17.'Naszczęście żyje'

532 18 0
                                    

Kilka dni później...

Samuel
Kelly leży w szpitalu.Lekarze nie chcą mi nic powiedzieć bo lekarka Kelly mnie chyba nie lubi.Nawet nie wiem czy jej i dziecku nic nie jest.Jak Kelly była w ciąży ze Stellą,była dwa razy zagrożona i raz owineła się pępowiną.Mam nadzieje że nic im teraz nie jest.
-Pan Castello?-zapytała mnie starsza kobieta.
-Tak?-zapytałem-jak się czuje Kelly i dziecko?
-Pani Castello czuje się dobrze Ale...
Nie tylko mi nie mów że Kelly poroniła!
-Dziecko najczęściej żyje.
Kurwa!Kurwa!Jebana mać!!-zacząłem krzyczeć w myślach.
-Mogę do niej wejść?-próbowałem nie krzyczeć ze szczęścia że mojej Kelly i dziecku nic nie jest.
Bo to moja wina,że Kelly się denerwowała,ale naszczęście jej i temu maleństwu nic nie jest .Gdybym na nią nie nakrzyczał wtedy nic by się nie stało.
-Oczywiście.Potrzebuje teraz wsparcia.Leży w sali numer 23.
-Dobrze.
Podeszłem pod salę w której leży Kelly.Wacham czy wejść,ale w końcu wchodzę i widzę zapłakaną Kelly.Nienawidzę jak płacze.
-K-Kelly.
Nawet się nie odwróciła.Pewnie jest wściekła ma mnie.Bo to przezemnie dziecko mogło nie przeżyć.
-Kochanie przepraszam.-powiedziałem usiadłam na przeciwko jej twarzy.
-To moja wina!-zaczęła krzyczeć i płakać jednocześnie.
-To nie twoja wina.-złapałem ją za dłoń i zacząłem masować.
Wiem że ją to uspokaja.-Tylko moja.Przepraszam,przepraszam.
Wstała do pozycji siedzącej opierając się na łokciach.Nagle syknełam z bólu.
-Poczekaj,pomogę ci.-powiedziałem i pomogłem jej usiąść.
Gdy usiadła lekko oparła się na moim ramieniu.Zaczęła cicho łkać w moje napięte ze złości ma siebie mięśnie.Oplątłem ją ramieniem i przytuliłem do swojego torsu.Naprawdę nie lubię jak płacze.Oplotłam mnie swoimi kruchymi rączkami w pasie.
-Już jestem przy tobie.-próbowałem powstrzymać się od płaczu.
-Jesteś na mnie zły?-zaczęła szlochać.
-Nie,jestem zły na siebie.-popłyneły mi łzy po policzkach.
Nawet nie miałem zamiaru ich kryć.
Spojrzała na mnie i otarła moje policzki.
-Czemu płaczesz?-zapytała cicho.
-Bo to przeze mnie ten maluch mógł nie żyć.-znów poleciały mi łzy.
Mocniej się do mnie przytuliła i zamknęła oczy.
-Ja chcę do domu.-powiedziała blondynka.
-Najpierw odpocznij,a ja pójdę do twojej lekarki i zapytam czy cię dzisiaj wypuści.
-Dobrze.A zostaniesz jeszcze chwilę?
-Oczywiście.Połuż się,a ja z Tobą chwilę posiedze.-uśmiechnąłem się do niej nie śmiało.
Pomogłem jej się położyć.Posuneła się na drugi bok łóżka i poprosiła,żebym się położył obok.Spełniłem jej prośbę.Przytuliłem ją do siebie i położyłem jej głowę na mojej klacie.Czekałem aż zaśnie.
30 minut później...
Jak Kelly zasnęła wstałem położyłem jej głowę delikanie na poduszce,przykryłam kołdrą i pocałowałem w czoło.Wyszedłem z sali.Poszedłem do pokoju lekarzy.Gdy wszedłem od razu zobaczyłem lekarkę która zajmuje się moją żoną.
-Dzień dobry.-powiedziałem
-O...dzień dobry panie Castello.Co pana do mnie sprowadza.
-Chciałem zapytać czy Kelly mogła by dzisiaj wyjść do domu?
-No dobrze.Zrobie jej jeszcze kilka podstawowych badań i dam wypis.
-Dobrze.Bardzo dziękuję to do widzenia.
-Dowidzenia.
Wyszedłem i poszedłem do sali gdzie leży Kelly.Wszedłem a moja księżniczka leżała i patrzyła coś w telefonie.
-Byłem u tej lekarki.
-I?-zapytała z nutką ekscytacji.
-Zrobi ci jeszcze jakieś badania i da ci wypis.-powiedziałem.-Kelly?
-Tak?
-Wrócisz do domu?-zapytałem-bo tęsknię za tobą i Stellą.
-No dobrze.Tylko jeszcze musisz jechać po Stellę.
-A gdzie jest?
-U moich rodziców.
-Fuck!
-Co się stało?
-Będzie tak jak na początku.-zrobiła zdziwioną minę.-W-11 wydział kryminalny Piotr Wątroba przesłuchanie.Kurwa!
-Nie ładnie tak przeklinać Panie Castello.-usłyszałem głos lekarki.-Dobrze zrobię ci badanie krwi i dam ci wypis.
-Yhm.
40 minut później...
Jedziemy już do rodziców Kelly.Serio mam stracha,że mój teść urwie mi jaja za to że nakszyczałem na jego jedyną córeczkę i ją skrzywdziłem.Tak Kelly nie ma siostry więc jej tata traktują ją jak księżniczkę.Tak samo robi że Stellą.
-A ty co taki spięty?-zapytała mnie Kelly.
-Boje się o moje cenne klejnoty.-Kelly na to określenie uśmiechnęła się pod nosem.
-Cenne?Nie wiem kto by je chciał.
-Ty.-powiedziałem śmiało.
Jeżeli chodzi o seks to Kelly nie przeszkadza że jestem taki śmiały.
-Może,może.-zaczeła się cicho śmiać.
-Kocham cię.-splotłem nasze palce w uścisku.
-Ja ciebie też.
Cieszę się że mi wybaczyła.
W końcu dojechaliśmy do posiadłości Alonso.Mój żołądek zmniejszły się do rozmiaru XS.Drugi raz w życiu tak się boję.Pierwszy był jak byłem pierwszy raz na kolacji u rodziców Kelly.Jej mama jest spoko.Bracia też bo znamy się bardzo dobrze więc było okey dopóki nie poszedłem na osobności porozmawiać z teściem.Dostałem takie kazanie,że przez dwa dni nic nie jadłem...

Dziecko Mafii*ZAKOŃCZONE*#1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz