patrzeć w górę, Szukając miłości Gwiazdy nie znikają, one wciąż płoną Nawet kiedy noc dobiega końca