Justin Pov
Dojechałem na miejsce i wybiegłem z samochodu, po czym pobiegłem do drzwi domu, nie trudząc się z zamknięciem samochodu. Otworzyłem drewnianą powłokę i wbiegłem do środka, a za mną usłyszałem kroki. Spojrzałem przez ramię do tyłu i Zobaczyłem Zayn'a, Harry'ego, Louis'a, Niall'a i Liam'a. Za tego ostatniego byłem cholernie wdzięczny, bo w każdej chwili mógł pomóc blondynce, jeśliby się coś jej stało i potrzebowałaby pomocy lekarza.
- Pomocy! - usłyszeliśmy pisk. Nie wiedziałem, skąd on dobiegał, ale jednego byłem pewny. On nie należał do Hope. Mimo to, zaczęliśmy się rozglądać i rozeszliśmy się w różne strony, aby znaleźć źródło. Przecież tam mogłaby być Hope. Miałem małą nadzieję, że właśnie tam ją znajdę. Ją i tego skurwiela, który ją porwał. Wiedziałem, że on by tego nie przeżył. Nie odpuściłbym mu. Nawet jeśli by jej nie ruszył, pożałowałby, że wpadł na tak głupi pomysł, żeby ją porwać. Tak na prawdę nie wiedziałem, co się stało. Czy coś jej zrobił, ale wiedziałem, że Hope mu o wszystkim opowiedziała. O tym, co było przed jej przyjazdem do tego miasta. Wiedziałem, że ona powiedziała mu o porwaniach i chłopak nie powinien był jej tego robić. O wszystkim przypominać.
Zbiegłem po schodach, prowadzących do piwnicy. Rozejrzałem się i zobaczyłem blondynkę, która leżała twarzą do podłogi. Miałem cichą nadzieję, że to była moja mała dziewczynka, jednak ona uleciała, kiedy tylko dziewczyna podniosła głowę do góry.
- Co tu się stało? - podszedłem do niej i kucnąłem. Blondynka widząc mnie, rozpłakała się, rozmazując krew, znajdującą się na jej twarzy.
- On ją zabrał. - wyszeptała, a we mnie zebrała się jeszcze większa wściekłość. - Ja próbowałam jej pomóc, dlatego zadzwoniłam, ale on mnie usłyszał. - wyszeptała, łkając. - Zaciągnął mnie tutaj. - przymknęła oczy. Nie przerywałem jej, bo chciałem wysłuchać jej opowieści. Chciałem się dowiedzieć. - Carmel próbowała mi pomóc. Uderzyła go metalowym prętem. - uśmiechnąłem się lekko na myśl, jaka była waleczna. - Ale ja wszystko zepsułam. - wybuchła płaczem, a ja zmarszczyłem brwi.
- Mów dalej. - wyszeptałem miękko.
- Bolało, dlatego jęknęłam niekontrolowanie. Ona odrzuciła pręt i podbiegła do mnie, a wtedy on ją zaatakował. Zaczął ją bić jej własną bronią. - pociągnęła nosem i przetarła twarz ręką. - Ona straciła przytomność, a ja chciałam pomóc, dlatego rzuciłam się na niego, jednak on mnie pobił i zabrał ją, mówiąc, że to już koniec. - słysząc to, zakrztusiłem się śliną.
- Wiesz gdzie ją zabrał? - spytałem, podnosząc delikatnie jej ciało. Nie mógłbym jej zostawić samej. Ona próbowała pomóc mojej ukochanej, dlatego ja pomogłem jej.
- Niedaleko są jakieś stare magazyny. Prawdopodobnie tam. - powiedziała, ocierając łzy. Wszedłem szybko, aczkolwiek uważnie po schodach, gdzie zastałem moich przyjaciół.
- Liam, pomóż jej. Później do mnie dojedziecie. - powiedziałem, kładąc ją na sofie w salonie. Nie czekając dłużej, wyszedłem z domu i wsiadłem do samochodu, odpalając go. Wyjechałem z podjazdu, ciesząc się, że chłopacy nie zaparkowali za mną. Miałbym niemałe trudności z wyjazdem.
Wiedziałem, gdzie były magazyny, o których mówiła dziewczyna, dlatego ruszyłem w tamtą stronę, nie dbając o przepisy. Nie one były teraz ważne. Najważniejsze było to, żeby uratować Hope i zabić tego skurwiela.
Na miejsce dojechałem po dziesięciu minutach. Szybko wysiadłem z samochodu i wbiegłem do środka, nie dbając o zamknięcie auta. Znowu. Biegałem po pomieszczenia, szukając dziewczyny, albo chociaż jakichś oznak, że się tutaj znajdowali. Kiedy już traciłem nadzieję, usłyszałem cichy jęk. To była Hope. Była w pomieszczeniu, do którego właśnie miałem wchodzić. Szybko otworzyłem drzwi, robiąc przy tym głośny hałas. Rozejrzałem się i zobaczyłem ją. Leżała w kącie. Była cała zakrwawiona, a przez podartą koszulę, mogłem dostrzec siniaki i rany.
- Hope. - powiedziałem cicho, podbiegając do niej. Ta uniosła lekko powieki i wybuchła płaczem na mój widok, jednak na jej ustach widniał uśmiech. Kucnąłem przed nią i odgarnąłem włosy z jej twarzy.
- Justin, uciekaj. - wyszeptała, a ja spojrzałem na nią zdziwiony. - Ja już nie przeżyję, ale Ty musisz się ratować. - jej głos był cichy, prawie niesłyszalny.
- Co Ty mówisz? - spytałem, ze zmarszczonymi brwiami. - Oboje przeżyjemy. - powiedziałem pewnym głosem, a ona zamknęła oczy, krzywiąc się nieznacznie z bólu.
- Nie musisz robić tego dla mnie. - nadal ustawała przy swoim. - Ale zrób to dla Jason'a. - zmarszczyłem brwi, po raz kolejny słysząc to imię. Nie wiedziałem, kim był chłopak, o którym ciągle wspominała, a to doprowadzało mnie do szału. Byłem zazdrosny.
- Kim on jest? - spytałem delikatnie, mimo że w środku byłem kłębkiem nerwów.
- Naszym synem. - wyszeptała, a ja zaniemówiłem. To, czego się właśnie dowiedziałem, wstrząsnęło mną tak, że nie wiedziałem, co zrobić. Że nie usłyszałem kroków za sobą. - Justin, uważaj. - powiedziała trochę dziewczyna i po hali rozniósł się głośny huk. Spojrzałem na nią i moje serce się zatrzymało. Dziewczyna była nieżywa, a z jej serca lała się krew. Odwróciłem się i spojrzałem na chłopaka wściekły. Nie mogłem zapanować nad łzami, które usilnie próbowały wydostać się z moich oczu. On zabił Hope. Zabił moją ukochaną.
- Żegnaj Bieber. - powiedział. Później wszystko działo się szybko.
Jego śmiech.
Huk.
Ból.
Kroki.
Ciemność.
***
No przecież jest już jutro...
Oto Epilog!
Kończymy książkę...
Płakałam, pisząc ten rozdział.
Ostatni rozdział...
CZYTASZ
Please, Don't Let Me Go! (Third Book) Zakończone
FanfictionJustin nie może poradzić sobie ze stratą Hope. W Londynie wszystko mu o niej przypomina, dlatego postanawia się wyprowadzić. Jego cel? LA. Razem ze swoimi przyjaciółmi będą próbować żyć normalnie. Będą próbować zapomnieć o dziewczynie. Będą robić ws...