*01* "Szybciej się nie dało, głupia szmato?!"

813 43 16
                                    

Przed chwilą oglądałam film "Zoolander 2"... Kiedy zobaczyłam, jak zabijają Justin'a, popłakałam się i wyłączyłam film. Do teraz nie mogę się opanować...

Kiedy zobaczyłam, kto siedział przy stoliku zbladłam, jednak zaraz się opanowałam. Pomyliłam jakiegoś chłopaka z Justin'em, co zdarzało mi się dość często. Mimo że minęły trzy lata, nie potrafiłam o nim zapomnieć. Mimo wszystko, nadal go kochałam i nic nie mogłam na to poradzić. Pomimo tego, co mi zrobił, ja nadal darzyłam go tak silnym uczuciem. Chciałam zacząć żyć normalnie, jednak nie mogłam. To było dla mnie cholernie trudne. Ciągle przyłapywałam się na tym, że na ulicy wypatrywałam jego twarzy, albo kogoś z jego przyjaciół. To bolało. Ta świadomość, że już nigdy go nie zobaczę. Że już nigdy nie zobaczę jego uśmiechu. Że już nigdy się z nim nie posprzeczam. Że nigdy go nie pocałuję. Że już nigdy się nie pokłócimy. To było trudne do zniesienia. A ja już nie dawałam rady. Już świrowałam. Wiedziałam, że to przez tęsknotę, jednak nawet nie myślałam, żeby się z nim jakoś skontaktować, albo spotkać. To by mnie zniszczyło. Zabiło... A ja teraz mam dla kogo żyć. Wszystko w życiu mi się ułożyło i było mi tak dobrze. Ale bolał mnie fakt, że szukałam w Adam'ie - moim chłopaku - cech Justin'a. Jego oczu, uśmiechu, noska, czy ust. Nie raz zwracałam się do niego po imieniu Bieber'a, ale chłopak mi to wybaczał. Wiedział, w jakim stanie byłam, jak przyjechałam tutaj i mi pomógł. I za to byłam mu wdzięczna. Dręczyło mnie też to, że byłam z nim w związku, nie kochając go. Czułam do niego wdzięczność, bo pomógł mi w, na prawdę, wielu sprawach, ale nie miłość. Wiedziałam, że moje serce zajął chłopak o czekoladowych oczach. 

Kiedy zobaczyłam, że para, którą miałam obsłużyć, wstała i wyszła, odetchnęłam. Nie wiedziałam, co ich do tego zmusiło, ale mówi się trudno. Wstałam z krzesła i wyszłam zza lady, wraz z ściereczką i podeszłam do stolika, przy którym siedzieli. Wzięłam menu i przetarłam stolik. Niby nic nie jedli, ani nie pili, ale to był mój obowiązek. Ta kawiarnia jest jedną z najlepszych i najbardziej szanowanych w Los Angeles, więc właścicielka robi wszystko, żeby tak pozostało. Nie narzekałam na tę pracę, bo jest dobrze płatna i przyjemna. Panuje w niej rodzinna atmosfera i wszyscy się nawzajem szanują. Nikt nikogo nie wyzywa, nikt nie ma z nikim sporów. Jeśli trafi się osoba, która chciałaby tutaj pracować, ale ktoś z obecnych pracowników jej nie polubi, zostaje odrzucona. Szefowej zależy na przyjaznych warunkach pracy dla wszystkich, więc robi wszystko, aby było miło.

- Carmel, możesz na chwilę? - usłyszałam głos Chaz'a. Spojrzałam na niego pytająco, ale ruszyłam się w jego stronę. Chaz był jednym z pierwszych pracowników tego miejsca. Był to wysoki brunet, który mierzył 186 cm. Był ode mnie sporo wyższy, ale nie przejmowałam się tym. Jego oczy miały kolor jaskrawej zieleni, był opalony - jakby Mulatem. Jego usta były duże i różowe, a nos średniej wielkości. Był przystojnym chłopakiem, jednak nie w moim typie. Przyjaźniliśmy się. Tylko tyle.

- Co chciałeś? - spytałam, opierając się o blat i patrząc na niego z dołu. Chłopak uśmiechnął się do mnie szeroko, ukazując rząd prostych białych zębów, które aż raziły w oczy. Przy jego karnacji, cholernie się odznaczały. Po jego uśmiechu wiedziałam, że chciał mnie wykorzystać, przez co tylko westchnęłam. 

- Pomóż mi. - powiedział i pociągnął mnie na zaplecze, nim zdążyłam zareagować. - Czarna, czy biała? - pokazał dwie koszulki na ramiączkach, z wycięciami pod pachami i cholernie głębokim "dekoltem". 

- Czemu miałabym pomóc Ci wybrać koszulkę? - uniosłam brwi, patrząc w jego oczy, które potrafiły zahipnotyzować człowieka. Niejedna dziewczyna się w nich zakochała.

- Mam randkę. - powiedział szczęśliwy. Kiedy to do mnie dotarło, pisnęłam i rzuciłam się na niego z przytulasem. Chłopak zaśmiał się i objął mnie ramionami.

Please, Don't Let Me Go! (Third Book) ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz