Rozdział 7

594 48 6
                                        

Ja chyba wariuję. A przynajmniej tak mi się zdaję. Od balu minęły dwa dni, żadnej nocy nie przespałam bo dręczyły mnie głosy w głowie i koszmary.

W dodatku cały czas jestem myślami przy porwanej dziewczynie. Skąd wiem na 100%, że żyje? Właśnie nie wiem, ale coś nie daje mi dopuścić się myśli, że nie żyję.

Po prostu to wiem, czuję, że ona żyje. 

Przez mój stan Ciel, Diana i Sebastian zaczęli się o mnie martwić. Ciel uważa, że powinnam sobie darować tą sprawę. Ale tego nie chcę. Jesteśmy blisko mordercy, nie mogę teraz odpuścić!

-Panienko...- do pokoju weszła Diana- Muszę z panienką pomówić.

Spojrzałam na kobietę, za nią był Sebastian. Mieli dziwnie bardzo poważny wyraz twarzy.

-O co chodzi?- zapytałam

-Ja i Diana uważamy, że to zaszło za daleko... I musisz poznać prawdę o sobie- powiedział Sebastian

Patrzyłam na nich wyczekująco, o jaką prawdę chodzi?

-Czy pamięta panienka książkę którą czytałam jak jechałyśmy tutaj?- zapytała Diana na co potwierdziłam skinięciem głowy- Ta opowieść wydarzyła się naprawdę, wiele lat temu.

Uważnie słuchałam tego co mówi Diana, komentarz zostawię na później. Diana widząc, że nie mam nic do powiedzenia ciągnęła dalej.

-Opowieść, jak panienka wie, mówi o kobiecie która była czarownicą. Miała zdolność przewidywania przyszłości oraz dar kontaktowania się z światem zmarłych. A nawet potrafiła stwierdzić, czy ktoś żyje, czy jest już po drugiej stronie. Wiedziała też jak umarł. Kobieta miała męża i syna... Jednak zakochała się w potężnym demonie, w dodatku z wzajemnością. Owocem tej miłości miało być nowe dziecko kobiety, jednak zanim przyszło na świat kobieta została spalona na stosie. Dziecko czarownicy i demona przybrało formę bytu który krążył w rodzinie i czekał na odpowiednią osobę do opętania. 

-Co to ma wspólnego ze mną?- zapytałam

-Czarownicą była twoja prababcia, panienko- powiedziała Diana, a mnie zmurowało- A bardziej można powiedzieć matka.

-Jak to? Skoro była moją prababcią, to jak mogła być matką?- to zaczynało być coraz dziwniejsze

-Byt był czymś w rodzaju wadliwego genu, które odziedziczyła Lady [I.T.M]. Przynajmniej z medycznego punktu widzenia. Nosicielką była twoja matka, a dziecko miało mieć duszę dziecka czarownicy.Chciał przejąć silną osobę która udźwignęła by jego moc.Każde z dzieci umierało bo nie wytrzymywało siły bytu. Jednak w końcu padło na ciebie. Byt oraz ty idealnie się wpasowaliście, gdy ty rosłaś byt coraz bardziej przejmował kontrolę nad tobą, jednak to źle wpływało na twoją matkę. 

-Zaraz. Mama była chora!

-Tak mówili lekarze. Prawda jest taka, że byt wraz z tobą stawał się coraz silniejszy. I to włąśnie to zabiło Lady [I.T.M].

-Czyli przyczyną śmierci mamy... Byłam ja?- to się chyba nie dzieje naprawdę....

-Wracając. Pytałaś się jak to jest możliwe, że twoja prababcia jest tak naprawdę twoją mamą. Więc, byt wszczepił się w twoją duszę. A więc z boku to wygląda tak, że jesteś biologiczną córką [I.TM] i [I.T.T], ale z perspektywy duchowej twoimi rodzicami jest czarownica i demon. Właśnie dlatego masz takie zdolności. Wiesz, że ktoś żyje i znasz przyczyny śmierci. Te zdolności zaczęły się rozwijać w momencie gdy osiągnęłaś szósty rok życia. Nigdy panienkę nie dziwiło, dlaczego jako dziesięciolatka potrafiła panienka rozwiązać zagadkę morderstw których policja nie umiała? Kierując się głównie intuicją i przeczuciem?

Nic nie odpowiedziałam, patrzyłam się w podłogę analizując wszystko. To takie zagmatwane. Ale jednocześnie... Spójne z sobą... 

-Chyba nadszedł czas, by panienka zobaczyła co kryło się przez sześć lat na panienki dłoni- powiedziała Diana.

Spojrzałam na zabandażowaną dłoń, a później na demony. Diana dał znak skinięciem głowy, bym to zrobiła. 

Zaczęłam zdejmować bandaż. Z każdym bardziej widocznym skrawkiem skóry, bardziej czułam się spięta... Aż w końcu odsłoniłam dłoń, którą ukrywałam od lat.

Moje oczy musiały wyglądać jak monety. Na wewnętrznej stronie dłoni był ogromny pentagram.

-To symbol powiązania twojego i bytu- powiedział Sebastian- Oraz symbol tego kim naprawdę jest panienka.

-Jestem demonem?- powiedziałam szeptem

-Nie. Panienka jest pół-demonem. Chcieć czy nie, urodził panienkę człowiek, ale nosisz duszę dziecka demonów. 

-P-Przecież, pra- zawahałam się, powiedzieć prababcia, czy mama?- Moja pra-mama była czarownicą...

-Po śmierci stała się demonem i została okrzyknięta boginią czarownic.- powiedziała Diana

-Co to ma wspólnego ze sprawą?

-Przez to wszystko najwyraźniej zdolności panienki wzrosły jeszcze bardziej. Wiemy, że jest panienka w stanie rozwiązać  tą zagadkę, ale...- ty Diana urwała i spojrzała na Sebastiana

-Podejrzewamy, że skoro panienka zareagowała w ten sposób dwa dni temu przy mordercy, możliwe jest, że w sprawę morderstw jest zaangażowana siła wyższa.

-Masz na myśli...?

-Anioły i demony- sprostował Sebastian- W dodatku, znamy ich prawdziwy cel.

-Podejrzewamy...- zaczęła Diana- Że anioły jak zdrajcy demonów... Chcą dopaść ciebie, panienko.

__________________________________________________________________________________________________________________________________

Dziś krótszy, ale przynajmniej prawda wyszła na jaw. A w następnym rozdziale... Może zacznie się romans.... Ale ja nic nie mówię ;)

To pa!

Ciel x Reader {pl}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz