Rozdział 16

2K 71 13
                                    

* Kaya
Obudziłam się rano a obok mnie siedzi Offender. Nie śpi a jego ręka jest sina bo trzyma ją tak od 3 dni. Wypuściłabym go ale to kara za jego bezwstydną prostytucję. Jak mi obieca że z tym kończy i tego dotrzyma to go uwolnie.
- Kaiu. Wstałaś już?
- Tak. A ty? Jakieś przemyślenia.
- Tak. Uważam że jesteś okropna i... I gupia... I wiedźma!
- Ah tak? A chciałam zmienić ci rękę żeby cie nie bolało. Ale skoro ze mnie wiedźma to narka. Niech ci ta ręka odpadnie.
- Kaiu... Przepraszam. Poniosło mnie.. Bo strasznie mnie boli.
- Ech... Poznaj łaskę bladej twarzy. Odpinam kajdanki. Wstał.  Myśli że jest wolny.  Ale ja przypinam mu nogę do nogi łóżka.
- Co! Kochanie...
- A co myślałeś? Że po tej wiedźmie i zdradzaniu mnie z pedałami ci odpuszczę?
- Nom.
- To się pomyliłeś.
- Ale przynajmniej mogę cię teraz przytulić.
- Nie przytule cie. Nie dam skurwielowi tej pierdolonej satysfakcji.
- Wiedziałem. A buzi?
- Chyba sobie Pośnisz. 
- Moja królowo. Ja bez ciebie nie wstrzymam! Nie karm mnie ale daj mi siebie. Jesteś dla mnie jak tlen!
- Ech... No dobra.  Możesz mnie pogłaskać po ramieniu. Ale przez trzy dni nie jesz.
- Dobrze. Po kilku sekundach poczułam delikatną rękę która suwa po mojej ręce. Nie żeby sprawiało mi przyjemność ale po prostu ma gładkie ręce.
* Tobuś
Po naszym pocałunku spędziliśmy razem trochę czasu. Obejrzeliśmy memy z creepypastami. Później pojechaliśmy do miasta. Zeżarliśmy dwie duże waty cukrowe i lody z dwiema gałkami. Uwielbiam karmelowe lody.  Później weszliśmy do starej fabryki.  Tamara często pali. Mówiła mi o tym. Ja też często się dotleniam. Jeszcze kilka lat a powietrze będzie takie brudne że wszyscy będą najarani. Zrobiło się późno. Księżyc. Gwiazdy. Niebo jest takie czyste i piękne. W końcu podczas oglądania tego pięknego widoku Tamara zaczęła rozmowę.
- Wiesz co Toby?
- Co?
- Chciałabym dzisiaj spędzić swój pierwszy raz z tobą.
- Ale... ( ( ͡° ͜ʖ ͡°) )
- Chce kogoś zabić. Bardzo chce. Nie karz mi czekać.
- Dobrze.
Złapała mnie za rękę. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Kocham jej dotyk. To wszystko takie podniecające. Weszliśmy w las.  Było tak cicho i spokojnie. Zobaczyliśmy pomiędzy wysokimi drzewami  mężczyznę średniego wzrostu o czerwonych włosach i brązowych oczach. Wyglądał na zrozpaczonego. Na ramieniu wisiała mu gitara. Ubrany był w t-shirt z Czaszką i znakami szatana. Spodnie miał czarne i  podziurawnione. Szedł leśną ścieżką a jego włosy opadały na wszystkie strony. Zapytałem szeptem
- Tamara... Masz broń?
- No raczej. Wyciągnęła ze swojej listonoszki nóż sporej wielkości. Poczekała aż facio odejdzie i zachodząc go od tyłu poderżnęła mu gardło.

- No. nareszcie się morderczo rozdziewiczyłam.

- Spalmy go.

- Ech...no ok.

Po spaleniu zwłok spędziliśmy sobie resztę wieczoru na słuchaniu rapu w naszych ruinach fabryki. Zakochałem się w tym miejscu ponieważ ona wlała piękno w to miejsce. Jej charakter i uroda przyćmiewa wszystko. Piękna Tamaro. Mam nadzieję że ty też czujesz to co ja.

No siemka! miała być Sally i Ben ale nie mam na nich weny. Jeśli macie ajdiję ( XD ) Piszcie w komentarzach.  Papa ❤

Jak rezydencja burdelem się stała- czyli psychiczne shipy z creepypastyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz