Samuel był, szczerze, lekko wcięty.
Nie wiedział jak ma zareagować na ów zaistniałą sytuację, więc z oczami jak piątki pognał do kuchni, do której chwilę wcześniej wbiegł ścigany przez Beletha Matt.
Gdy tylko przekroczył próg pomieszczenia, z jego gardła wydobył się stłumiony chichot.
Nie spodziewał się nigdy zastać takiego widoku, jaki właśnie miał przed oczami.- Beleth, uciekaj mi stąd, bo będziesz dziś spał na balkonie. -powiedział ze śmiechem albinos, tyrpiąc tygrysa kolanem w bok.
Odczekał aż tamten opuści kuchnię i upewnił się, że nie wróci by dalej uprzykrzać życie kociakowi.
Wtedy to spojrzał na niego błyszczącymi z rozbawienia ślepiami i podparł się pod boki.
- Co robisz na mojej lodówce, skarbie? -zapytał, szczerząc się jak głupi do sera i czekając na odpowiedź blondynka.
Matthew spogladal ciągle w stronę tygrysa, machajac zaniepokojony ogonem.
-On mnie nie lubi. - Mruknal, głęboko wzdychajac. - Chce mnie zjeść. - Dodał jeszcze szeptem i skulil się na swoim miejscu.
Blondas bal sie, że gdy zejdzie znów zostanie zaatakowany przez wielkiego kota. Tam, gdzie teraz siedział było po prostu bezpiecznie.
-Może on nie lubi małych zwierząt. - Mruknal mały chlopiec i owinal ogon wokół siebie a jego uszy oklaply bezwladnie.
Ciemnooki spojrzał na mężczyznę z góry, mrucxac pod nosem niezrozumiałe wyrazy.
Sam zaśmiał się pod nosem słysząc słowa chłopaka.
- To nie tak -zaprzeczył, kręcąc przy tym głową na boki- On tylko uznał, że jest z Ciebie godny towarzysz do wspólnych zabaw.
Posłał mu uspokajający uśmiech, odgarniając sobie przy tym grzywkę z twarzy. Wyciągnął następnie dłoń do kociaka, nie spuszczając przy tym spojrzenia z jego twarzy.
- No chodź tutaj do mnie, obronię Cię przed nikczemnym tygrysem! -oświadczył heroicznym tonem, uśmiechając się przy tym z istnym wdziękiem małego chłopca.
Chłopiec westchnął, kulac sie lekko. W końcu musiał kiedyś stąd zejść.
-Uważaj, bo jestem ciężki. - Szepnal kociak i najzgrabnjej jak potrafił wskoczył w ramiona bialowlosego.
Przez chwilę bal się otworzyć oczu, jednak nie czując bólu otworzyl powoli swoje powieki, rozfladajac się.
-Gdzie on jest? - Zapytał mniejszy mając na myśli dużego tygrysa, nie przestajac przy tym rozglądać się.
Orientujac sie, że jego ogon wisi, Matt szybko oplot część ciała wokół siebie, mrucxac cicho.
Albinos od razu mocno objął ramionami chłopca, nie chcąc by ten spadł i zrobił sobie krzywdę, bo chyba do końca życia czułby wyrzuty sumienia.
Na jego słowa dotyczące wagi, skrzywił się lekko, ukazując tym swoje niezadowolenie.
- Jesteś wychudzony, a nie ciężki, mały głupku. -mruknął mu do ucha, owiewając je przy tym swoim gorącym oddechem, choć nie było to do końca zamierzone.
- I z tego co mi się wydaje, kręci się po salonie. -dodał jeszcze, odpowiadając tym samym na pytanie Matta.
Po tym, wciąż z malcem na rękach, poszedł do salonu, z którego czmychnął na balkon.
On też wyglądał jak ogród botaniczny z kosmosu, bo wszędzie gdzie by nie spojrzeć stały kwiaty i wisiały gwiazdki, które, podpięte do prądu, migotały przyjemnie, lekko jeszcze kiwając się na wietrze.
Posadził chłopca na wiklinowym krześle, otulając go następnie grubym, puchowym kocem by nie zmarzł, po czym sam oparł się w nonszalanckiej pozie o balustradę i wbił rozmarzone spojrzenie w niebo, na którym migotały jego ukochane gwiazdy.
Natomiast Matthew tylko mruknął coś niewyraznego na temat swojej wagi.
Dla siebie był przy kości.
Widząc tygrysa w salonie skulil się lekko i odetchnal, będąc już na balkonie. Rozejrzal się i mocniej okryl kocem.
Dla blondynka wszystko tutaj było śliczne, szczególnie kwiaty. Jednak gwiazdy też były cudowne.
Dlatego też, gdy bialowkosy nie patrzył, koci chłopiec wstał na krześle i wyciągnął ręce, dotykając zwisające gwiazdy.
Zaczął je szturchac i lekko i drapac, uśmiechając się przy tym jak malutkie dziecko.
Matthew od dawna się nie bawił. Ciągle tylko robił to, co mu kazano, więc nic dziwnego, że teraz stał na krześle i szczerzyl się jak małe dziecko na widok upragnionej zabawki.
Samuel ciągle zerkał ukradkiem przez ramię na poczynania malca, czując ciepło w sercu na widok jego uśmiechu.
Dotarło do niego również, że będzie w stanie zrobić wszystko, by ów uśmiech już nigdy nie zgasł.
Zwrócił w końcu swoją pełną uwagę na niebo, zaciskając delikatnie palce na barierce.
Od dawien dawna tego nie robił i martwił się, że coś zepsuje, ale mimo wszystko zebrał się w sobie i zaczął cicho mruczeć słowa swojej ulubionej piosenki, będąc przy tym wciąż wpatrzonym w piękne niebo, które migotało milionami gwiazd, a one z kolei wywoływały wielki spokój w sercu białowłosego.
Nie sądził, że jeszcze kiedykolwiek będzie tak czysto szczęśliwy jak tego wieczoru, stojąc po prostu na balkonie w towarzystwie małego kociaka, śpiewając po raz pierwszy od wielu miesięcy ukochane słowa Saturna.
Słysząc aksamitny głos towarzysza, koci chłopiec zaprzestał swojej zabawy. Usiadł na wiklinowym krześle i uważnie spogladal na mężczyznę przed nim.
Blondyn zawsze chciał śpiewać, jednak ledwo co znał jedną piosenkę.
Po chwili namysłu ciemnooki podszedł do wyższego od siebie bialowlosego i wsunal się w miejsce między starszym a szczebelkami balkonu.
Delikatnie oparł plecy o jego klatkę piersiową i nie przejmując się tym, co pomyśli starszy, po prostu zamknął oczy.
Blondyn czuł spokój. Spokój i bezpieczeństwo, no może nie licząc tygrysa. Zawsze walczył o przetrwanie, a teraz jedynie walczy ze wspomnianym zwierzęciem.
-Dziękuję, Samuel. - Odezwał się cicho kociak, wzdychajac. Jego ogon zaczął majtac na wszystkie strony
Zaskoczony Samuel zerknął na stojącego teraz przy nim chłopaka.
Nie sądził iż ten z własnej woli przyjdzie i jeszcze będzie go dotykał.
Ale szczerze, nie miał nic przeciwko.
Objął go ramionami w pasie i wtulił mocniej w swoją pierś, zaraz to opierając brodę na głowie chłopca, idealnie między jego uszkami i przymknął powieki.
- To ja dziękuje. -odparł w końcu szeptem, odrobinę mocniej zaciskając ramiona.
Szczerze był wdzięczny Mattowi za to, że jest. Jego obecność uratowała Samuela, choć sam nigdy by się do tego nie przyznał.
Koci chlopiec tylko delikatnie wzdrygnal się na dotyk mężczyzny. Odetchnal głęboko.
-Chciałbym być normalny. - Odezwał się prawie szeptem, zamykając oczy.
Matthew miał takie chwilę, w których siebie nienawidził. Zdecydowanie była to noc lub wieczór. Teraz właśnie była ta chwila. Ale co on mógł poradzić? Dalej miał w głowie te wszystkie złe słowa i sceny upokorzenia.
Na samo wspomnienie blondynek wzdrygnal się i mruknal coś pod nosem.
-Dlaczego nie mogę być normalny? - Spytał i odchylil glowe w tyl tak, by móc spojrzeć na twarz swojego towarzysza.

CZYTASZ
Hi, little one.
FanfictionGdzie Samuel bierze pod swoje skrzydła małego kotka. |chlopięca miłość.